Kamienny monument stanął na placu przed kościołem świętego Władysława. Upamiętnia przede wszystkim mieszkańców Szydłowa, którzy walczyli za wolną Polskę i stracili życie w jej obronie.
– Są wśród nich, m.in., Jan, Jerzy, Władysława Kaczorowscy i Maria Kitowa, którzy zostali rozstrzelani przez hitlerowców z 3 na 4 czerwca 1943 roku w związku z prowadzoną przez Niemców akcją pacyfikacyjną w Szydłowie – mówi wójt Jan Klamczyński.
Wszyscy synowie Kaczorowskich byli członkami AK. Bohaterami byli także Konrad Klamczyński i Dionizy Kowalik, który na zmianę ze swoim bratem szefował szydłowskiemu obwodowi AK. Konrad Klamczyński został rozstrzelany 14 czerwca 1943 roku w związku z uczestnictwem w ruchu oporu. Dwa dni później zginął Dionizy Kowalik. Próbował on ukryć konspiracyjną radiostację, która została w domu Konrada Klamczyńskiego i natknął się na hitlerowców.
– Armia Krajowa była niezwykłą formacją, która w czasach największej próby potrafiła zachować wierność Rzeczpospolitej – mówił w Szydłowie Jan Kasprzyk, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych.
Dodał, że wielu członków AK, tak jak osoby upamiętnione dziś w Szydłowie, oddało za to swoje życie. Dodał, że wielu członków AK, tak jak osoby upamiętnione dziś Szydłowie, oddało za to swoje życie. To przesłanie Armii Krajowej jest dalej ważne dla młodego pokolenia, co widać po dużej liczbie młodych ludzi, którzy wzięli udział w uroczystościach w Szydłowie.
– Oni chcą być spadkobiercami żołnierzy AK, kontynuując to, co w ich przysiędze było najważniejsze, czyli słowa o wierności Rzeczypospolitej, którą należy realizować nie tylko w czasie wojny, ale także pokoju – dodał Jan Kasprzyk.
Pomnik w Szydłowie powstał z inicjatywy gminy i rodzin członków Armii Krajowej.