Paweł Paczkowski to jedyny obecny zawodnik Łomży Vive, który w 2016 wygrał z kielecką drużyną Ligę Mistrzów. Przypomnijmy, w wielkim finale w Lanxess Arenie nasz zespół zwyciężył wtedy po rzutach karnych MVM Veszprem.
– Szczerze mówiąc niewiele pamiętam z tamtego czasu – śmieje się szczypiornista. – Kojarzę tylko niedowierzanie, że zrobiliśmy to! Ten szok, pozytywne emocje i radość – wspomina popularny „Paczas”.
Przypominam sobie, że w pokoju hotelowym spałem wtedy z Tobiasem Reichmannem. Zresztą było tak przez cały sezon na każdym wyjazdowym pojedynku. Teraz w Kolonii lokum dzielę z Nicolasem Tournat. To bardzo spokojny, w ogóle nie „upierdliwy” chłopak. Dogadujemy się bez problemów. Nawet nie wiem czy chrapie, bo to zazwyczaj ja pierwszy zasypiam – zdradza Paczkowski. – Kłopotów ze snem nie mam. Ciężka praca, profesjonalne podejście do obowiązków no i z pewnością buzujące już gdzieś tam emocje sprawiają, że zasypiam zaraz po przyłożeniu głowy do poduszki – wyjaśnia piłkarz ręczny.
Przypomnijmy, wypożyczony do Mieszkowa Brześć kielczanin wrócił do Polski wiosną, rozwiązując z powodu wojny w Ukrainie kontrakt z Białorusinami.
Z naszym klubem zawodnik związany jest umową do lipca 2024 a już wiadomo, że sezon 2022/23 spędzi w żółto-biało-niebieskich barwach.