Felieton Michała Karnowskiego, publicysty tygodnika Sieci i portalu wPolityce.pl.
Antypolskie wątki od 24 lutego są stałym elementem putinowskiej propagandy. Ale po ostatniej wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Kijowie, opowieści o naszym kraju przybierają w Rosji formę histerii i czystej nienawiści.
Media rosyjskie karmią czytelników i słuchaczy opowieściami tyleż strasznymi, co wzajemnie się wykluczającymi. Na przykład Polska podobno cynicznie ściąga do siebie Ukraińców, bo jej gospodarka potrzebuje pracowników, a jednocześnie, tak naprawdę, są oni tutaj podobno ciężarem i tylko czekać, aż zostaną przegnani. Zapowiedź polskich władz, że celem jest umożliwienie uchodźcom stanięcia na własnych nogach i usamodzielnienia się – prezentuje się jako „pognanie do roboty”.
„Paljaki” i „Polsza” są w tej narracji krajem, który nic nie znaczy, a jednocześnie stanowi główną siłę psującą Moskwie szyki w Europie. Szczytem cynizmu była moskiewska reakcja na ogłoszoną w czasie wizyty prezydenta Polski w Kijowie zapowiedź prezydenta Ukrainy, że obywatele Rzeczpospolitej otrzymają tam takie same prawa, jakie polskie władze przyznały uchodźcom z Ukrainy. To gest w sposób oczywisty dziś symboliczny, bo nikt się tam raczej obecni nie wybiera pracować. Jest to odpowiedź na postawę Polski w chwili próby. A rosyjscy propagandyści przedstawiają to jako część planu… kolonizacji Ukrainy przez Polskę. Dyżurny politolog w radiu Viesti FM pobił chyba rekord świata w zakłamaniu, gdy ogłosił, że podejmując takie działania „prezydent Wołodymyr Zełenski naraża na szwank suwerenność Ukrainy”. Dosłownie tak powiedział. Każdego dnia rosyjski żołdak gwałci, pali, morduje bezbronnych Ukraińców, władze rosyjskie używając nazistowskiej retoryki, mówią o unicestwieniu państwa ukraińskiego, rzekomym nieistnieniu tego narodu, a pan komentator troszczy się o suwerenność Kijowa!
Podlewa się to oczywiście sosem historycznym. Warto zwrócić uwagę, że rosyjska agentura medialna i polityczna w Polsce próbuje szczuć, przywołując kontekst historyczny, Polaków na dzisiejszych Ukraińców, natomiast Ukraińców próbuje się argumentami historycznymi skłócić z Polakami. Nasze spory i rany nic a nic ich nie obchodzą. Są tylko narzędziem do zagłuszania prawdy, którą w mocnych słowach przypomniał w czasie przemówienia w Radzie Najwyższej Ukrainy prezydent Duda: „wolny świat ma dziś twarz Ukrainy!”.
Jak można zatem podsumować główną linię propagandową Moskwy wobec naszego kraju? Myślę, że tak: Polska przeszkadza. Gdyby nie polskie zaangażowanie, polska skuteczność, Rosja by Ukrainę zgniotła, a Zachód zmusiła do cichego zaakceptowania mordów i zaboru.
Polska zdolność do organizacji państw regionu, zapewnienie bezpiecznego schronienia milionom uchodźców, w tym żonom i dzieciom żołnierzy, wreszcie bezpośrednie dostawy wszelkiego sprzętu, odgrywają kluczową, być może rozstrzygającą, rolę. To paradoks, bo nasz maksymalny wysiłek i tak stanowi część tego, co mogliby dać np. Niemcy, gdyby kiwnęli palcem. Ale nie kiwnęli. Na Ukrainę wciąż nie dotarł obiecany sprzęt, także umowy z Polską nie są przez polityków niemieckich dotrzymywane.
Z rosyjskiej perspektywy Andrzej Duda skutecznie podjął dzieło śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w zakresie odpychania postsowieckiego imperializmu w Europie środkowo-wschodniej. A majowa wizyta nastąpiła w kluczowym momencie rosnącej presji na Ukrainę, by podjęła handel własnym terytorium z najeźdźcą. Polski prezydent wsparł Ukrainę mocnym przekazem, że wolne narody nie są na sprzedaż i zapytał Niemców, czy oni odpuściliby Bawarię, gdyby była taka sytuacja. Myślę, że Niemcy nie odpuściliby nigdy.
Pytanie retoryczne.
Dla nas Polaków, ale też dla Bałtów, Rumunów, Czechów, Słowaków, Słoweńców, Chorwatów, ta wojna z imperializmem moskiewskim jest też wojną o własną suwerenność. I ten nasz wysiłek ma wielkie, realne znaczenie. Co lektura mediów rosyjskich z mocą przypomina.
Wniosek z tego oczywisty i ważny: nadal róbmy to, co robimy. Nie tylko zapisujemy piękną kartę polskiej historii, ale jesteśmy też bardzo skuteczni.
ZNACZENIE POLSKIEJ POMOCY NAJLEPIEJ WIDAĆ Z ROSJI – posłuchaj felietonu Michała Karnowskiego: