Wciąż gorąco w Kijowie. Kilkanaście tysięcy Ukraińców zebrało się przed południem na placu Niepodległości. Manifestanci blokują też budynki rządu i administracji prezydenta.
Na placu Niepodległości słychać występy muzyczne i polityczne. Do walki zagrzewają liderzy opozycji, wśród nich Arsenij Jaceniuk. Zachęca on do pozostania na placu, a także blokowania budynków rządowych. Przypomina, że najważniejszym żądaniem jest dymisja rządu Mykoły Azarowa.
Ludzie na placu są oburzeni działaniami władz – szczególnie pobiciem pokojowych demonstrantów, w większości studentów, w sobotę przed świtem. „To jest rozbój. Swojego narodu nie można tak traktować” – powiedział Polskiemu Radiu 60-letni kijowianin Pawło. Oburzeni są też ci, którzy blokują Radę Ministrów. Jest ich około półtora tysiąca. „Gdy zobaczyliśmy, że biją kobiety i dzieci rzuciliśmy pracę, naukę i przyjechaliśmy tutaj. Niech ta władza i następne wiedzą, że Ukraińców bić nie można” – powiedział Polskiemu Radiu student Saszko z Kosowa na zachodzie Ukrainy.
Opozycjoniści blokują też dojścia do siedziby administracji prezydenta. Jest tam kilkadziesiąt osób. Deputowany opozycji Wołodymyr Szulha powiedział Polskiemu Radiu, że oponenci władz muszą kontrolować sytuację, aby nie dopuścić do takich prowokacji, jak wczoraj, gdy nieznani nikomu dresiarze, jakoby nacjonaliści, zaatakowali milicję i budynek administrację prezydenta.
Tymczasem, jak poinformowało ukraińskie MSW, w związku z akcjami protestu w stolicy zostaną wykorzystane dodatkowe siły wojsk wewnętrznych. Teraz w centrum miasta jest tysiąc żołnierzy . Nowi mają jakoby tylko zastąpić obecnie niosących służbę.