Jak odpowiednio przygotować się do Świąt Wielkanocnych? Jak je spędzić? Polecamy i recenzujemy dwie książki, które pomogą odpowiedzieć na te pytania.
James Martin „Jezus”
Wydana w 2015 roku w poznańskim wydawnictwie Świętego Wojciecha książka „Jezus” amerykańskiego jezuity Jamesa Martina doczekała się w tym roku dodruku, co samo w sobie jest dowodem na to, że mimo wieszczenia końca religijności, popyt na książki traktujące o wierze wcale nie jest mały. Oczywiście nie wszystkie książki religijne tak dobrze się sprzedają. Najprościej mówiąc, rzecz nie dotyczy tematu ale sposobu jego ujęcia.
Pozornie proste pytanie o to jak możemy poznać Jezusa, w rzeczywistości zawiera w sobie mnóstwo niejednoznacznych odpowiedzi. Bo co to znaczy poznać Jezusa? Dla mistyków i Świętych poznanie oznacza osobiste spotkanie z Bogiem ale już dla przeciętnego człowieka to tylko pogłębienie wiedzy o człowieku żyjącym niedaleko Jerozolimy dwa tysiące lat temu, i który dla sporej części ludzi na świecie jest nieśmiertelnym Bogiem. Innymi słowy, do kogo adresowana jest ta książka, czy do chrześcijan pragnących pogłębić swoją wiedzę i wiarę, czy do ludzi niewierzących?
Odpowiedź brzmi, że i do tych i do tych, choć przede wszystkim do chrześcijan poprzez połączenie dwóch sposobów prezentacji postaci. Wraz z rozwojem badań archeologicznych w XIX wieku upowszechniła się tak zwana szkoła historyczna, która zapisy w tekstach kanonicznych konfrontowała z racjonalną i empiryczną wiedzą wynikającą z badań. Innymi słowy postaci religijne traktowane były jako postaci historyczne a ich nauczanie konfrontowano z wiedzą o kulturze materialnej i duchowej czasów w których żyli. Niepoddająca się badaniu empirycznemu boskość postaci po prostu nie była badana.
Dla dzisiejszych czytelników szkoła historyczna wciąż jest atrakcyjna i aktualna choćby poprzez nowe odkrycia i rozwój nauk empirycznych. James Martin korzysta z tej wiedzy pełnymi garściami lecz nie koncentruje się wyłącznie na racjonalnym sposobie poznania Jezusa, wręcz przeciwnie, proponuje czytelnikom własną drogę wierząc, że może być ona nie tylko atrakcyjna ale pasjonująca dla współczesnego odbiorcy. Jest to droga pielgrzymki do Ziemi Świętej.
Oczywiście nie każdy może sobie pozwolić na taką podróż, autor zapisuje więc własne przeżycia licząc na wyobraźnię czytelników. Słowo wyobraźnia ma tu fundamentalne znaczenie, bowiem cała propozycja poznawania Jezusa według Jamesa Martina wynika z jezuickiej a konkretnie ignacjańskiej szkoły modlitwy, którą w największym uproszczeniu można nazwać metodą wizualizacji we własnej wyobraźni zapisów ewangelicznych.
W praktyce autor łączy ze sobą dwa sposoby poznawania Jezusa utrwalone zresztą w teologii katolickiej jako obrazy Jezusa historii i Chrystusa wiary. Jednak to, co atrakcyjne dla dzisiejszego czytelnika zawiera się jednak w obrazie historycznym. Martin nie wnika w teologiczne interpretacje zapisów ewangelicznych, choć je przytacza, bardziej interesuje go, jak współczesny człowiek może odnieść do siebie słowa wypowiadane przez Jezusa dwa tysiące lat temu. Tak samo nie wnika w racjonalne sposoby wytłumaczenia cudów zapisanych w kanonicznych tekstach, co w nich jest tylko symbolem a co rzeczywistością wykraczającą poza prawa fizyki.
Innymi słowy mówiąc o cudzie w Kanie Galilejskiej przyjmuje za fakt, że na oczach ludzi przed dwoma tysiącami lat woda zamieniła się w wino, bardziej interesuje go jednak czy Jezus jako pełnokrwisty człowiek miał świadomość swojej boskiej mocy. Stawia pytanie, na które nie ma racjonalnej odpowiedzi a stawia je tylko dlatego, że wierzy w Jezusa, który jako Bóg nie przybrał ludzkiej postaci, ale stał się człowiekiem ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Ta perspektywa widzenia Jezusa jest w książce najbardziej fascynująca, bo najbardziej przybliża współczesnemu czytelnikowi postać Boga. Inny przykład to tak zwane ukryte życie Jezusa czyli czas, o którym milczą Ewangeliści. Tu możemy być zdani jedynie na wiedzę historyczną i Martin konfrontuje ją z przekazami ikonograficznymi konkludując, że dwudziestokilkuletni ubogi wędrowny cieśla po prostu bardzo ciężko pracował na swój powszedni chleb, męczył się, pewno chorował, ale też potrafił bawić się z przyjaciółmi, pewno bywał zakochany, innymi słowy do czasu chrztu w Jordanie niczym nie wyróżniał się z grona podobnych mu ubogich rzemieślników i rolników. Czy to nie fascynujące?
Książka „Jezus” Jamesa Martina jest więc propozycją bardzo osobistej próby poznawania postaci zarówno historycznej jak i świętej dla wierzącego chrześcijanina. Człowiek traktujący swoją wiarę poważnie zawsze jest pełen wątpliwości, często zadaje w sumieniu pytania o sens tej wiary, o jej podstawy.
Ta książka jest dla takich właśnie ludzi, pytających, fanatyk niektórymi jej ustępami może być zgorszony, myślę że tak, jak przed dwoma tysiącami lat Uczeni w Piśmie bywali zgorszeni wypowiedziami cieśli z Nazaretu. Ta historia jest cały czas żywa, możemy się o tym przekonać sięgając po książkę „Jezus” Jamesa Martina. Amerykański bestseller według „New York Timesa” w Polsce opublikowało poznańskie Wydawnictwo „Święty Wojciech”.
James Marin „Siedem ostatnich słów Jezusa”
Kościół Katolicki przez wieki przygotowywał wiernych do świadomego i głębokiego przeżywania świąt Wielkanocnych, w których zawiera się istota chrześcijaństwa. Szczególny czas Wielkiego Postu i Wielki Tydzień były inspiracją do organizowania nabożeństw pasyjnych. W Polsce doskonale znamy dwa z nich – Gorzkie Żale i Drogę Krzyżową, szczególnie to ostatnie przeżywa wyjątkowy renesans poprzez połączenie modlitwy i medytacji z survivalem w tak zwanych Ekstremalnych Drogach Krzyżowych.
Jest jednak nabożeństwo pasyjne w Polsce prawie zupełnie nieznane, bardziej popularne w krajach anglosaskich. To medytacja „Siedmiu ostatnich słów Jezusa na Krzyżu”. Miłośnicy muzyki poważnej znają oczywiście oratorium Józefa Haydna pod tym tytułem, jednak nie ma w Polskich kościołach zwyczaju praktykowania tej medytacji.
W wielkim tygodniu nic nie stoi na przeszkodzie by jednak skorzystać z tego doświadczenia. Poznańskie wydawnictwo Świętego Wojciecha opublikowało w ubiegłym roku niewielką książeczkę jezuity Jamesa Martina, znanego amerykańskiego autora bestsellerowych rozważań „Jezus”, o której to książce mówiłem już w tym i w innych programach. Książka nie na darmo jest bestsellerem, bo napisana prostym i przystępnym językiem przybliża biografię Boga i Człowieka w świetle najnowszych odkryć archeologii biblijnej ale też pytań stawianych przez współczesną teologię.
Książeczka „Siedem ostatnich słów Jezusa” jest równie doskonała, choć w założeniu ma służyć indywidualnej medytacji. Autor we wprowadzeniu przybliża historię nabożeństwa a później już proponuje nam swoją interpretację biblijnych cytatów odnosząc słowa Zbawiciela i ich fizyczny kontekst do naszych współczesnych dylematów.
Nie miejsce tu, by po kolei omawiać każdą z poszczególnych siedmiu medytacji ale zaczynając od pierwszej warto pokazać kierunek jego propozycji interpretacji. Utrwaliło się w tradycji, że pierwsza mowa Chrystusa na Krzyżu, pierwsza modlitwa umęczonego Syna do Ojca to prośba o wybaczenie prześladowcom. Cytat z Ewangelii Świętego Łukasza „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią” James Martin opatruje swoim tytułem „Jezus rozumie trud wybaczania”. Jako propozycję do medytacji autor wybrał historie znane z własnej praktyki duszpasterskiej. Opowiada czytelnikom o mężczyźnie, który przebaczył mordercy swojego syna. Mordercą okazał się kolega syna, który spowodował śmiertelny wypadek. Przebaczył, bo wiedział, że chłopak nie chciał zbić swojego przyjaciela, że był to waśnie wypadek. Przebaczył do tego stopnia, że podczas rozprawy wnosił o najniższy wymiar kary. Inny przykład jest bardziej wstrząsający, kobieta przebaczyła mordercy swoich bliskich, który nie okazywał skruchy. Wysłała do więzienia list z przebaczeniem i ten list odmienił zbrodniarza. Przebaczenie oczyściło ofiarę i sprawcę.
Takich historii jest w tej książeczce o wiele więcej. Każda medytacja wychodzi niejako z naszych zwykłych ludzkich pytań i wątpliwości. Czy po śmierci rzeczywiście spotkamy Boga?. Martin przypomina, że takiej pewności nie mieli nawet święci więc na swój sposób usprawiedliwia naszą pozorną niewiarę.
Sławny cytat z Ewangelii świętego Marka „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił” będący treścią czwartej medytacji James Martin poprzedza tytułem „Jezus rozumie poczucie osamotnienia”. Czy Jezus mówiąc te słowa cytował psalm, czy rzeczywiście czuł się opuszczony przez Ojca? Na ile był Bogiem a na ile człowiekiem? Autor przekonuje, że z pewnością był człowiekiem, Bogiem człowiekiem a nie Bogiem przybierającym ludzką postać, udającym człowieka. Jako człowiek cierpiał na Krzyżu niewyobrażalne męki, cierpiał po ludzku, więc mógł też w rozpaczy wątpić.
Ludzkie oblicze Chrystusa bodajże najbardziej wstrząsa czytelnikiem i porusza w tych medytacjach. Uświadamiamy sobie dzięki nim, jak bardzo ten młody Żyd, nauczyciel i prorok rozumiał nie tylko swoich współczesnych ale także nas, ludzi XXI wieku.
Odwiedzając w Wielkim Tygodniu świątynie warto zabrać ze sobą tę książeczkę. Usiąść wygodnie w ławce i odnieść słowa Ewangelii i rozważania amerykańskiego jezuity do naszych wewnętrznych pytań, problemów i dylematów. Odprawić własne nabożeństwo siedmiu ostatnich słów Jezusa.
James Martin „Siedem ostatnich słów Jezusa” Wydawnictwo Świętego Wojciecha z Poznania. Książka idealna na ten czas.