Spółka Polcom Investment III nie kupi kieleckiego dworca PKS. Inwestor nie zgodził się na przedłużenie umowy przedwstępnej, która wygasła końcem września. Jak informowaliśmy, w piątek z prośbą o prolongatę zwrócił się do słowackiej spółki likwidator PKS Kielce Marek Wołoch.
Musiał to zrobić, bo transakcji nie można było sfinalizować, z powodu braku wpisu do ksiąg wieczystych jednej z działek, obejmujących teren dworca. Na przeszkodzie stanęło też rozpoczęcie sprawy sądowej, w sprawie korekt granic jednej z działek. Starania, pod koniec września rozpoczęła właścicielka terenu.
To, jak wyjaśnia Marek Wołoch, sprawiło, że inwestor nie zdecydował się na przedłużenie obowiązywania umowy przedwstępnej. Decyzja ta oznacza, że kieleckiemu PKS może grozić upadłość. Marek Wołoch ma jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie. Jak twierdzi, teraz są dwie możliwości: ogłoszenie przetargu na powtórną sprzedaż majątku przewoźnika, lub upadłość firmy.
– W tym tygodniu, zwrócę się do Ministerstwa Skarbu Państwa o zgodę na sprzedaż części przedsiębiorstwa, wraz z dworcem. W najbliższych dniach, znana ma być również wycena tak zwanej przewozowej części spółki, czyli 45 autobusów obsługujących około 40 linii. Od tych dwóch rzeczy będą zależały moje dalsze działania w sprawie spółki” – informuje likwidator kieleckiego PKS.
Firma deweloperska Polcom Investment chciała zapłacić za kielecki dworzec 19 milionów złotych. W związku z tym, że umowa nie została dotrzymana, PKS do 31 października będzie musiał zwrócić ponad 2 mln zł zaliczki, którą wpłacił inwestor. Marek Wołoch liczy, że kwotę tą uzyska ze sprzedaży majątku należącego do spółki.
PKS Kielce jest w stanie likwidacji od listopada 2010 roku. Spółka zlikwidowała nierentowne kursy, wyprzedała zbędny majątek, zredukowała też liczbę pracowników o prawie połowę, do około 100 osób. W przypadku czarnego scenariusza, a więc upadłości kieleckiego przewoźnika, autobusy PKS Kielce przestałyby kursować, a załoga straciłaby miejsca pracy.
Robert Felczak