Wszechobecność mediów społecznościowych i ich dostępność ułatwiają komunikację, ale też umożliwiają czerpanie korzyści z publikowanych informacji. Dlatego ważna jest umiejętność rozróżniania faktów od fake newsów. Czym jest dezinformacja i w jakim celu jest stosowana? Dlaczego tak łatwo jej ulegamy? Jak się bronić przed zalewem fałszywych newsów, postów, przekazów video? Jak oddzielić ziarno od plew?
Ekranowe krajobrazy życia społecznego stały się dla wielu z nas tak bliskie, że oddzielenie ich od rzeczywistego świata wydaje się niemożliwe. Intensywny rozwój technologii cyfrowych przyspieszył proces formowania ekosystemu platform, które zreorganizowały dotychczasowy porządek społeczny i gospodarczy. Wszechobecność mediów społecznościowych, ich dostępność z poziomu urządzeń mobilnych, a także powszechne zastosowanie systemów przetwarzania danych w chmurze obliczeniowej oraz zaawansowanych analiz danych, algorytmów i sztucznej inteligencji, umożliwiają czerpanie korzyści ekonomicznych, politycznych, społecznych z pozyskanych, przetwarzanych, a także dystrybuowanych i publikowanych informacji. Dobra niematerialne – dane, informacje – to dziś zasoby strategiczne, których wartość porównywana bywa do wartości szlachetnych surowców materialnych i przemysłowych.
Obserwujemy dynamiczne przeobrażenia w procesach społecznego komunikowania się. Coraz częściej przyjmuje ono formę szybkiej i krótkiej informacji typu „instant” (np. wizualnej, audiowizualnej), silnie angażującej twórców i współtwórców, ale borykającej się z problemem weryfikacji źródeł danych, a w rezultacie brakiem należytej kontroli nad publikowanymi komunikatami. Współczesna przestrzeń cyfrowa wypełniona jest złożonymi wyzwaniami o znaczeniu krajowym i międzynarodowym. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje zjawisko dezinformacji.
W 2021 r. około 47 proc. osób w wieku 16-74 lat widziało nieprawdziwe lub wątpliwe informacje w witrynach internetowych / fot. pixabay.com
Labirynt dezinformacji
Przestrzenie mediów stały się środowiskiem, w którym współwystępują prawdziwe i fałszywe informacje, a ich propagacja przyjmuje globalny wymiar. Zjawisko dezinformacji nie jest wytworem epoki cyfrowej. Jej historyczne początki znajdziemy na przykład w działaniach rosyjskiej Państwowej Policji Politycznej (GPU, później KGB), która w latach 20-tych ubiegłego stulecia uruchomiła w swych strukturach jednostkę odpowiadającą właśnie za działania dezinformacyjne.
Dezinformacja to intencjonalne przekazywanie wiadomości wprowadzających odbiorcę w błąd. Zawiera nieprawdziwe lub częściowo fałszywe informacje, które realizują określone cele dezinformatora, stosującego psychologiczne mechanizmy wpływu społecznego, aby modyfikować emocje, postawy i zachowania odbiorców. Publikowane treści zazwyczaj poruszają problemy istotne dla funkcjonowania kraju, polaryzują opinie społeczne, wprowadzają stan zagrożenia oraz niepewności społecznej. Do ich udostępniania wykorzystywane są witryny internetowe, serwisy informacyjne, kanały w mediach społecznościowych, a także boty i narzędzia sztucznej inteligencji (AI) umożliwiające tworzenie materiałów deepfake. Te ostatnie, stosując algorytmy głębokiego uczenia się (ang. deep learning) i sieci neuronowe, otwierają perspektywy kreowania fałszywych fotografii oraz filmów, których bohaterowie wypowiadają określone kwestie w sposób łudząco przypominający ich realne pierwowzory.
Identyfikacja i przeciwdziałanie dezinformacji przybiera formy instytucjonalne. Wśród podmiotów zaangażowanych w ten proces znajdują się m.in. właściciele platform społecznościowych, redakcje mediów informacyjnych prowadzące działania fact-checkingowe funkcjonujące w modelu newsroomu, a także oddolne inicjatywy społeczne skupione wokół organizacji pozarządowych (NGO) i środowisk akademickich. Użytkownicy mediów stanowią istotne ogniwo w walce z dezinformacją, gdyż w wielu przypadkach to właśnie od nich zależy długość cyklu życia fałszywej informacji, jej zasięg i moc oddziaływania. Dlatego przed udostępnieniem jakiejś informacji, weryfikujmy jej źródło, a jeśli nie mamy pewności co do jej prawdziwości, nie udostępniajmy dalej.
Wojna informacyjna
Ostatnie trzy lata, to czas wyzwań. Pandemia COVID-19, która ogarnęła świat w 2019 roku i pozbawiała życia lub zdrowia wielu ludzi, jeszcze nie wygasła, a w marcu 2022 roku pojawił się kolejny kryzys – wojna w Ukrainie. W obu przypadkach obserwujemy znaczący udział mediów społecznościowych w rozprzestrzenianiu fałszywych informacji.
Ataki dezinformacyjne dotyczące rosyjskiej agresji w Ukrainie, obecne w polskiej przestrzeni medialnej, w początkowej fazie dotyczyły głównie potencjalnego braku dostępu do gotówki oraz rosnących cen paliw. W kolejnych odsłonach siały zamęt w realizowanych oddolnie oraz instytucjonalnie akcjach humanitarnych, krytykowały programy pomocowe i przedstawiały zagrożenia związane z obecnością uchodźców, potencjalnym atakiem Rosji na Polskę, a także budowały poczucie zagrożenia wybuchem III wojny światowej w przypadku zaangażowania wojsk NATO. Warto podkreślić fakt, że część dezinformacji antyukraińskiej została opublikowana z kont, które wcześniej propagowały teorie spiskowe, prezentowały treści antyszczepionkowe i antycovidowe.
Wojna informacyjna w Internecie i mediach społecznościowych toczona jest po obydwu stronach konfliktu, a wykorzystywana w niej cyfrowa broń, to także zaawansowane techniki obróbki obrazu i dźwięku. Przykładem ich zastosowania był zmanipulowany materiał wideo opublikowany na platformie Facebook, w którym pojawił się prezydent Wołodymyr Zełenski nawołujący do poddania się i złożenia broni. Właściciel Facebooka, firma Meta, szybko usunęła wideo, jednakże jego cyfrowe kopie nadal krążą w sieci.
W monitoring zasobów zawierających dezinformujące materiały medialne zaangażowały swe siły pozostałe wiodące platformy społecznościowe. Twitter, Instagram, TikTok, a także biznesowy LinkedIn aktywnie walczą z fake newsami pojawiającymi się w materiałach publikowanych przez użytkowników. Usuwają treści i blokują konta, które wykraczają poza zapisy regulaminowe.
Fikcyjne konta na Facebooku posiada około 9 proc. ogółu jego użytkowników / fot. pixabay.com
Człowiek zdezinformowany
Trudno mówić o naturze dezinformacji czy mechanizmach ją tworzących i upowszechniających bez przyjrzenia się procesom zachodzącym w umysłach odbiorców komunikatów medialnych. Zagrożenia dezinformacyjne płynące z przestrzeni medialnej wypełnionej fake newsami, propagandą czy niesprawdzonymi informacjami nie miałyby takiej siły rażenia, gdyby nie były uwikłane w ludzkie emocje czy wnioskowanie „na skróty”.
Istotnym powodem ulegania dezinformacji jest, nieco paradoksalnie, nasza potrzeba rozumienia otaczającego świata przy jednoczesnej niepewności posiadanej przez nas wiedzy i ograniczeniach w krytycznej analizie docierających informacji. Poczucie niedostatków wiedzy czy niepewności co do niej sprawiają, że jesteśmy mocno podatni na perswazję i dezinformację.
Informacje wykreowane jako względnie wiarygodne są niełatwe do weryfikacji dla przeciętnego odbiorcy mediów. Gdyż już sam fakt ich zaistnienia w mediach (nawet w mediach społecznościowych, opartych w znacznej mierze na subiektywizmach) dodaje im swoistej „nobilitacji”.
Oczywiście, w dzisiejszym świecie bardzo trudno posiadać gruntowną wiedzę w wielu różnych obszarach. Jednak, jeśli przyjrzymy się spektakularnym przykładom podatności na dezinformację – na przykład rozpowszechniony w USA ruch tzw. płaskoziemców, to można zakładać, że ogólne pojęcie o świecie, jakie zapewnia chociażby wykształcenie na poziomie maturalnym, jest ważną linią obrony przed dezinformacją, bo daje wiedzę na temat elementarnych prawidłowości świata fizycznego, przyrodniczego czy społecznego.
Innym ważnym aspektem sprzyjającym podatności na dezinformację jest brak gotowości do mentalnego wysiłku związanego z przetworzeniem docierających do nas licznych headline’ów, newsów, postów, artykułów, przekazów video itp. Nasze możliwości uważnej i świadomej analizy są mocno ograniczone: jest to uniwersalna oraz powszechna właściwość ludzkiego umysłu. Zjawisko to określane jest jako tzw. „oszczędność poznawcza” – koncentrujemy uwagę na tym, co w danym momencie jest szczególnie dla nas istotne czy interesujące, pobieżnie analizując całą resztę komunikatów.
Warto jednocześnie podkreślić, że nawet komunikaty o dużym, osobistym znaczeniu analizujemy powierzchownie, jeśli w danej chwili spieszymy się, jesteśmy zdenerwowani, zmęczeni lub chociażby głodni. Świadomy odbiór przekazów medialnych napotyka więc na kolejną restrykcję, wynikającą często z biologicznego poziomu ludzkiego funkcjonowania.
Co więcej, nadmiarowość przekazów nie sprawia, że niczego nie zapamiętujemy, lecz, że zapamiętujemy wybiórczo. W naszej pamięci na przykład zostaną przekazy wyraziste: obrazy nasycone silnym ładunkiem emocjonalnym, wzbudzające poczucie zagrożenia. Warto sobie wówczas zadać pytanie: na ile ten przekaz informuje o jakimś faktycznym stanie rzeczy lub jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia opisywanego zjawiska, a na ile jego celem jest wzbudzenie emocji (np. strachu), które mogą inicjować pewne zachowania (np. panikę), na których zależy twórcom takiego komunikatu.
Oprócz potrzeby rozumienia otaczającej rzeczywistości, ważnym motywem jest również potrzeba posiadania racji i niechęć do przyznania się do błędu w ocenie dowolnego obiektu czy zjawiska. Gdy informacje, które do nas docierają są niezgodne z posiadanymi przekonaniami, to chętnie je ignorujemy, aby uniknąć nieprzyjemnego doświadczenia dysonansu. Poszukujemy zatem argumentów i dowodów potwierdzających to, w co wierzymy, nawet jeśli czynimy to w sposób mało wiarygodny (tzw. „rozumowanie motywowane”). Ten mechanizm ilustruje m.in. sytuacje, w których raz „złapani na wędkę” dowolnej dezinformacji, niechętnie z niej rezygnujemy, gdyż pierwotnie w nią uwierzyliśmy. Czasami zatem wielu osobom łatwiej funkcjonować w rzeczywistości pełnej iluzji, wykreowanej na pożywce dezinformacji niż przyznać się (przed sobą oraz przed innymi), że system naszych przekonań, poglądów powstał na niewiarygodnych fundamentach.
Niniejszy materiał przez swój charakter popularnonaukowy prezentuje uproszczone spojrzenie dotyczące opisywanych zjawisk i procesów. Osoby zainteresowane pogłębioną refleksją zapraszamy do lektury publikacji naukowych z obszaru nauk społecznych i humanistycznych.
Dr Krzysztof Kuźmicz – medioznawca, dziennikarz, pedagog medialny, badacz i nauczyciel akademicki, certyfikowany tutor. Jest pracownikiem naukowo-dydaktycznym w Katedrze Nauk Społecznych Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Prezesem Zarządu Instytutu Analiz Społecznych Quantum. Ekspertem, badaczem, trenerem w grantach i projektach Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.