Zagrożenie powodziowe w regionie świętokrzyskim wciąż realne. W Karsach i w Szczucinie przekroczony został stan alarmowy. Woda po ulewnych deszczach systematycznie przybiera. Przekroczone stany ostrzegawcze pokazują urządzenia pomiarowe na wszystkich dopływach Czarnej Staszowskiej i na samej rzece w Staszowie i Połańcu, oraz na Koprzywiance w Koprzywnicy.
Niebezpiecznie robi się na Wiśle w Sandomierzu. Mieszkańcy obawiają się powtórki powodzi z 2010 roku i przygotowują się na przejście fali kulminacyjnej, ma to nastąpić jutro. Od kilku dni w Koćmierzowie, na odbudowanym po ostatniej powodzi wale, strażacy układają worki z piachem, w ten sposób wzmacniając go i podwyższając o 50 cm. To zabezpieczenie będzie mieć ponad tysiąc metrów długości i połączy się z identycznym budowanym od strony Tarnobrzega przez podkarpackich strażaków.
Jesteśmy w stanie przyjąć w Sandomierzu falę o wysokości 8 metrów na wodowskazie Wisły. Mają na to wpływ ostatnie remonty na wałach tej rzeki i jej dopływów. Bezpieczeństwo jest większe niż 4 lata temu, ale nigdy nie wiadomo jak zachowa się przyroda – powiedział Jacenty Czajka, kierownik sandomierskiego oddziału Świętokrzyskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. Dodał, że bardziej niż kondycja wału w Koćmierzowie, odbudowanego po ostatniej powodzi, martwi go zarośnięte międzywale. Przy podwyższonym poziomie rzeki, krzaki mogą powodować dodatkowe piętrzenie się wody.
Jak mówi świętokrzyski Komendant Wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej, Zbigniew Muszczak, wszystko wskazuje na to, że sytuacja z 2010 roku się nie powtórzy, prognozy są łagodniejsze, choć wszystko zmienia się dynamicznie.
Po ulewnych deszczach dużo pracy mają świętokrzyscy strażacy. Najwięcej interwencji dotyczy zalanych posesji. W Dobrocicach w gminie Wilczyce w powiecie sandomierskim zagrożonych podtopieniem ze strony Opatówki, która jest dopływem Wisły jest 15 gospodarstw. Strażacy podwyższają i umacniają wał, ale obecnie nie ma konieczności ewakuowania mieszkańców.