Polscy piłkarze ręczni przegrali w Mińsku z Białorusią 23:32 (10:15) w swoim trzecim meczu w eliminacjach mistrzostw Europy. To trzecia porażka biało-czerwonych, ktorzy wcześniej ulegli Serbii oraz Rumunii i mają minimalne szanse na awans.
Biało-czerwonym nie pomógł w czwartek powrót do kadry Krzysztofa Lijewskiego i Karola Bieleckiego, którzy opuścili styczniowe mistrzostwa świata we Francji. Ich obecność niewiele jednak pomogła i nie zmieniła oblicza drużyny, która w kwalifikacjach ME całkowicie zawodzi.
Gospodarze już po kilku minutach prowadzili 4:1. Polakom udało się odrobić stratę, a później oba zespoły szły „łeb w łeb” do stanu 8:8. Końcówka pierwszej połowy przebiegła jednak nie po myśli gości. Na przerwę schodzili z pięciobramkową stratą – 10:15.
Po zmianie stron szło im jeszcze gorzej. Nie potrafili wykorzystywać swoich sytuacji lub robili to po długich i męczących akcjach, podczas gdy Białorusini łatwo przedzierali się przez defensywę biało-czerwonych i celnie rzucali z dystansu. Na 10 minut przed końcem meczu gospodarze prowadzili różnicą 10 bramek i kontrolowali grę.
Trener polskich piłkarzy ręcznych Tałant Dujszebajew po porażce z Białorusią przyznał, że „byliśmy bez szans”.
– Byliśmy dzisiaj całkowicie bez szans, przegraliśmy wyraźnie. Mogę tylko pogratulować drużynie Białorusi wspaniałego meczu, bramkarza Iwana Mackiewicza, który zapewne zaliczył dzisiaj jeden ze swoich najlepszych występów w reprezentacji. Karalek, Puchouski, Kulesz rozłożyli nas w obronie. Białoruscy zawodnicy grali też świetnie między bramkami, no i podkreślę jeszcze raz niesamowitą postawę bramkarza. Po prostu nie dali nam szans – powiedział po meczu Dujszebajew.
Jak przyznał, nadziei na korzystny wynik wystarczyło jednak tylko do 15. minuty.
– Potem sprawy potoczyły się szybko. Wszystkie te nasze niepotrzebne straty piłki i kontrataki gospodarzy. Bardziej jednak to my przegraliśmy niż oni wygrali – wspomniał szkoleniowiec biało-czerwonych i dodał, że „bardzo, bardzo słabo zagrała polska obrona”.
Mówiąc dalej o przyczynach porażki, ocenił, że jego zespół popełnił wiele błędów i mocno „przysłużył” się końcowemu wynikowi, choć Białorusini grali dobrze.
– Zmarnowaliśmy wiele stuprocentowych szans i wiele razy głupio traciliśmy piłkę. Na świeżo ciężko jest to jednak analizować. Karol Bielecki? Miał niedawno uraz kolana. Po kontuzji Tomasza Gębali jednak potrzebowaliśmy kogoś w jego miejsce i dlatego poprosiliśmy tego doświadczonego gracza. Ale zapewne to, że nie mógł ostatnio trenować w pełnym wymiarze miało wpływ na jego grę dzisiaj – zaznaczył.
Pytany o wystawienie Mateusza Jachlewskiego na pozycji rozgrywającego odparł, że „to był dzisiaj najlepszy polski zawodnik”.
– Próbowaliśmy z Michałem Daszkiem, ale dla niego to nowa pozycja. W Polsce mamy obecnie deficyt rozgrywających, więc po odejściu takich zawodników jak Grzegorz Tkaczyk, Tomasz Rosiński czy Bartłomiej Jaszka mamy ogromną dziurę, którą ciężko zapełnić. Dzisiaj Puchouski pokazał, co to znaczy prawdziwy rozgrywający. My niby mamy wszystkie „składniki”, ale środkowego bardzo nam brakuje – przyznał.
Podkreślił, że w ciągu dwóch dni wiele się zrobić nie da, ale zapewnił, iż w rewanżu w niedzielę Polacy postarają się zagrać lepiej.
– Coś wymyślimy, najpierw jednak musimy ochłonąć po tym, co się wydarzyło tutaj – podsumował.
Z kolei Daszek zwrócił uwagę na to, że gospodarze spisali się bardzo dobrze.
– Przede wszystkim zagrali o wiele bardziej dojrzale niż my, co może dziwić, bo jest to młody zespół – powiedział.
Postawę Polaków ocenił krótko: „Jakby nas w tym meczu w ogóle nie było. Mam nadzieję, że w niedzielę choć w części uda nam się zrehabilitować”.
Wspomniał, że drużyna była przygotowana, iż gospodarze będą szukać szans głównie w kontratakach, ale „wyglądało to tak, jakbyśmy w ogóle się tego nie spodziewali, a rywale to wykorzystywali i zdobywali łatwe bramki”.
Nadzieje na awans do ME opiera w głównej mierze na tym, że „w sporcie wszystko może się zdarzyć”.
– Mamy jeszcze trzy mecze, to daje pewien optymizm. My na pewno będziemy chcieli wygrać wszystkie. Dzisiaj też chcieliśmy, choć może tego nie było widać – zauważył.
Podkreślił, że wraz z kolegami musi spróbować wyrzucić z głowy to, co stało się w Mińsku.
– Ale nie zapomnieć, bo było za dużo błędów z naszej strony, żeby przejść nad tym do porządku. W niedzielę na pewno musimy zagrać całkiem inaczej, jakby na przeciwnym biegunie – podsumował skrzydłowy reprezentacji Polski.
Biało-czerwoni doznali trzeciej porażki w kwalifikacjach ME i z zerowym dorobkiem zamykają tabelę swojej grupy na półmetku rywalizacji. Do turnieju finałowego awansują dwa najlepsze zespoły. Biało-czerwoni mają już tylko minimalne szanse na awans do turnieju głównego. Ostatni raz zabrakło ich w ME w 2000 roku, gdy impreza odbyła się w… Chorwacji.
W niedzielę podopieczni trenera Tałanta Dujszabajewa zagrają ponownie z Białorusią, tym razem w Płocku. Później czekają ich jeszcze spotkania 14 czerwca w Niszu z Serbami i cztery dni później w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie z Rumunią.
Białoruś – Polska 32:23 (15:10).
Białoruś: Iwan Mackiewicz, Wiaczeslau Sałdacenka – Arcem Karalek 7, Uladzislau Kulesz 4, Barys Puchouski 4, Dzianis Rutenka 4, Andrej Jurynok 4, Wadym Gajduczenko 4, Siarhej Szyłowicz 2, Maksym Baranau 1, Aliaksandr Padszywalau 1, Arcjom Kułak 1, Iwan Brouka, Maksym Babiczew, Artur Karwacki, Aliaksandr Citou.
Polska: Adam Malcher, Adam Morawski – Przemysław Krajewski 5, Krzysztof Lijewski 4, Paweł Paczkowski 4, Mateusz Jachlewski 3, Marek Daćko 2, Michał Jurecki 2, Kamil Syprzak 1, Michał Daszek 1, Piotr Chrapkowski 1, Krzysztof Łyżwa, Karol Bielecki, Mateusz Kus, Arkadiusz Moryto, Rafał Przybylski.
Sędziowali: Vaidas Mazeika i Mindaugas Gatelis (Litwa).
Kary: Białoruś – 8 minut, Polska – 6.
Widzów: 2700.