Ich lalki noszą stroje największych światowych projektantów, a wykonanych przez nich mebli mógłby pozazdrościć miłośnik najbardziej wyszukanych wnętrz. Ludzie z pasją do lalek, w ten weekend, gościli w Kielcach, w Muzeum Zabawek i Zabawy.
Kolekcjonerzy spotkali się w Kielcach nieprzypadkowo. Prezentowana jest tu wystawa pod tytułem „Od szmacianki do lalki Barbie. Rola kobiety i kanony kobiecego piękna na przestrzeni wieków”. Można na niej znaleźć lalki modowe (kostiumowe), tak zwane fashion dolls ze zbiorów krakowskiej kolekcjonerki, Magdaleny Mroczek-Stachowiak. Zresztą jej też nie mogło zabraknąć na tym zjeździe. Wspominała, że jako mała dziewczynka lubiła się bawić lalkami.
Dla kolekcjonerów
– W 1983 roku dostałam Barbie Great Shape, przywiezioną ze Stanów Zjednoczonych. I stąd zaczęła się moja miłość do lalek kostiumowych (modowych). Ta lalka przede wszystkim była wykonana z bardzo dobrej jakości materiału. Współczesne lalki Barbie niestety już nie trzymają tego poziomu. W biednych czasach PRL-u to naprawdę robiło wrażenie, a poza tym przedstawiała dorosłą kobietę, a takich lalek w Polsce nie było – podkreśla.
Na pytanie o wielkość w kolekcji, nie odpowiada, bo liczba nic nie mówi.
– Można lalki tylko zbierać. Można je zbierać i przebierać, a można też tworzyć dla nich ubrania, buty torebki. Można je też fotografować. Ja reprezentuję wypadkową tych rzeczy. Ja je stylizuję i fotografuję, i one podróżują ze mną po całym świecie – wyjaśnia.
Magdalena Mroczek-Stachowiak o lalkach kostiumowych może opowiadać długo, ale dla nas godzi się na duże uproszczenie.
– Generalnie produkowane są w dwóch skalach. 1:6 to są lalki, które państwo znają jako Barbie, choć w tej chwili nie tylko firma Mattel jest producentem lalek kostiumowych. Są kolekcjonerzy, którzy bardziej cenią sobie możliwość posiadania detali w strojach lalek, i dla takich osób produkowane są lalki w skali 1:4, bo taka wielkość pozwala już na użycie prawdziwych guzików, kieszeni, klamerek, zamków błyskawicznych, czyli tego wszystkiego, co powinno towarzyszyć garderobie. Ja sercem właśnie jestem z tymi lalkami, one są produkowane tylko dla kolekcjonerów – podkreśla.
Sesje zdjęciowe na całym świecie
Lalki Magdaleny Mroczek-Stachowiak noszą stroje od największych projektantów, m.in. Diora, Yvesa Saint Laurenta czy Johna Galliano.
Na dodatek także podróżują. A w miejscach, w których goszczą, mają wykonywane sesje zdjęciowe.
– Przed pandemią maiłam okazję odbywać wiele podróży i zawsze ze mną podróżowała jedna czy dwie lalki, które miały wykonane repliki strojów regionalnych, inspirowanych tradycją tego miejsca, do którego jechałam – tłumaczy.
Magdalena Mroczek-Stachowiak dba o najmniejsze nawet detale. Przed podróżą do Malezji, dla swojej lalki sprowadziła z tego kraju kawałek batiku, by lalka miała taki strój, jaki noszą prawdzie Malezyjki.
Piękne zdjęcia lalek wykonane przez Magdalenę Mroczek-Stachowiak można zobaczyć między innymi na Facebooku, na profilu „Magdollena”.
Żyję w świecie lalkowym
Wśród gości znalazła się również Izabela Kłos, która do Kielc przyjechała z Łodzi. Z zawodu jest projektantką mody, i jak mówi, ten zawód ma swój początek wśród lalek.
– Jak miałam sześć lat, to już zaczęłam szyć ubrania dla lalek. Najpierw były lalki, potem zaczęłam projektować dla ludzi, a teraz wracam do tej mniejszej wielkości i szyję ubranka dla lalek – śmieje się.
Dodaje, że minęło trochę czasu, zanim na nowo zajęła się lalkami.
– Jak miałam około 30 lat stwierdziłam, że muszę zacząć spełniać swoje marzenia i wtedy zaczęłam budować domek dla lalek w skali 1:12. To najpopularniejsza skala dla kolekcjonerów i budowniczych domków – wyjaśnia.
Izabela Kłos przyznaje, że dziś żyje w świecie lalkowym.
– Szyję ubrania, buduję domki, robię dioramy. Nie ma chyba dziedziny związanej z lalkami, w której nie byłabym aktywna – zaznacza.
Wykonanymi przez siebie przedmiotami wymienia się z innymi kolekcjonerami, a także sprzedaje je.
– Z zaskoczeniem stwierdziłam, że zapotrzebowanie na takie przedmioty jest. Szukają ich kolekcjonerzy lalek z całego świata – zaznacza.
Wykonane przez siebie prace pokazuje na profilu Lalabella na Facebooku.
Atrakcja nie tylko dla pań
Okazuje się, że lalki to nie jest tylko domena pań. Do Kielc przyjechał także Michał Twardowski z Krakowa, który robi domki dla lalek, a dokładnie jest mistrzem w wykonywaniu miniaturowych wnętrz.
– Pasja zaczęła się od wizyty w muzeum, w którym zobaczyłem piękny, miniaturowy domek. Zachwyciłem się tymi wnętrzami, które były stworzone – wspomina.
Wykonuje wszystko: od stolarki okiennej, po drzwi, komody.
– Głównie ze względów finansowych, łatwiej zrealizować swoje pomysły w miniaturach, niż w regularniej skali. Inspiruję się tym, co widzę w Internecie czy na żywo, ale w większości są to moje projekty. Fajnie jest wymyślić coś samemu, od podstaw, a potem to zrobić – zaznacza.
Michał Twardowski dodaje, że jego pasja ewoluuje.
– Na początku fascynowało mnie tworzenie mebli, potem robienie całych aranżacji, a teraz przeszło to w pasję robienia zdjęć – mówi.
Kolekcjonerzy już wyjechali, natomiast wystawę w Muzeum Zabawek i Zabawy można oglądać jeszcze do 3 maja.