Zastanawiam się, jakimi ścieżkami podążała wyobraźnia autora niedawno wydanej powieści, który przedstawia przedhistoryczne dzieje Świętego Krzyża. Gdyby przyjąć jego wersję, należałoby uznać, że fundamentem naszej świętokrzyskiej tożsamości jest przemoc i nietolerancja.
Może warto więc odbyć pielgrzymkę po miejscach i zdarzeniach, które sprawiły, jacy dzisiaj jesteśmy?
Centrum na Górze
Historia jest opowieścią. Pisząc ją, przytaczamy ustalone fakty, swoje przeświadczenia na temat mechanizmów rządzących dziejami, szczególną wagę przypisujemy tym elementom, które uważamy za ważne z naszego dzisiejszego punktu widzenia. Jeżeli chcemy być rzetelni i profesjonalni, musimy pamiętać, żeby nie popełnić błędu anachronizmu, przykładając dzisiejsze miary i oceny do wydarzeń, które rozgrywały się w kompletnie innych niż nasze okolicznościach. Musimy wziąć pod uwagę odmienność horyzontów i przekonań ludzi, którzy byli przed nami. Posługując się analogią, tam gdzie zapisy i inne źródła historyczne są niepewne, musimy zachować ostrożność, podobnie – gdy staramy się wypełniać „białe plamy”.
Przyglądając się Łysej Górze w czasach, gdy z miejsca, które najprawdopodobniej było centrum kultu pogańskiego, przemieniała się w świętą górę katolików, musimy być szczególnie ostrożni, by zanadto nie fantazjować. Dokumenty i świadectwa dotyczące tych czasów są tak skąpe, że nawet nie mamy dostatecznych dowodów, by stwierdzić, kiedy (tak na pewno) benedyktyni przybyli na Łysą Górę.
A twierdzenie, że wiązało się to z wygnaniem i prześladowaniem okolicznej ludności, należy włożyć między bajki – nie ma na to żadnych dowodów, ani nawet śladów w dawnych baśniach i legendach, które można traktować przecież jako świadectwa ludowej pamięci.
„Czarownice świętokrzyskie” – mogły być kapłankami, ale i osobami znającymi tajemne formuły, także te na medyczne wykorzystanie ziół – zamieszkiwały zapewne okolicę i poniekąd mogły być beneficjentami przybycia mnichów. Można przypuszczać, że wiedza dotycząca zielarstwa, od momentu pojawienia się na Łysej Górze benedyktynów, była obiektem „wymiany”. Mnisi przywieźli ze sobą wiedzę i zioła, których „czarownice” nie znały. Znały natomiast doskonale florę okolic i potrafiły ją świetnie wykorzystać. Takie przypuszczenie nie jest bezpodstawne – mamy świadectwa, które potwierdzają, że mnisi uczyli okoliczną ludność upraw i wykorzystywali mieszkańców do pracy na roli. Byli również pomocni jako lekarze i felczerzy.
Trudno polemizować z faktem, że chrześcijaństwo na naszej ziemi, jak i wszędzie wokół, było pierwotnie religią narzuconą – jednak reszta domysłów jest już czystą spekulacją.
Jasna strona
Święty Krzyż, gdy już zyskał takie miano dzięki sprowadzeniu relikwii drzewa Krzyża Świętego, stał się, jak doskonale wiemy, niezwykle istotnym celem pielgrzymkowym dla Polaków, ustępując pierwszeństwa Jasnej Górze dopiero w połowie XVII wieku. To miejsce odwiedzał wielokrotnie król Władysław Jagiełło, również wtedy, gdy wyruszał z wojskiem do zwycięskiej bitwy pod Grunwaldem.
Mroczne dzieje Świętego Krzyża nie przypadają na lata posługi benedyktynów, ale na czasy po 1819 roku, kiedy na mocy ukazu rosyjskich zaborców nastąpiła kasata zakonu i tutejszego opactwa. Wtedy na długie lata budynki opuszczone przez mnichów stały się ciężkim więzieniem, które pochłonęło tysiące istnień ludzkich.
Mroczne czasy nie przysłoniły wciąż promieniejącej, jasnej strony Świętego Krzyża. Górował on nad okolicą w gorszych i lepszych czasach, pozostając symbolem nadziei i wiary w dobro. Moc jego oddziaływania znajdujemy w świadectwach odwiedzających to miejsce przez setki lat pielgrzymów i w całkiem przyziemnych dowodach: dał nazwę górom i całemu regionowi.
Gdy mówimy „świętokrzyskie”, zawsze dochodzimy do źródła tej nazwy. Nie powinniśmy jednak zapominać o innych ścieżkach, które prowadzą do naszej świętokrzyskiej tożsamości. Jest ich zapewne więcej, ja jednak proponuję na początek trzy, zachęcając do przypomnienia ich sobie w tę piękną porę roku.
Trzy ścieżki
Pierwszą z nich wiążę z tytanami naszej literatury i dziejopisarstwa: Wincentym Kadłubkiem, Janem Długoszem, Mikołajem Rejem z Nagłowic, Janem Kochanowskim z Czarnolasu, Wespazjanem Kochowskim z Gaju, Henrykiem Sienkiewiczem związanym z Oblęgorkiem, Adolfem Dygasińskim piewcą Ponidzia, Stefanem Żeromskim nierozerwalnie kojarzonym z Puszczą Jodłową, Kielcami i tylu innymi miejscami naszej ziemi, Witoldem Gombrowiczem z Małoszyc i Wiesławem Myśliwskim z Dwikoz i Sandomierza. Bogata i kręta to ścieżka, można ją zatem podzielić na etapy, a poza wszystkim każdy z tych związanych z ziemią świętokrzyską pisarzy wystarczy na temat dla całego szlaku. Mapę przejazdu wyznaczy wam GPS, ja zestawiam te nazwiska, by zwrócić uwagę, jak bogate i różnorodne odniesienia do naszej tradycji można czerpać właśnie stąd. Tworzący polski język literacki Rej i Kochanowski, katolik Kochowski i kalwin Rej, kompletnie inaczej rozumiejący polskość i tradycję Sienkiewicz i Gombrowicz, zakochany na zabój w tej ziemi Żeromski…
Druga ścieżka wiedzie po miejscach, które przypominają, że wbrew niesprawiedliwym uproszczeniom, świętokrzyska ziemia przez wieki była otwarta na ludzi innego wyznania niż katolickie. Na tej ścieżce znajduje się Raków – stolica braci polskich, słynna kiedyś na całą Europę. Tu właśnie, na tolerancyjnej ziemi polskiej, znaleźli schronienie bracia przybyli między innymi z dalekich Włoch. Ale przecież Świętokrzyskie, to także między innymi zbory – ariański we Włostowie i kalwiński w Goźlicach, które mają znaleźć się na planowanym od niedawna historycznym szlaku innowierców. Świętokrzyskie to także ziemia niezliczonych miasteczek żydowskich zwanych sztetlami, z których dziś najbardziej znane są te usytuowane w Chmielniku, Bodzentynie czy Nowym Korczynie.
Trzecią ścieżkę wyznaczają miejsca, w których od wieków na naszych ziemiach natura sąsiadowała z rozwijającą się cywilizacją i myślą techniczną. To tu znajdują się przedhistoryczne krzemionki (Krzemionki), dymarki (Nowa Słupia), a także miejsca, w których na trzy wieki przed podkrakowską Nową Hutą – w Samsonowie i Bobrzy, powstały pierwsze na ziemiach polskich wielkie piece. Staropolski Okręg Przemysłowy, bo o nim mówimy, to także huty szkła, a w okresie międzywojennym – zakłady zbrojeniowe w Kielcach, Skarżysku-Kamiennej, Starachowicach i Ostrowcu Świętokrzyskim. To również wydobywane od czasów przedhistorycznych surowce skalne – wapień pińczowski i marmury świętokrzyskie! oraz słynne zakłady produkujące porcelanę w Ćmielowie.
Ta trzecia ścieżka, mniej „uduchowiona” niż dwie poprzednie, przypomina, równie dobitnie, że choć nie można sobie wyobrazić świętokrzyskiego regionu bez Świętego Krzyża, jego jedność wyrasta wprost z tej ziemi, nad którą czuwa święta góra, w której tworzyli tytani, chronili się wszyscy gdzie indziej niechciani i którą eksploatowano, by budować nasz wspólny, różnorodny dom.