Niewiele pożytku z białego orlika mieli w tym sezonie sandomierzanie. Obiekt uruchomiono na początku listopada, w połowie stycznia wystąpiła awaria agregatu, a po niej kolejne, różnego rodzaju usterki. W tym czasie obiekt był czynny okresowo, a zupełnie przestał działać w drugim tygodniu ferii zimowych.
Co więcej, w mieście trudno było znaleźć instytucję odpowiedzialną za sprawną pracę obiektu. Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 Waldemar Gosek, przy którym jest zlokalizowane lodowisko powiedział, że do niego należy jedynie administrowanie obiektem, a za stronę techniczną odpowiedzialny jest MOSiR.
Tej opinii nie podziela dyrektor tej instytucji Janusz Chabel, który stwierdził, że na prośbę wiceburmistrz Sandomierza Ewy Kondek, Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji jedynie pomagał w bieżącym utrzymaniu białego orlika. Wziął też na siebie uruchomienie sztucznego lodowiska, ponieważ wynajęcie specjalistycznej firmy miało kosztować około 40 tysięcy złotych.
Jak stwierdził Janusz Chabel – jego pracownicy nie mieli doświadczenia w prowadzeniu tego typu obiektów i nie radzili sobie z usuwaniem kolejnych usterek. A tych przybywało. Po naprawie sterownika umożliwiającego pracę agregatu, pod wpływem mrozu zepsuł się hydrant zasilający obiekt w wodę, ponadto rozszczelnił się układ z glikolem, który schładza taflę. Wspólnie ze strażą pożarną kilka razy próbowano wykonać równą taflę, jednak bezskutecznie. Obecnie naprawione są już wszystkie usterki, ale biorąc pod uwagę zbliżającą się wiosnę i rosnące temperatury bardzo trudne i kosztowne byłoby utrzymanie lodowiska.
Biały Orlik powstał w Sandomierzu rok temu. Kosztował 48 tysięcy złotych. Pieniądze pochodziły z budżetu miasta i z ministerstwa sportu.
Grażyna Szlęzak-Wójcik