Członkowie sekcji spadochronowej Aeroklubu Kieleckiego domagają się odwołania dyrektora Aeroklubu- Grzegorza Szczodraka. Zarzutów pod jego adresem jest dużo. Miłośnicy skoków twierdzą, że nie dba o rozwijanie sportów na lotnisku, dlatego wiele młodych osób wybiera odległe lotniska, gdzie atmosfera i warunki są zdecydowanie lepsze.
Twierdzą też, że dyrektor działa na szkodę całego Aeroklubu i podejmuje nieprzemyślane decyzje.
Krzysztof Kozubek- jeden ze spadochroniarzy wyjaśnia, że władze klubu nie robią nic, aby zatrzymać u siebie miłośników sportów lotniczych. Władze klubu sprawiają wrażenie, jakby usiłowały skłonić adeptów szkoleń do zapłacenia pieniędzy i opuszczenia lotniska.
Członkowie sekcji mówią, że kiedy chcą skakać ze spadochronem, nagle okazuje się, że brakuje paliwa, bo nie miał go kto kupić, albo nie ma dla nich pilota. Zdarzały się też dziwne sytuacje, kiedy samolot zepsuł się akurat na weekend, w którym miały być wykonywane skoki. Członkowie sekcji od kilku lat starali się o zakup nowego, oszczędnego samolotu, kupiono jednak inny, który nie spełnia wymagań, stoi w hangarze i przynosi straty. Sposobem na uzdrowienie sytuacji, ich zdaniem jest tylko zmiana dyrektora. Wniosek w sprawie jego odwołania jest już gotowy.
Na zmianę władz Aeroklubu liczą też urzędnicy z gminy Masłów, którzy obserwują sytuację na lotnisku. Bogusław Krukowski, sekretarz gminy tłumaczy, że na lotnisku nie rozwija się działalność sportowa.
Dyrektor Aeroklubu Grzegorz Szczodrak był dziś niedostępny na lotnisku. Nie odbierał również telefonu komórkowego. Kilka dni temu na łamach Echa Dnia stwierdził jednak, że załatwianie takich spraw za pomocą mediów jest mało eleganckie.
Michał Michta