Dyrektor sceny dla młodego widza, Piotr Bogusław Jędrzejczak wyjaśnia, że za nazwą „Kubuś” kryje się ważna historia.
– Nazwa teatru nie pochodzi od zdrobniałego chłopięcego imienia, ani od Kubusia Puchatka, ani też od Kubusia Fatalisty, ani od żadnej innej postaci o tym imieniu, tylko od bojowego pojazdu, który był na wyposażeniu powstańców warszawskich. Założyciel naszej sceny, czyli Stefan Karski, był powstańcem warszawskim – wyjaśnia.
Dyrektor przypomina, że Stefan Karski podjął swoistą grę z władzami Polski Ludowej.
– O Powstaniu Warszawskim można było mówić tylko w ograniczonym zakresie, a skoro były wtedy takie teatry dla dzieci, jak „Marcinek”, „Kacperek”, no to powstał „Kubuś”. Nikt nie wiedział o tym, że chodzi o pojazd pancerny – zauważa.
Piotr Bogusław Jędrzejczak zwraca uwagę na to, że maszyna dobrze wkomponowałaby się w miejsce, gdzie ma powstać siedziba teatru.
– Wzgórze Zamkowe jest miejscem nacechowanym patriotycznie: tam było więzienie i hitlerowskie i stalinowskie, i miejsce straceń. Pomyślałem, więc że skoro w Muzeum Wojska Polskiego jest oryginał „Kubusia”, a w Muzeum Powstania Warszawskiego z kolei jest kopia „Kubusia”, więc zacząłem się zastanawiać, co zrobić, abyśmy my także mieli kopię – mówi.
Szef sceny dla młodego widza podjął już pewne starania w celu pozyskania repliki.
– Dotarłem do syna konstruktora „Kubusia”, który do dziś zajmuje się rekonstrukcją starych pojazdów. Rozmawiałem z nim, i dla nas też mógłby wykonać taką kopię. Zaproponował dwie wersje. Pierwsza to stacjonarna, która by stała na dziedzińcu, dzieci by mogły wejść do środka, byłaby pretekstem do mówienia o historii Powstania Warszawskiego – tłumaczy.
Jednak o wiele ciekawsza jest wersja ruchoma. Konstruktor zaproponował, że mógłby ukryć w wozie silnik elektryczny.
– Gdybyśmy zdecydowali się na ruchomą wersję, wówczas na pewno „Kubuś” byłby zapraszany na uroczystości patriotyczne – przyznaje.
Piotr Bogusław Jędrzejczak znalazł już pierwszych sprzymierzeńców w działaniach związanych z „Kubusiem”.
– Złożyłem wizytę pani prezes Mesko w Skarżysku, która zapowiedziała, że jeśli dojdzie do finalizacji tego pomysłu, to Mesko może pomóc wykonując jakieś części. Udałem się też do naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej, która powiedziała, że wesprze nas w staraniach o dotacje na zakup „Kubusia” – relacjonuje.
Replika pojazdu pancernego nie jest tania. Dyrektor mówi, że koszt jeżdżącego „Kubusia” to 300 tys. zł.
– Myślę, że to jest coś, w co warto zainwestować. Trzeba te pieniądze pozyskać ze źródeł zewnętrznych, ale myślę, że jest realne, aby za jakiś czas na Wzgórzu Zamkowym, przy „Kubusiu”, stanął jeżdżący, pancerny „Kubuś” – dodaje.
Historia powstańczego samochodu pancernego „Kubuś” (źródło: muzeumwp.pl)
Pojazd skonstruowano i zbudowano w Warszawie w drugiej dekadzie sierpnia 1944 roku dzięki wysiłkowi zespołu techników i robotników kierowanych przez inż. Waleriana Bieleckiego, ps. „Jan”. Powstał on w warsztacie samochodowym Stanisława Kwiatkowskiego, ps. „Stach”, mieszczącym się na rogu ulic Tamka i Topiel na Powiślu. Na podwoziu samochodu ciężarowego Chevrolet model 155 zamontowano kadłub wykonany z podwójnych blach stalowych o grubości 5-6 mm, chroniących przed ogniem broni strzeleckiej.
Samochód pancerny „Kubuś” był pomyślany jako środek transportu grup szturmowych, składających się z 8-12 żołnierzy, uzbrojonych m.in. w 1-2 karabiny maszynowe i miotacz ognia. Po zakończeniu budowy pojazd wcielono do Kolumny Motorowej „Wydra” por. Wacława Jastrzębowskiego „Aspiry”. „Kubuś” razem z powstańczym transporterem opancerzonym „Szary Wilk” uczestniczył 23 sierpnia i 2 września 1944 roku w próbach zdobycia Uniwersytetu Warszawskiego.
6 września 1944 roku, w dniu wycofania się żołnierzy powstańczej Grupy „Krybar” z Powiśla, wobec braku możliwości przejechania do Śródmieścia, załoga „Kubusia” dokonała uszkodzeń, które unieruchomiły pojazd. W 1945 roku został on przetransportowany do Muzeum Wojska Polskiego.