Miał wyjątkowy dar. Potrafił słuchać. Jak nikt inny, z wielką uwagą i akceptacją. Nigdy z góry nie oceniał. Nie znam nikogo innego kto to potrafi…
Dlatego tak lgnęliśmy do Adasia. Wszyscy z Gazety. Monika Rosmanowska, Jarek Kubalski, Piotrek Burda i ja. Z naszymi powikłanymi losami, samotnością, niepokojami, buntem szliśmy pogadać z Adasiem. A on wysłuchiwał długich tyrad z tym swoim ciepłym, lekkim uśmiechem. I nigdy nie potępiał.
Może dlatego był naszym najlepszym sumieniem…
Od tej strasznej chwili, kiedy dowiedziałam się o Jego śmierci przez głowę przebiegają mi setki obrazów, fragmentów rozmów, sytuacji związanych z Jego obecnością w moim życiu.
Rok 2010 Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. Siedzimy w redakcji Gazety. Zastanawiam się komu kibicować, Adaś oczywiście kibicuje Hiszpanii. Ja wybieram Francję. Śmieje się ze mnie, że chyba tylko dlatego, że podoba mi się trener Raymond Domenech. – A Ty wiesz, że ja nie miałbym szans być w jego drużynie, nawet gdybym był najlepszym piłkarzem na świecie – pyta. – Nigdy nie będziesz najlepszym piłkarzem, nawet moja bogata wyobraźnia tego nie przyjmuje – odgryzam się. Adam parska śmiechem. – Nie, bo jestem spod znaku Skorpiona, a Domenech wierzy w magię, przed meczami stawia sobie karty, chodzi do kabalistów i któryś kiedyś przestrzegł go przed Skorpionem – opowiada. Słucham z zaciekawieniem. Później wśród znajomych „błyszczę” wiedzą o upodobaniach trenera Domenecha. To dzięki Tobie Adasiu…
Dwa lata wcześniej Adaś wciąż mi towarzyszy. To straszny czas w moim życiu, choroba nowotworowa zabiera Tomka, mojego męża, kiedyś zresztą szefa Adasia, gdy ten podjął współpracę z Radiem Kielce. Adaś przyjeżdża, przesiaduje ze mną godzinami. Jest na każde wezwanie. Słucha i cierpliwie po stokroć tłumaczy, że życie jednak ma sens. Berenika, Borys zadają mu setki pytań. Adasia dzieci rozśmieszają ale odpowiada jak najbardziej poważnie. Któregoś dnia Borys nie może sobie poradzić z ułamkami. Dzwonię do Adasia, on lekko zaskoczony mówi: – Daj Borysa. Słucham jak przez telefon Borys próbuje zrozumieć o co chodzi i odrabia lekcje, choć długo to trwało. Następnego dnia rano w Gazecie Adaś pyta: – Skąd Ci przyszło do głowy, że ja mam pojęcie o matematyce?. – Przecież skończyłeś prawo. – A jaki związek ma prawo z ułamkami – dopytuje. – Taki trochę bardziej niż filologia polska, a poza tym zawsze miałeś same „piątki”, nawet na studiach – rzucam zgryźliwie.
I znów to roześmiane parsknięcie. – Twoja pokrętna logika nie przestaje mnie zadziwiać.
Borys dostał dobrą ocenę, a Adaś przy rozwikłaniu zadań ułamkowych z piątej klasy wspierał się wtedy internetem.
Dzieci go ubóstwiały. Gdy z Tarnowa przyjeżdżała jego siostra z dwójką maluchów zawsze wyciszał telefon, żeby mogły spokojnie spać. Zafascynowany opowiadał o najmłodszym szkrabie, któremu z buzi nie schodził uśmiech. – Co za dziecko, mówię wam, on nigdy nie płacze, on się wciąż uśmiecha, nie do pojęcia, jemu zawsze jest dobrze – dziwił się.
Adaś, w którego oczach też wciąż czaił się uśmiech.
Często martwiliśmy się o niego. Adaś potrafił pracować od rana do wieczora nie jedząc, nie pijąc. Monika wyciągała go na „śmieciowe jedzenie”, najczęściej frytki, bo Adaś był wegetarianinem. Starałam się robić mu herbatę, żeby chociaż czegoś się napił – polubił owocową. Kubuś też miał dla niego rady. Uznał, że Adaś musi się więcej ruszać. Najlepiej żeby kupił sobie motocykl harleya, bo będzie mógł wyjechać w Polskę, a ubranemu w skórę, z indiańską urodą mało która dziewczyna się oprze.
Adaś śmiał się do rozpuku z tej wizji i tych kobiet, od których nie może się opędzić.
Aż taką spotkał. Trzy tygodnie temu. Umówiliśmy się na grilla, dla Adasia obowiązkowo sery i cukinia na ruszt. Jak zwykle z siebie żartujemy. – A wiecie, że dziś wreszcie spotkałem kobietę mojego życia, kobietę, która nie mogła ode mnie oderwać wzroku – mówi Adaś. Popatrzyłyśmy z Moniką na niego podejrzliwie i niemal równocześnie: – Lepiej powiedz ile miała lat? Rozbawiony parsknął tym swoim śmiechem. – No może ze trzy, ale autentycznie. Siedziałem na przystanku, ona zaczęła mi się przyglądać i to tak, że nawet na chwilę nie odrywała wzroku. Jej mama nie mogła jej ode mnie odciągnąć. Stała, gapiła się na mnie i wciąż się uśmiechała…
Dlaczego mnie to nie dziwi Adasiu?
Joanna Gergont
Gazeta Wyborcza w Kielcach, od 2 lat Radio Kielce