Przekazanie Instytutowi Pamięci Narodowej archiwum generała Czesława Kiszczaka zdominowało dyskusję w Studiu Politycznym Radia Kielce.
Wśród dokumentów znalazła się notatka, mająca potwierdzać deklarację współpracy Lecha Wałęsy ze służbami specjalnymi PRL.
Wątpliwości, co do prawdziwości akt wyraziła Marzena Okła-Drewnowicz. Posłanka Platformy Obywatelskiej stwierdziła, że sposób przekazania archiwum, przy udziale telewizyjnych kamer, wygląda na kolejne zlecenie polityczne. „Jest to dalszy, przemyślany krok w dzieleniu Polaków, by pokazać, że jedynie słuszna jest IV RP Kaczyńskiego. Lech Wałęsa, to jeden z największych światowych autorytetów, a my dzisiaj z taką łatwością ten autorytet niszczymy. To dzięki niemu mamy dziś wolną Polskę” – powiedziała posłanka. Zaznaczyła, że – skoro były prezydent zaprzecza, by współpracował z bezpieką – to należy mu wierzyć.
Według Marii Zuby – dokumenty Kiszczaka są autentyczne, bo generał – jak wyraziła się posłanka Prawa i Sprawiedliwości – z pewnością podróbkami by się nie zajmował. „Maria Kiszczak poszła do IPN-u, ale zażyczyła sobie wysoką cenę za ujawnienie akt, by zdarzenie nabrało charakteru medialnego i politycznego. Możemy wyrazić refleksję, że sprawa tych dokumentów powinna być wyjaśniona na początku transformacji ustrojowej, by następne pokolenia nie zarzucały nam, że nie odcięliśmy pępowiny od komunizmu” – stwierdziła posłanka PiS-u. Przypomniała, że już w czasach, gdy premierem był Tadeusz Mazowiecki pojawiały się informacje o teczkach. „Jako ludzie Solidarności powinniśmy dążyć do prawdy, bo ci, którzy są spadkobiercami komuny czerpią dziś z tego korzyści” – dodała.
Kazimierz Kotowski stwierdził, że zastanawiające jest, co w istocie skłoniło Marię Kiszczak do przekazania IPN-owi materiałów z archiwum jej męża. Zaznaczył, że najpierw konieczne jest zbadanie dokumentów, by wszystko odbyło się godnie i bez szargania autorytetów. Poseł PSL podkreślił, że Lech Wałęsa jest wybitnym politykiem, architektem wolnej Polski, więc wszelkie sądy o nim powinny być wyważone.
Reprezentujący .Nowoczesną Mateusz Sabat powiedział, że jego formację, głównie młodych ludzi, dziwi fakt ciągłego „wyciągania haków” na różne osoby. „Niektórym politykom i uczestnikom debaty publicznej łatwiej jest dyskutować o teczkach, lojalkach, niż o sprawach istotnych dla rozwoju Polski – stwierdził. Zaznaczył jednak, że archiwum generała powinno być wnikliwie zbadane przez specjalistów – historyków i grafologów, by ocenić, czy jest ono autentyczne. „Pomijając fakt, czy są to prawdziwe dokumenty, czy też nie, Lech Wałęsa jest wybitną postacią” – powiedział Mateusz Sabat.
Z kolei według Grzegorza Gajewskiego z ruchu Kukiz15 – należy wierzyć szefowi IPN-u, jeśli publicznie stwierdził, że dokumenty generała Kiszczaka są autentyczne, piastuje on bowiem odpowiedzialną funkcję państwową. Zdaniem działacza ruchu – Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem o pseudonimie „Bolek”. Grzegorz Gajewski wyraził żal, że w roku 1992, kiedy to doszło do „nocnej zmiany” – odwołania rządu Jana Olszewskiego na skutek działań Antoniego Macierewicza, Lech Wałęsa stanął na czele frakcji, która dokonała przewrotu. Były prezydent – jego zdaniem – mógł być wówczas szantażowany przez osoby, którym zależało na tym, by nie ujawniać akt.