– Gdybym był winny, sam podałbym się do dymisji- w ten sposób burmistrz Sandomierza odniósł się do zarzutów, postawionych mu przez Prokuraturę Rejonową w Opatowie. Po ponad dwumiesięcznym zwolnieniu lekarskim Jerzy Borowski stawił się dzisiaj w pracy.
Zdaniem śledczych, którzy opierają się na dokumentach
Najwyższej Izby Kontroli z postępowania, przeprowadzonego od stycznia
2005 do marca 2007 roku, burmistrz złamał przepisy ustawy o
rachunkowości, ponieważ w ratuszu nie prowadzono ksiąg rachunkowych dla
nieruchomości, będących w zasobach gminy. Jerzy Borowski zarzuty
odpiera.
Długą absencję burmistrza w pracy komentowano w mieście chęcią uniknięcia przesłuchania prokuratorskiego. Jego termin był w tym przypadku bardzo istotny. Gdyby do marca śledczym nie udało się przesłuchać burmistrza, to sprawa uległaby przedawnieniu. Tak się nie stało. Burmistrz musiał jednak złożyć wyjaśnienia, ponieważ jedno ze zwolnień lekarskich poddane zostało weryfikacji. Biegły, powołany przez prokuraturę stwierdził, że burmistrz może uczestniczyć w czynnościach procesowych.
– Nadal trwa postępowanie, strona podejrzana składa wnioski, wszystko zależy od tego, jakie one będą i jak długo będą rozpatrywane – powiedział Sławomir Mielniczuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
Burmistrz Sandomierza w rozmowie z naszą reporterką stwierdził, że nie ma sobie nic do zarzucenia, ponieważ księgi rachunkowe nieruchomości na zlecenie magistratu prowadziła miejska spółka- Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Powołuje się na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, który – jego zdaniem – daje możliwość zlecenia takiego zadania.
Postępowanie w Prokuraturze Rejonowej w Opatowie być może zakończy się jeszcze w tym miesiącu. Sprawa albo zostanie umorzona, albo do sądu trafi akt oskarżenia.
Grażyna Szlęzak-Wójcik
fot. www.jerzyborowski.eu