Policja zapowiada kolejne zatrzymania w sprawie burd podczas wczorajszego marszu niepodległości. Dotychczas zatrzymano 72 osoby. Jak powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji, ustalani są pozostali uczestnicy zajść. Wśród zatrzymanych jest jedna osoba, która brała udział w podpaleniu tęczy na Placu Zbawiciela.
Są też trzy osoby, które będą odpowiadać za atak na ogrodzenie ambasady rosyjskiej, za wrzucanie rac i podpalenie budki strażniczej policjanta przed ambasadą. To jednak nie wszyscy, którzy dopuszczali się łamania prawa w tych miejscach. Poszukiwany jest między innymi mężczyzna, który uczestniczył w podpalaniu tęczy na Placu Zbawiciela, a był zamaskowany.
Mariusz Sokołowski wyraził ubolewanie, że Święto Niepodległości dla niektórych środowisk stało się świętem zadymy narodowej. Dodał, że póki uczestnicy Marszu Niepodległości nie odetną się od grup pseudo kibicowskich to spokoju nie będzie.
Tegoroczny marsz nie był jednak największą zadymą od lat – podkreślił rozmówca IAR. Zwrócił uwagę, że w porównaniu z rokiem ubiegłym i tym co działo się dwa lata temu, skala incydentów była znacznie mniejsza.
Wieczorem w Warszawie było już spokojnie, chociaż siły policyjne były wystawiane w różnych miejscach na terenie miasta jeszcze do późnej nocy.
Siedmiu rannych policjantów, co najmniej 67 osób zatrzymanych. To aktualny bilans zamieszek podczas Marszu Niepodległości, który przeszedł ulicami Warszawy.
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji, aspirant Mariusz Mrozek, mówi IAR, że chuligani w najbliższym czasie usłyszą zarzuty, choć za wcześnie, by mówić o konkretach.
„Na pewno będą to zarzuty czynnej napaści na policjantów, obrażania nich, niszczenia mienia. Na tę chwilę najważniejsze jest jednak zapewnienie porządku w mieście” – tłumaczy rzecznik.
Marsz został rozwiązany na wniosek policji o 16:42, krótko po ataku wandali na skłot przy ulicy księdza Skorupki. Podobnych incydentów było w czasie trwania Marszu Niepodległości kilkanaście.
„Na ul. Goworka zaatakowano policjantów z zespołu antykonfliktowego, którzy nie byli uzbrojeni. Na teren Ambasady Rosyjskiej wrzucono racę, spłonęła budka strażnicza na jej terenie. Odnotowaliśmy też kilka incydentów na placu Na Rozdrożu. To wszystko spowodowało rozwiązanie marszu” – wyjaśnia Mariusz Mrozek.
Organizatorzy nie uznali decyzji ratusza, twierdząc, że nie zostali o niej poinformowani, a o rozwiązaniu Marszu dowiedzieli się z mediów. Część uczestników rozeszła się do domów, część przeszła na Agrykolę, gdzie odbył się wiec kończący Marsz.
Marsz Niepodległości w Warszawie cieniu zamieszek. Zgromadzenie po godzinie zostało zdelegalizowane przez stołeczny Ratusz, jednak jego uczestnicy kontynuowali marsz do końca. Marsz wyruszył z centrum Warszawy o 15:40.
Już po godzinie został rozwiązany przez Ratusz, na wniosek policji. Powodem był atak na skłot Przychodnia przy ulicy Księdza Skorupki. Doszło do starć. Na razie nie wiadomo, że za atakiem stoi grupka osób, która odłączyła się od marszu. Mieszkańcy skłotu obrzucali z dachu narodowców między innymi koktajlami Mołotowa. Do późnych godzin nocnych skłotu ma pilnować stołeczna policja.
W trakcie trwania marszu spłonęła też zrobiona ze sztucznych kwiatów tęcza na Placu Zbawiciela. Organizatorzy odżegnują się od tego incydentu i twierdzą, że nie była ona na ich trasie. Gaszący pożar strażacy zostali obrzuceni kamieniami i musieli przerwać akcję. Najpoważniejszy był incydent pod ambasadą rosyjską. Uczestnicy Marszu obrzucili jej gmach petardami i racami. Spłonęła również budka strażnicza. W kierunku policjantów, którzy zablokowali potem wejście do Ambasady, poleciały kamienie.
Rzecznik MSZ złożył na twitterze „Wyrazy ubolewania w związku z burdami przed Ambasadą Federacji Rosyjskiej w RP” I dodał: „Nie ma usprawiedliwienia dla chuligaństwa. Potępiamy łamanie Konwencji Wiedeńskiej”- dodaje. Bardziej radykalny w reakcji był później minister spraw zagranicznych. Radosław Sikorski – również na Twitterze – napisał: „Nacjonalistyczna bandyterka naruszająca nietykalność ambasad przynosi nam wstyd przed światem” i dodał: „To przestępstwo i obciach, a nie patriotyzm.”
Narodowcy twierdzili, że nie otrzymali z Ratusza informacji o rozwiązaniu marszu. Dlatego go kontynuowali. Jak tłumaczyli, szli na Agrykolę, gdzie potem odbył się legalny już wiec. Artur Zawisza z Ruchu Narodowego uważa, że poboczne incydenty nie powinny prowadzić do delegalizacji marszu. „Żaden świstek z Ratusza nie zatrzyma marszu Polaków ku niepodległości”- mówił Zawisza. Po drodze doszło jeszcze do kilku starć na Placu na Rozdrożu.
Do tej pory zatrzymano 54 osoby, 7 policjantów zostało rannych podczas marszu. Zajścia potępił premier, który wezwał polityków do publicznego zajęcia stanowiska w tej sprawie. Sam mówił, że jest mu przykro i wstyd, a takie zajścia jak w Warszawie nie mogą mieć miejsca. Pośrednio obarczył za nie winą PiS i atmosferę jaką ta partia kreuje w przemówieniach swojego prezesa.
Prezydent wskazywał natomiast na konieczność powrotu do zapisu o zakazie zasłaniania twarzy. Posłowie wykreślili go z nowelizacji ustawy o zgromadzeniach. Jak wskazywała w rozmowie z IAR rzeczniczka Kancelarii Prezydenta Joanna Trzaska-Wieczorek, w sytuacji gdy prowodyrzy zajść są zamaskowani, trudno ustalić ich tożsamość.
Mimo oficjalnego rozwiązania Marszu Niepodległości, organizatorzy nie przyjęli decyzji ratusza. Manifestanci dotarli do Agrykoli. Tam odbył się inny, niezależny od marszu wiec kończący marsz środowisk skrajnej prawicy i ONR.
Organizator nie uznał rozwiązania manifestacji. Witold Tumanowicz powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że nie zostały wypełnione wszystkie kroki formalne. Jak tłumaczył, nie otrzymał z ratusza oficjalnej informacji na ten rozwiązania marszu. Dodał, że nawet jeśli marsz został oficjalnie odwołany to jego uczestnicy chcą i mają prawo przejść na legalny wiec na Agrykoli, gdzie zaplanowano przemówienia i oficjalne zakończenie Marszu.
Artur Zawisza z Ruchu Narodowego uważa, że decyzja o rozwiązaniu „Marszu Niepodległości” była zła. Jak powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, decyzja Ratusza podjęta na wniosek policji, nic nie zmieni. Dodał, że poboczne incydenty nie powinny prowadzić do delegalizacji marszu. „Żaden świstek z Ratusza nie zatrzyma marszu Polaków ku niepodległości”- mówił Zawisza.
Tymczasem policja informuje, że pochód zagrażał bezpieczeństwu osób. Rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek mówił, że dochodziło do groźnych sytuacji, jak na ulicy księdza Skorupki. Tam grupy osób obrzucały się kamieniami, w ruch poszły też butelki napełnione płynem łatwopalnym i race. „Potrzebna była zdecydowana reakcja policji i takie decyzji zostały podjęte”- mówił Mrozek.
Członkowie lewicowego squatu „Przychodnia”, znajdującego się przy ulicy Skorupki, informują, że uczestnicy Marszu byli wobec nich agresywni. Po godzinie 16:00 grupa uczestników odłączyła się od czoła pochodu w boczną ulicę. Obrzucili squat kamieniami, powybijali szyby. Interwencja służb medycznych nie była konieczna.
Podczas Marszu Niepodległości spłonęła tęcza znajdująca się na Placu Zbawiciela. Gaszący ją strażnicy zostali obrzuceni kamieniami. Rzecznik warszawskiej straży pożarnej – Artur Laudy – relacjonuje, że osoby zgromadzone przy Placu Zbawiciela były agresywne wobec strażaków. Gdy ci próbowali gasić pożar zostali obrzuceni kamieniami. Strażacy musieli przerwać akcję. Tęcza prawie doszczętnie spłonęła.
Odrestaurowana tęcza, składająca się ze sztucznych kwiatów, stała na Placu Zbawiciela zaledwie kilka dni. Naprawa, która zakończyła się w miniony czwartek kosztowała ponad 60 tysięcy złotych.
Później uczestnicy Marszu zaatakowali Ambasadę Rosji, obrzucili budynek petardami i racami. Spłonęła również budka strażnicza. Część z agresorów jest zamaskowana. Funkcjonariusze zablokowali wejście do Ambasady. W kierunku policjantów poleciały kamienie.
Jest już reakcja polskiej dyplomacji na ten incydent. „Wyrazy ubolewania w związku z burdami przed Ambasadą Federacji Rosyjskiej w RP” – napisał na Twitterze rzecznik polskiego MSZ-tu Marcin Wojciechowski. „Nie ma usprawiedliwienia dla chuligaństwa. Potępiamy łamanie Konwencji Wiedeńskiej”- dodaje.
Zgodnie z Konwencją Wiedeńską, ambasada jest częścią terytorium państwa, które reprezentuje.
Podczas Marszu kilkanaście osób zostało zatrzymanych, 5 policjantów zostało rannych.
Premierowi przykro i wstyd po incydentach na warszawskim Marszu Niepodległości. Zgromadzenie narodowców zostało rozwiązane po zamieszkach, do których doszło w trakcie. Szef rządu mówił, że Święto Niepodległości w Warszawie miało dwa oblicza – spokojnego marszu zorganizowanego przez prezydenta i manifestacji narodowców.
Zdaniem premiera Tuska, takie protesty jak ten zorganizowany przez narodowców podsycają niektóre słowa wypowiadane przez liderów polskiej prawicy. W opinii szefa rządu, każdy polityk powinien teraz publicznie powiedzieć co sądzi o tych zamieszkach.
Donald Tusk chwalił pracę policji podczas uroczystości. Jego zdaniem, funkcjonariuszom udało się utrzymać protestujących w „elementarnej dyscyplinie”. Szef rządu opóźnił swój wylot do Paryża, gdzie weźmie udział w szczycie poświęconym bezrobociu wśród młodych. Wizytę we francuskiej stolicy polski premier skróci. Po powrocie do kraju ma rozmawiać z ministrem spraw wewnętrznych, ma wyciągnąć konsekwencje z tych zajść.