Wójtowie z powiatu sandomierskiego powołują gminne komisje do szacowania strat. Wcześniej każdy sadownik, którego uprawy zostały zniszczone w wyniku kwietniowych przymrozków, musiał złożyć wniosek do urzędu gminy, dotyczący oszacowania uszkodzeń.
Wójt Łoniowa Szymon Kołacz powiedział, że w jego gminie na razie komisje nie będą pracować, ponieważ nie ma to sensu. Rzetelne określenie strat będzie możliwe najwcześniej w czerwcu, wtedy będzie wiadomo, ile kwiatów zawiązało owoce.
Tę opinię podziela Piotr Lipiński, dyrektor sandomierskiego oddziału Świętokrzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, który zaleca gospodarzom gmin wstrzymanie się z pracami komisji. Raporty z ich pracy będą mieć dla sadowników kluczowe znaczenie.
Jeżeli komisja stwierdzi, że w danym sadzie jest co najmniej 30 procent strat, wówczas będzie można ubiegać się o finansowe wsparcie.
Na razie nie wiadomo, w jakiej byłoby ono formie i ile będzie wynosić. Związek Sadowników RP postuluje do władz rządowych o wprowadzenie pomocy de minimis w wysokości tysiąca złotych do hektara upraw sadowniczych w związku z kwietniowymi przymrozkami.
Marcin Piwnik właściciel sadu, zarazem członek zarządu powiatu sandomierskiego uważa, że taka pomoc jest konieczna. Sady wymagają wysokich nakładów finansowych. Nawet jeżeli nie będzie w nich plonu, to i tak trzeba wykonywać zabiegi, aby w dobrej kondycji rozpoczęły kolejny sezon. Wiadomo, że w rejonie Sandomierza w kwietniu całkowicie przemarzły morele i brzoskwinie, częściowe straty są w sadach wiśniowych.
Niestety prognozy na najbliższą noc nie są optymistyczne, temperatura ma spaść do minus 3 stopni.