Mieszkańcy kieleckiego osiedla Bocianek są rozżaleni postawą urzędników i drogowców. Po tym jak ulica Świętokrzyska stała się drogą ekspresową, ich osiedle zostało ogrodzone wielkimi ekranami, zlikwidowano lokalne zjazdy, a mieszkańcom zabrano jeden z przystanków.
We wtorek zorganizowano spotkanie, na które zaproszono także
posłów. Ludzie mówili, że skoro miasto nie chce im pomóc, to powinni
się tym zająć parlamentarzyści.
Włodzimierz Pasternak, przewodniczący Rady Nadzorczej spółdzielni Bocianek twierdzi, że odkąd nowa droga została oddana do użytku, mieszkańcy mają same problemy. Tłumaczy, że chodniki wzdłuż ulicy Świętokrzyskiej są ogrodzone wysokimi ekranami, nie ma tam oświetlenia i dlatego doszło już do kilku napadów i kradzieży. Ewa Sayor, dyrektor kieleckiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad powiedziała, że inwestycja nie została jeszcze odebrana stąd można jeszcze wprowadzić drobne poprawki. Odnosząc się wypowiedzi mieszkańców, stwierdziła, że porównywanie odgrodzonego osiedla do getta jest nieuprawnione.
Mieszkańcy zaprosili troje posłów. Artur Gierada wysłał swojego przedstawiciela, zaś posłanka Beata Kempa, na której prośbę przesunięto termin spotkania, spóźniła się na nie prawie 40 minut. Punktualnie zjawił się tylko Jan Cedzyński z Ruchu Palikota. Jego zdaniem konieczne jest prowadzenie rozmów tak długo jak to będzie możliwe i w efekcie znalezienie złotego środka. Mieszkańcy chcą też przywrócenia przystanku autobusowego na wysokości stacji paliw i lepszego wyjazdu z osiedla.
Michał Michta