W 33. kolejce Fortuna 1 Ligi Korona Kielce przegrała przed własną publicznością z niżej notowanym GKS-em Katowice 1:2 (0:1). Gole dla gości strzelili: Adrian Błąd (43’) i Patryk Szwedzik (48’). Honorową bramkę dla gospodarzy zdobył w doliczonym czasie gry Luka Zarandia.
Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego stracili w ten sposób szanse na zajęcie po sezonie zasadniczym drugiego miejsca w tabeli, które jest premiowane bezpośrednim awansem do PKO BP Ekstraklasy. Do piłkarskiej elity „żółto-czerwoni” mogą jeszcze trafić przez dwustopniowe baraże. Przystąpią do nich z czwartej pozycji.
– Spodziewaliśmy się trudnego meczu, bo Korona wciąż przecież walczyła o bezpośredni awans do Ekstraklasy. Nie chodzi mi o to, żeby moją drużynę chwalić, bo to jest takie małostkowe, ale zapewniając sobie utrzymanie można było powątpiewać czy skala naszej mobilizacji będzie odpowiednia. Była taka jak trzeba. Zawodnicy pokazali ogromny profesjonalizm, zaangażowanie i wysoki kunszt piłkarski – ocenił zadowolony szkoleniowiec zespołu ze stolicy Górnego Śląska, Rafał Górak.
– Katowiczanie zdobyli po jednej bramce w każdej połowie i nas zastopowali. Nic z tego meczu nie wydobyliśmy chociaż było momenty lepsze i gorsze, ale to już za nami. Nie mamy już znaków zapytania. Nie musimy patrzeć w tabelę, bo i tak będzie czwarte miejsce. Mamy jeszcze jeden mecz, a później trzeba szykować się na walkę o wszystko. Oby do nasze dyspozycji byli ci zawodnicy, którzy zeszli z urazami – stwierdził Leszek Ojrzyński.
– Ze swej strony mogę przeprosić wszystkich, którzy wierzyli, że do ostatniej kolejki będziemy walczyć o to drugie miejsce. My to sobie spapraliśmy i biorę to na siebie. To jest moja wina i jestem tu po to, żeby chłopakom pomóc przekuć tę porażkę w zwycięstwo. Najgorszą rzeczą jako można teraz zrobić, to się poddać. Musimy wciąż walczyć o swoje marzenia – dodał szkoleniowiec.
– Wyjaśniamy sobie pewne rzeczy wewnątrz drużyny, ale to trener zawsze ponosi winę. Odpowiadam za formę sportową i wyniki. Czy moi zawodnicy pokazali profesjonalizm? Każdy z tych chłopaków starał się. Nie sądzę, żeby wyjść na boisko i myśleć o czymś innym, niż tylko o wygraniu meczu. Były momenty, gdzie mogliśmy zachować się zdecydowanie lepiej i docisnąć rywala. Jeśli chodzi o ambicje, to pokazał je Roginić, który niedawno grał w ekstraklasie. Wszedł na boisko i w ciągu minuty wykonał trzy wślizgi. To sygnał dla nas, że warto walczyć do upadłego – zakończył Leszek Ojrzyński.
– Nie podołaliśmy zadaniu, ale trzeba sobie szczerze powiedzieć, że podobnie było tydzień temu w Opolu. Tak naprawdę sami jesteśmy sobie winni. Kolejny raz popełniliśmy proste błędy. Cóż z tego, ze mieliśmy większe posiadanie piłki. To powoli zaczyna wychodzić z mody. Liczą się konkrety i to co jest w sieci. Najgorsze jest to, że z boiska naprawdę wyglądało to tak, że kontrolujemy sytuację – powiedział Adam Frączczak.
Po raz pierwszy w tym roku, po ostatnim gwizdku sędziego, kibice Korony zgromadzeni na tzw. „młynie”, dali wyraz swojego niezadowolenia i dezaprobaty z poziomu prezentowanego przez piłkarzy.
– Nie wiem, czy to było dosadne. Gdybym był kibicem, na pewno przyłączyłbym się do tego, bo widząc co czasami robimy, to nie ma się co dziwić – dodał doświadczony napastnik.
W ostatniej kolejce sezonu Korona Kielce zmierzy się w niedzielę 22 maja na wyjeździe z GKS-em Tychy.