Przed sądem pracy dobiega końca proces, z powództwa Andrzeja Włodarczyka, byłego pracownika MPK, zwolnionego z firmy w czerwcu ubiegłego roku. Początkowo domagał się on przywrócenia do pracy i wypłacenia wynagrodzenia. Dzisiaj jego pełnomocnik zmienił decyzję i wycofał się z pierwszego żądania.
Andrzej Włodarczyk był członkiem komisji zakładowej „Solidarności”. Jako powód zwolnienia, prezes Elżbieta Śreniawska podała naruszenie zasad współżycia społecznego, poprzez przekroczenie granic dozwolonej krytyki wobec przełożonych. Szefowa MPK podkreśla, że nie wyobraża sobie dalszej współpracy z Andrzejem Włodarczykiem – Zdarzało się, że padło w moim kierunku „Co ona tu jeszcze robi?”. Nie mogłam puścić tego mimo uszu – powiedziała.
Elżbieta Średniawska dodaje, że parokrotnie zastanawiała się nad przeniesieniem Włodarczyka na inne stanowisko i podjęła próby rozmowy z kierownikami innych sekcji – Nikt nie chciał słyszeć, że miałby z nim pracować. On gdzie nie poszedł, zawsze chciał rządzić – mówi prezes MPK.
Podczas dzisiejszej rozprawy zeznawał Waldemar Bartosz, Przewodniczący Zarządu Regionu Świętokrzyskiego NSZZ „Solidarność”. – Nie pamiętam kiedy dokładnie poznałem Andrzeja Włodarczyka. Znam go z działalności w „Solidarności”. Ostatni raz rozmawialiśmy rok temu. Kilkakrotnie mówił mi o tym, że jest niesprawiedliwie traktowany– powiedział Waldemar Bartosz.
Zeznania miał dziś składać poseł PiS Bogdan Latosiński, który przez wiele lat był przewodniczącym Solidarności w MPK. Usprawiedliwił swoją nieobecność uczestnictwem w obradach Sejmu.
Podczas rozprawy strony przedstawiły swoje stanowiska. Zwolniony pracownik podtrzymał, że w zakładzie nikt nie liczył się z jego zdaniem. – Wiecznie byłem tym niedobrym. Nigdy mnie nikt nie pochwalił – mówił przed sądem.
Wyrok zostanie ogłoszony 25 stycznia.