Pierwszy w Ostrowcu bar mleczny działał zaledwie dwa dni. Został zamknięty, bo prowadząca go Agencja Rozwoju Lokalnego nie miała zezwolenia Sanepidu. Służby sanitarne zarzuciły jej, że nie dopełniła wszystkich formalności oraz, że w jadłodajni nie udostępniono toalety dla klientów.
Tymczasem bar mleczny „Czwórka”, mieszczący się w budynku dawnej szkoły podstawowej przy ulicy Sienkiewicza, tętnił życiem. Konsumentów przyciągał zarówno jadłospis, jak i ceny.
Obiad, złożony z dwóch dań jarskich kosztował w „Czwórce” około 6 złotych. Tak niskie ceny były możliwe dzięki ministerialnej dotacji. Jak mówi Joanna Kolasa z Agencji Rozwoju Lokalnego- bar poza daniami jarskimi i mlecznymi, mógłby oferować o wiele bogatsze menu.
Elżbieta Góralska- Dul, Państwowy Inspektor Sanitarny w Ostrowcu wyjaśnia, że bar zamknięto po dwóch dniach działalności, bo wcześniej inspektorzy nie mieli możliwości dokładnego skontrolowania placówki z powodu przedłużającego się remontu. Okazało się m.in., że nie ma tam toalety dla klientów, dlatego Sanepid nie wydał zgody na uruchomienie jadłodajni.
Zdziwiony taką sytuacją jest prezydent Ostrowca, który popierał pomysł uruchomienia baru. Jarosław Górczyński stwierdził, że z dokumentów, jakie do niego trafiły wynika, iż Sanepid nie miał zastrzeżeń, dotyczących pomieszczeń, w których przygotowuje się posiłki. Nie wiadomo, kiedy może być wydana zgoda na ponowne otwarcie baru mlecznego „Czwórka”. Za prowadzenie takiej działalności bez zgody służb sanitarnych, właścicielowi może grozić grzywna do 5 tysięcy złotych.