– Adam gra „muzykę spod strzechy”, „spod pługa” , utwory, które mają 100 lat. To muzyka na wskroś autentyczna. Trzeba na niego „chuchać i dmuchać”, żeby nadal mu się chciało, bo nikt już takiej muzyki nie tworzy – mówi Leszek Ślusarski, dziennikarz Radia Kielce, wieloletni juror konkursu „Jawor u źródeł kultury”.
Sześcioletni Adaś Kocerba nie opuścił żadnej okazji, by słuchać i po swojemu naśladować granie wiejskich akordeonistów. Na zabawach tanecznych siadał obok muzykantów i przyciągając do piersi pudło po szachach, przebierał paluszkami po jego krawędziach. Wyobrażał sobie, że to za jego sprawą ludzie tańczą oberki, polki i walczyki. Śmieją się i czują radość w sercach.
– W tamtych czasach trudno było o instrument, lecz w szóstej klasie już miałem akordeon. Poszedłem na cztery lekcje do muzykanta w sąsiedniej wiosce, a potem sam przestudiowałem podręcznik… No i tak się to wszystko zaczęło – wspomina.
Bębnista z harmonistą
Sypów w gminie Działoszyce to rodzinna wieś Adama Kocerby. Tutaj zadebiutował przed szeroką publicznością. Zbieg okoliczności sprawił, że 13-letni Adam zastąpił niemal całą kapelę.
Cała wieś czekała na uroczystości na cześć tutejszej OSP. Z okolicznych wiosek zamówiono muzykantów, którzy mieli uświetnić pieczołowicie przygotowywane wydarzenie. Na koniec mieli zagrać na zabawie tanecznej. Niestety, potężna ulewa zepsuła święto. Z wyjątkiem bębnisty żaden muzykant nie dotarł na zabawę. A ludzie w wiosce bardzo chcieli potańczyć.
– Zagraj Adaś – poprosił ojciec.
Adam natychmiast pobiegł do domu po akordeon, ani mu w głowie było, żeby zmarnować taką szansę. Wystąpił publicznie po raz pierwszy. I to jak… W duecie z bębnistą Mieczysławem Zającem dawali popisy ludowego grania do trzeciej nad ranem.
– Od tamtej pory zacząłem grać na mniejszych imprezach, a w 1974 roku na pierwszym weselu. Potem poszło…
Miał okazję zagrać z najlepszymi wiejskimi muzykantami. Poznawał repertuar elity muzyki ludowej południowej Kielecczyzny: Stanisława Muchy, Stanisława Zachariasza, Zygmunta Gila, Zygmunta Szczypiora, Mieczysława Bochniaka. W graniu na akordeonie wzorował się na Kazimierzu Krawczyku i Bogdanie Barchanowskim.
– Grało się polki, oberki, walczyki i walce, ale i szlagiery modne w tym czasie. W latach 80. kapele ludowe zaczęły się unowocześniać, muzykanci kupowali keyboardy i gitary, żeby mieć modne brzmienie. Na życzenie weselników grało się popularne utwory muzyki pop, a nawet rocka, na przykład przeboje Lady Punk. Płacili i wymagali, a takie granie wcale nie było łatwe. Trzeba było mieć wiedzę, żeby te akordy podłapać – wspomina Adam Kocerba.
Z czasem zapragnął jednak czegoś innego. Ciągnęło go do muzyki ludowej, tej prawdziwej, pierwotnej, której posmakował dzięki mistrzom spotkanym w przeszłości. Nigdy nie przestał podziwiać kunsztu wiejskich samouków, mężczyzn, którzy grali z potrzeby serca. Dzięki nim słyszał i zapamiętywał dźwięki prawdziwe, proste… to oni nauczyli go muzyki przodków.
Powrót do źródeł
To, że Adam Kocerba wybierze studia muzyczne na Wyższej Szkole Pedagogicznej w Kielcach, nie było dla nikogo zaskoczeniem. Pracował już jako nauczyciel muzyki w działoszyckiej podstawówce. Był też już wówczas multiinstrumentalistą, grał na akordeonie, saksofonie, keyboardzie, perkusji, organach kościelnych i pianinie. Pasję przekazywał młodemu pokoleniu. Założył szkolny zespół śpiewaczy „Działoszanki”, który zebrał znakomite recenzje i zgarnął niejedną nagrodę na festiwalach i przeglądach, także ogólnopolskich.
Ciągle było mu mało, dlatego przy Miejsko-Gminnym Centrum Kultury w Działoszycach założył swoją kapelę. Prowadzi ją już 34 lata.
– Nie chcę się chwalić, ale cały czas jesteśmy na topie, osiągnięć mamy w bród, w regionie i w Polsce. Gdzie by się nie pojechało zawsze się lokatę zdobędzie – mówi Adam Kocerba.
W czym tkwi fenomen Działoszaków? Kocerba miał pomysł, który pozwolił mu wrócić do muzycznych korzeni i tym samym ulokował kapelę na firmamencie największych gwiazd ogólnopolskich ludowych festiwali.
– Chciałem, aby kapela brzmiała w dawnym stylu, dlatego zacząłem zbierać i remontować stare instrumenty, niektóre mają nawet sto lat i więcej. Na nich gramy – mówi.
Od rodziny Stanisława Muchy dostał jego skrzypce. Takie było życzenie mistrza, żeby „wszystko co z muzyki przekazać Adasiowi”. Znakomity skrzypek dobrze przeczuł, że ten dar nie zostanie zmarnowany.
Kolekcja instrumentów
Dziś w swojej kolekcji Adam Kocerba ma 27 unikatowych instrumentów, niektóre były własnością cenionych, nieżyjących już muzykantów ludowych z Kielecczyzny. Jest zatem właścicielem: akordeonu Kazimierza Krawczyka z Pińczowa, wspomnianych już skrzypiec Stanisława Muchy z Lubowca, klarnetów (z przełomu XIX i XX wieku) Zygmunta Gila z Chrobrza i Edwarda Topolskiego z Kostrzeszyna, około stuletniej trąbki Stanisława Zachariasza z Zagorzyc, kontrabasu Tadeusza Nalepy z Nieprowic (w kapeli „Działoszacy” grał 28 lat) oraz dżazu – własnoręcznie wykonanego przez Jana Białczyka, muzykanta z Sudołu.
– To jest wiejska perkusja, na której się grało na moim pierwszym granym weselu. Składa się z dużego bębna, werbla, dwóch czyneli, kołatki i dzwoneczka. Nabiedziłem się, żeby zdobyć ten instrument – mówi.
Jest dumny z trzyrzędowej, 120-basowej harmonii polskiej, która powstała tuż po wojnie. Kupił ją w 2008 roku, a już 12 miesięcy później zagrał na niej na konkursie w Busku. Wszyscy zachodzili w głowę jak to możliwe. Wtedy już mało kto potrafił sprostać instrumentowi, a on dał radę – opanował go zaledwie w rok.
W latach 60. XX wieku w okolicach Skalbmierza i Miechowa mieszkało kilku znakomitych harmonistów grających na trzyrzędowych harmoniach polskich. Dziś takie umiejętności są unikatowe.
– Adam sam się nauczył, a u nas nikt nie chce na takiej harmonii grać. Młodzi zaczynają, próbują i rezygnują… Nazbierał tych instrumentów i na każdym gra. Nikt tego tak nie zgłębia jak on – mówi Leszek Ślusarski.
Wiedzą o instrumentach dzieli się z dziećmi w szkołach. Na pokazach opowiada o mistrzach muzyki ludowej i gra… tak jak dawniej grano.
Trzeba o nich pamiętać
Na początku XXI wieku przyszła do niego refleksja: kto za parę lat będzie pamiętał o wiejskich muzykantach? A przecież nie można o nich zapomnieć. Zaczął spisywać monografie dawnych kapel. Robi to skrupulatnie, analizuje, szuka danych, przeprowadza wywiady. Zapisuje, kto grał w kapeli i kiedy. Spisał już 47 historii, stworzył osiem biografii nieżyjących muzyków, śpiewaków i instrumentalistów. Od niemal dwóch lat historie te przekazuje w każdą niedzielę na antenie Radia Kielce.
Nagrywa też filmy prezentujące grę i śpiew najlepszych wykonawców ludowych Kielecczyzny i udostępnia je na założonym przez siebie kanale YouTube. Można na nim obejrzeć 233 filmy, wśród nich 12 znakomitych muzyków ludowych, którzy odeszli. Są też tacy, których nie zdążył nagrać. Żałuje, że w porę nie udało mu się do nich dotrzeć.
Poczuć piękno ludowej muzyki
W Instytucie Muzyki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie przechowywane są nagrania Adama Kocerby grającego na trzyrzędowej harmonii polskiej. Są unikatowe, dla badaczy wręcz bezcenne.
– Muzyka ludowa to pasja całego mojego życia. Wiem, że gra na dawnych instrumentach wydaje się trudna, ale nie wolno się zniechęcać. Trzeba walczyć – zagrzewa młodych ludowych instrumentalistów. – Dawniejsze melodie są specyficzne, ale trzeba nauczyć się czuć ich piękno. To jest nasza tożsamość, duma. Z tej naszej muzyki to wszystko się wzięło. Nie wolno muzyką ludową pogardzać, z niej czerpali Szopen i Szymanowski.
Kapela „Działoszacy” pod egidą Adama Kocerby zakończy pierwszy Ogólnopolski Festiwal Kultury Ludowej „Jawor u źródeł kultury”, który odbędzie się 26 czerwca w Parku Etnograficznym w Tokarni.
– Robię swoje. Na przeglądy i festiwale organizowane w regionie i w całej Polsce jeżdżę i będę jeździł, bo muzyka ludowa wypełnia całe moje życie – mówi Adam Kocerba.