Co stanie się z branżą mleczną po zniesieniu kwot mlecznych? To pytanie zadają sobie producenci mleka w całym kraju. Dziś ostatni dzień obowiązują unijne limity produkcyjne.
Prezes podsiedleckiej grupy producenckiej „Zagroda Podlaska” Mirosław Jurzyk ocenił w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową, że polski sektor mleczarski nie jest przygotowany do uwolnienia rynku. Zauważył, że w tej chwili jesteśmy w stanie wyprodukować wystarczającą ilość mleka na własny rynek, jednak na jesieni a najpóźniej wiosną przyszłego roku polskie zakłady będą musiały importować surowiec. Mirosław Jurzyk podkreślił, że w chwili obecnej nikt nie jest w stanie określić ilu rolników zbankrutuje, a oprócz tego część mniejszych gospodarstw zrezygnuje z produkcji, która już w tej chwili balansuje na granicy opłacalności. Zdaniem prezesa grupy producenckiej problemy mogą mieć również najwięksi producenci, którzy bardzo dużo zainwestowali.
Mirosław Jurzyk zauważył, że wielu rolników wyspecjalizowało się właśnie w produkcji mleka i to oni za chwilę znajdą się w najtrudniejszej sytuacji. Zaznaczył, że jest to bardzo trudna hodowla wymagająca stałej obecności gospodarza. „Maszyny i urządzenia mogą nam pomóc, ale gospodarz musi tam być” – powiedział Mirosław Jurzyk.
Kwoty mleczne obowiązywały w Unii od 1984 roku. Zapewniały stabilne ceny skupu w zamian za ograniczenie jego produkcji. Obecne działanie ma na celu wzmocnienie eksportu europejskiego mleka na rynki zewnętrzne.
W ubiegłym roku wartość eksportu polskich produktów mleczarskich wyniosła około miliarda ośmiuset milionów euro.