Dyrektor Szpitala Powiatowego w Staszowie powiadomił miejscową prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez strajkujący personel, który jego zdaniem nie zapewnia należytej opieki dla pacjentów. Dzisiaj w staszowskim szpitalu rozpoczął się strajk rotacyjny zorganizowany przez związek zawodowy pielęgniarek i położnych, do którego dołączyli pracownicy diagnostyki laboratoryjnej i obrazowej.
Strajkowały dwa oddziały: geriatryczny i wewnętrzny, a także laboratorium, rentgen i poradnie specjalistyczne. Dyrektor szpitala Józef Żółciak trzykrotnie występował do związku zawodowego o zapewnienie opieki jak na ostrym dyżurze, czyli aby na oddziałach szpitalnych pracowały co najmniej trzy pielęgniarki. Powiedział nam, że spotkał się z odmową, stąd decyzja o powiadomieniu organów ścigania.
Beata Uba, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych zapewnia, że pacjenci są bezpieczni. Na strajkujących oddziałach cały czas jest jedna pielęgniarka, a w razie potrzeby ściągane są kolejne. Jej zdaniem, związek nie ma sobie nic do zarzucenia, jeżeli chodzi o organizację strajku i bezpieczeństwo pacjentów.
Przypomnijmy, pielęgniarki i położne chcą włączenia do pensji zasadniczej otrzymywanych z NFZ dodatków. Pierwszą transzę w wysokości 330 zł brutto od 10 kwietnia, a kolejne zgodnie z harmonogramem ministerstwa. Kolejnym postulatem jest to, aby pracownicy diagnostyki laboratoryjnej i obrazowej otrzymali podwyżkę w wysokości 500 złotych miesięcznie. Pensje nie wzrosły tam od 10 lat.
Dyrektor szpitala Józef Żółciak powiedział, że nie może spełnić tych postulatów, ponieważ są zbyt kosztowne dla tej lecznicy, w tym roku pochłonęłyby ponad milion złotych, tymczasem finansowanie szpitala znane jest jak na razie tylko do końca czerwca. Przed strajkiem dyrektor zaproponował włączenie do pensji 66 złotych z dodatku ministerialnego jako początek dalszych rozmów, co jednak nie zostało przyjęte. Jutro ma być wypracowana kolejna propozycja dyrekcji i starostwa powiatowego dla strajkujących.