Związek Zawodowy „Konfederacja Pracy”, skupiający pracowników obsługi i administracji kieleckich szkół domaga się podwyżek płac. Jak twierdzi Teresa Wójcik, przewodnicząca kieleckiego oddziału organizacji, pensje tej grupy zawodowej są na poziomie płacy minimalnej, a wiele rodzin musi prosić o wsparcie Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie.
-Dla nas każdy grosz jest ważny. Zdaję sobie sprawę, że pieniądze nie wezmą się znikąd, ale systematyczne podwyżki po 100-150 złotych rocznie są konieczne. Po 37 latach pracy zarabiam brutto 1940 złotych. My też mamy dzieci, my też chcemy żeby poszły na studia. Ale skąd mamy na to wziąć pieniądze – pyta Teresa Wójcik.
Związkowcy spotkali się z zastępcą prezydenta Kielc – Andrzejem Sygutem i Mieczysławem Tomalą, dyrektorem Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu. Jak mówi Teresa Wójcik, w ubiegłych latach po takich spotkaniach miasto zawsze znajdowało pieniądze, przynajmniej na minimalny wzrost płac. Tym razem pieniędzy nie ma.
Potwierdza to dyrektor Mieczysław Tomala. – Od paru lat prezydent dawał podwyżki tej grupie zawodowej, w tamtym roku było to około 100 złotych brutto. Ze związkowcami ustaliliśmy, że na przełomie czerwca i lipca spotkamy się i przeanalizujemy możliwości budżetowe – zapewnia Mieczysław Tomala.
Jak tłumaczy, w czerwcu powinno być wiadomo, czy w budżecie są jakieś zaoszczędzone pieniądze, na przykład dzięki tańszym niż zakładano ofertom wpływających w przetargach. W kieleckich szkołach i przedszkolach pracuje około 1500 pracowników obsługi i administracji.