Łabędź z ostrowieckiego parku, który połknął żyłkę z haczykiem powinien jak najszybciej trafić do lekarza weterynarii. Inaczej zdechnie. Próby złapania ptaka na razie się nie powiodły, bo ani straż pożarna, ani miejska nie mają odpowiedniego sprzętu.
Młodego łabędzia z żyłką, zwisającą z dziobu zobaczył jeden z mieszkańców Ostrowca. Choć zaraz zawiadomił służby miejskie, ptak nie został złapany. Okazało się, że strażnicy miejscy i pracownicy Zakładu Usług Miejskich, którzy opiekują się ptactwem, zadomowionym w parku, nie byli przygotowani do takiej akcji.
Straż pożarna, która także zjawiła się w parku miejskim, okazała się bezradna. Strażacy przyznali, że o ile bez problemu mogą pomagać ptakom, które przymarzły, to nie mają siatek pozwalających do odławiania chorych gatunków. W takiej sytuacji najlepiej sprawdziłaby się policyjna siatka, ale nikt nie zamierza jej sprowadzać.
Robert Grudzień z PSP w Ostrowcu Świętokrzyskim przyznaje, że łabędzia będzie można złapać dopiero jak osłabnie z głodu.
Staw będzie teraz doglądany nie tylko przez strażników miejskich, ale także przez służby komunalne. Andrzej Kaniewski, szef ostrowieckiej Straży Miejskiej, obiecuje, że jego podwładni ze szczególną uwagą będą przyglądać się łabędziom.
Jednak lekarz weterynarii ostrzega, że zwlekanie z odłowieniem chorego ptaka, może skończyć się jego padnięciem. Nie wiadomo, jakie obrażenia spowodował haczyk i jak długo łabędź pozostaje bez pożywienia. Mieszkańcy Ostrowca dodają, że widzieli też kaczki, złapane na takie wędkarskie haczyki, choć łowienie ryb, a więc używanie wędek na tym stawie jest oficjalne zakazane.
Teresa Czajkowska