Na taki dzień długo czekali kieleccy kibice. Zbiegiem okoliczności wszystkie ekstraklasowe zespoły ze stolicy województwa świętokrzyskiego swoje mecze rozgrywały w sobotę, u siebie. Vive i Korona w Kielcach, a Effector w gościnnej hali Pod Basztami w Chęcinach. I wszystkie zwyciężyły.
Najwcześniej pojedynek rozpoczęli siatkarze, o godzinie 15.00. Pół godziny później piłkarze Korony na Kolporter Arenie podejmowali Lechię Gdańsk. I danie główne, o godzinie 17.30 rozpoczynał się pojedynek Vive w Lidze Mistrzów z Rhein Neckar Loewen. Pierwsi, swoje spotkanie zakończyli „żółto-czerwoni”. Po bardzo dobrym pojedynku podopieczni Marcina Brosza pokonali gdańszczan i po siedmiu miesiącach odczarowali Kolporter Arenę.
Piłkarze Korony po siedmiu długich miesiącach bez wygranej w Kielcach odczarowali Kolporter Arenę (fot.Jarosław Kubalski)
Tymczasem coraz radośniejsze wieści nadchodziły z Chęcin. Po pierwszych, przegranych dwóch setach, zanosiło się na gładką porażkę kieleckiego zespołu w trzech partiach. I gdy lubinianie zdobyli 25 punkt w trzeciej odsłonie i zaczęli się cieszyć z wygranej, o challenge poprosił trener Dariusz Daszkiewicz. I sędziowie zmienili decyzję, przyznając punkt Effectorowi, który zwyciężył ostatecznie tego seta na przewagi. I okazał się lepszy w kolejnych dwóch, wygrywając 3:2.
Siatkarze Effectora odrodzili się w Chęcinach, niczym Feniks z Popiołów
W najlepsze trwał tymczasem pojedynek w Hali Legionów. Mecz, palce lizać. Walka, piękne parady Sławka Szmala i fenomenalna gra Vive w obronie. Do przerwy kielczanie prowadzili 12:10. W drugiej połowie, mimo, że mistrzowie Polski prowadzili już trzema golami, końcówka to prawdziwy horror. Przy stanie 28:27, piłkę mieli goście. Zdołali oddać rzut, ale „Kasa” odbił piłkę. I zawodnicy mogli sobie paść ramiona, a na trybunach zapanowała euforia. It was amazing – powiedział jeden z fanów do niemieckiego komentatora tuż po meczu. Ten przytaknął. Bo faktycznie był to niezwykły pojedynek.
Tak samo, jak niezwykłe były mecze Korony i Effectora. I chciałoby się zacytować słowa klasyka: „Szkoda, że Państwo tego nie widzieli”. Nie sposób było bowiem obejrzeć na żywo wszystkich trzech spotkań. A szkoda. Może w przyszłości przy takiej zbitce meczów, uda się zrobić tak, by fani mogli je obejrzeć? Przecież to dla nich grają siatkarze, futboliści i piłkarze ręczni.
I kamyczek do własnego ogródka. Nie najlepiej spisały się media, informując o wyniku meczu Effectora. Na kilku portalach, między innymi w Telegazecie długo widniał wynik 0:3, co wprowadziło kibiców w błąd, którzy nie korzystając z Internetu, byli przekonani, że siatkarze przegrali swój mecz. I pewnie tkwiliby w przekonaniu do poniedziałkowego ranka, podczas lektury sportowych stron gazet.