Wyższa Szkoła Humanistyczno-Przyrodnicza w Sandomierzu odpiera sugestie miejskich radnych dotyczące tragicznej sytuacji finansowej uczelni. Zdaniem samorządowców dowodem na to są zwolnienia pracowników, problemy z regulowaniem rachunków za media i braku perspektyw rozwoju.
Rada Miasta w wystosowanym piśmie zwróciła uwagę, że uczelnia działa na przekazanym majątku komunalnym, a brak należytej troski o niego budzi niepokój mieszkańców. Istnieją także uzasadnione obawy, że posiadane przez szkołę nieruchomości mogą stanowić gwarancję dla ewentualnie zaciąganych zobowiązań, co może spowodować, że dorobek miasta dostanie się za bezcen w ręce osób, które nie będą zainteresowane prowadzeniem działalności naukowej i dydaktycznej.
Sytuacją zaniepokojony jest także burmistrz Sandomierza Jerzy Borowski, który w rozmowie z Radiem Kielce powiedział, że miasto za symboliczną złotówkę przekazało uczelni obiekty z przeznaczeniem na działalność edukacyjną. Zwrócił także uwagę, że placówka, która była kiedyś na szczytach rankingów licencjackich szkół wyższych w Polsce, ograniczyła swoją działalność do weekendowych płatnych studiów podyplomowych. Obecnie na WSHP studiuje około 300 osób, podczas, gdy w latach świetności było ich około 5 tysięcy.
Odpowiadając na te zarzuty rzecznik Wyższej Szkoły Humanistyczno-Przyrodniczej Wiesław Warzecha powiedział, że szkoła nie działa na majątku komunalnym, ponieważ wszystkie obiekty zarówno przy ul. Krakowskiej jak i Portowej stanowią jej własność. Zapewnił również, że placówka nie ma żadnych obciążeń na hipotece, a istniejące problemy płatnicze są przejściowe i wynikają m. in. z nieuregulowania przez miasto należności za pobyt powodzian w akademiku. Jak dodał rzecznik, redukcja pracowników i sprzedaży akademika to z kolei część programu restrukturyzacji uczelni.
Apel Rady Miasta został odebrany na WSHP jako działanie napastliwe i szkodliwe dla uczelni. Zajmie się nim na najbliższym posiedzeniu senat uczelni.
Grażyna Szlęzak-Wójcik












