Niedaleko Kielc – w Pierzchnicy – znajduje się ewenement na skalę europejską. To góra, którą ludzie zmienili w wielki kompleks piwnic. Do dziś nie wiemy, dlaczego.
Pierzchnica to miejscowość, której udokumentowane początki sięgają XIV wieku. Z 1336 roku pochodzi informacja, że wieś parafialna zwana Pierśnicą opłaciła 3 skojce świętopietrza. Pierzchnica była wówczas własnością króla. Nie wiadomo, kiedy na wzniesieniu zwanym dziś Górą Piwniczną zaczęto kopać piwnice. Najpóźniej mogło to być w XVIII wieku, bowiem zostały uwzględnione na mapie pułkownika Antona Mayera von Heldensfelda z 1804 roku. Ale technika i zaprawa użyte do ich budowy wskazują, że stało się to dużo wcześniej.
Na terenie o powierzchni 0,8 ha znajdują się 83 piwnice. Wcześniej z pewnością było ich więcej / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Piwniczna wspólnota
– Kompleks piwnic w Pierzchnicy to prawdziwy ewenement w skali regionu, a nawet kraju. Nigdy nie słyszałem o drugim takim kompleksie – twierdzi doktor Cezary Jastrzębski, historyk z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego.
Ktoś kto przejeżdża obok Góry Piwnicznej może pomyśleć, że to zwykłe wzniesienia. Ale im bliżej jesteśmy, tym więcej szczegółów widzimy. Na płaskim wydawałoby się zboczu pojawiają się wybrzuszenia. To właśnie piwnice.
– Na niewielkim terenie, bo jest to 0,8 hektara, stwierdzono obecnie 83 piwnice. Wcześniej było ich więcej, jednak nie wiemy ile. Niewykluczone, że pierwotnie każda rodzina miała swoją piwniczkę – mówi doktor Cezary Jastrzębski.
Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, dlaczego budowano piwnice. Jedna z hipotez zakłada, że powodem był podmokły teren, który utrudniał wykonanie piwnicy przy domu.
– A raczej jamy, czy też ziemianki. Piwnice są charakterystyczne dla domów miejskich, na wsiach zwykle radzono sobie inaczej. Dwór miał możliwość skonstruowania lodówki, w postaci wielkiego dołu, do którego zimą wrzucano lód, dzięki czemu przez długie miesiące było tam chłodno. Natomiast chłopi chronili płody rolne w ziemiankach, które wykopywali niedaleko domu – tłumaczy historyk UJK.
Jego zdaniem płytko występujące wody gruntowe niekoniecznie musiały być przyczyną stworzenia kompleksu piwnic w zboczach pierzchnickiego wzniesienia.
– Moim zdaniem byłoby to trochę dziwne założenie, bowiem z takimi problemami świetnie radzono sobie w wielu innych miejscowościach. To chyba nie był podstawowy powód, musiała być inna przyczyna. Oczywiście, nie wiemy jaka. Możemy jedynie domniemywać – twierdzi doktor Jastrzębski.
I przywołuje historię Pierzchnicy.
– Była to królewszczyzna, miasto królewskie. W XV wieku rozwijały się kwestie urbanizacyjne, potwierdzano lub przenoszono prawa. I tak stało się w Pierzchnicy. Wówczas również mieszkańcom przyznano teren wspólny i utworzyła się wspólnota gruntowa. My zwykle mówiąc o wspólnotach gruntowych myślimy o XIX wieku, kiedy taka forma własności stała się popularna. Ale wspólnoty powstawały dużo wcześniej – wyjaśnia historyk z UJK.
Powołanie wspólnoty mogło doprowadzić do tego, że na terenie należącym do wszystkich mieszkańców zaczęto budować piwnice. Co ciekawe, obecna Piwniczna Góra wcześniej nazywała się zupełnie inaczej. Na początku XIX wieku administracja miast przygotowywała opisy miejscowości. W opisie Pierzchnicy z 1820 roku znajdujemy Czerwoną Górę. Dopiero liczba i popularność piwniczek sprawiła, że nazwa została zmieniona.
Miód czy ziemniaki?
Starano się, aby piwnice tworzyły uporządkowane szeregi. Natomiast ich wymiary bardzo się różnią, największe mają nawet 6 metrów długości, do innych dorosła osoba musi się wciskać / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Mimo, że piwnice powstawały najprawdopodobniej przez kilka wieków, są do siebie bardzo podobne. Zdaniem doktora Cezarego Jastrzębskiego, w Pierzchnicy zapanowała tradycja określonego przygotowania takiego podziemnego magazynu. Niewykluczone, że ktoś kontrolował, czy nowa piwnica odpowiada ustalonym standardom.
Starano się, aby piwnice tworzyły uporządkowane szeregi. Natomiast ich wymiary bardzo się różnią, największe mają nawet 6 metrów długości, do innych dorosła osoba musi się wciskać.
– Niektóre są obudowane, nawet otynkowane w środku. Technologia konstrukcji była podobna, bo są one zagłębione w stoku, przykryte darnią. Widać, że był ustalony sposób, w jaki je wykonywano. Wejścia są małe i skromne, żeby zminimalizować dostęp ciepłego powietrza. Niektóre zostały zabezpieczone drzwiami. Są wykonane z drewna, mają też kłódki. Cyrkulacja powietrza jednak była konieczna, temu służą otwory wentylacyjne nad albo obok drzwi. Były też otwory zsypowe, co sugeruje, że składowano tutaj dużo towaru. Bo łatwiej coś zsypać niż nosić – tłumaczy historyk.
Otwory zsypowe sugerują też, że mieszkańcy Pierzchnicy przechowywali tam głównie płody rolne. Są też głosy, że w piwnicach składowano miody pitne. Ale w to doktor Cezary Jastrzębski nie wierzy.
– To mało prawdopodobne. Miód pitny był dość cenny. Czy ktoś zdecydowałby się składować go w piwnicy z dala od domu? Wątpię – twierdzi historyk.
Podobnie uważa Stanisław Strąk, burmistrz Pierzchnicy.
– Byłoby duże ryzyko, że miód skusi jakiegoś amatora – uważa.
Obecnie bardzo trudno ustalić ile było pierzchnickich piwnic. Według dr Cezarego Jastrzębskiego mogło być ich nawet 200.
– Pamiętajmy, że na początku XX wieku w Pierzchnicy było 240 rodzin. Może każda miała swoją piwniczkę – twierdzi.
Piwnice dla turystów
Niektóre piwnice są w środku otynkowane. Konstrukcje są podobne – zagłębione w stoku, przykryte darnią. Wejścia są małe i skromne, żeby zminimalizować dostęp ciepłego powietrza / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Gmina Pierzchnica chce z piwnic uczynić atrakcję dla odwiedzających. W ramach rewitalizacji miasta pozyskano pieniądze i kilka obiektów Góry Piwnicznej została już odnowiona. Zrobiono chodnik, dzięki któremu można dotrzeć do odrestaurowanych piwniczek.
– Wstępnie planowaliśmy, że będzie można do nich wejść, ale nie zgodził się na to wojewódzki konserwator zabytków. Dlatego obecnie można je oglądać z zewnątrz – informuje Stanisław Strąk.
W tym roku gmina planuje przygotować niewielki parking dla turystów odwiedzających Górę Piwniczną. Doktor Cezary Jastrzębski ma nadzieję, że uda się zainteresować odwiedzających tym wyjątkowym w skali kraju miejscem.
– Jeżeli teraz nie wyremontujemy kolejnych piwnic, to z czasem ulegną one zasypaniu i zniszczeniu – podkreśla historyk. – Trzeba iść na całość. Na przykład postarać się wypromować Górę Piwniczną jako produkt turystyczny. Można tę promocję nawet oprzeć o miód pitny. Warto pomyśleć też o miejscach noclegowych. Może nawet udostępnić część piwnic. Sam bym się chętnie w takiej piwniczce przespał.