29 topoli zostało wyciętych przy kieleckim zalewie i wzdłuż Silnicy. Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że firma, która powinna dbać o zieleń nie wykonuje prac właściwie. Dodają, że korony drzew podczas wycinki wpadają do zalewu, a gałęzie i pnie pływają po wodzie.
Tereny wzdłuż rzeki określane są mianem zielonej strefy Kielc i powinny być chronione, tak jak to niejednokrotnie obiecywała Rada Miasta, mówią mieszkańcy tej okolicy.
Przy ścieżce rowerowej, wycięto między innymi topolę, która według ekologów mogła mieć nawet 130 lat. Średnica pnia liczy blisko 2 metry, a obwód mierzy prawie 12 metrów.
Głównym powodem wycięcia drzew był ich stan. Wiele z nich miało zachwianą statykę, mogły się przewrócić. Były wśród nich drzewa obumarłe, czy uszkodzone w czasie burzy, wyjaśnia Sylwester Bętkowski z wydział ochrony środowiska Urzędu Miasta.
Korony tych drzew sięgały nad ścieżkę pieszą. Istniało duże prawdopodobieństwo wypadku. Żeby te drzewa nie stwarzały niebezpieczeństwa, musiałyby być całkowicie pozbawione gałęzi, ale wtedy nie spełniałyby swoich funkcji ekologicznych, a ich wygląd pozostawiałby wiele do życzenia, przekonuje Sylwester Bętkowski.
7 sierpnia nad miastem przeszła wichura, w trakcie, której wiele z tych drzew zostało połamanych. Urzędnicy nie wykluczają dalszych wycinek, w celu zapewnienia bezpieczeństwa osób tam spacerujących.
Paweł Klepka