W Sandomierzu zrekonstruowano dawne żniwa. W Nadbrzeziu około 10-osobowa grupa pasjonatów tradycji kosiła pole pszenicy za pomocą tradycyjnych narzędzi. Pokaz przyciągnął sporą publiczność.
Całość rozpoczęła się od przyjazdu żniwiarzy na pole furmanką zaprzężoną w dwa czarne konie. Wszystko podczas żniw miało swoją kolej i znaczenie – powiedział Wojciech Chmiel ze Stowarzyszenia „Razem dla Nadbrzezia”.
– Najpierw żniwiarz-przewodnik dokonywał pierwszego cięcia sierpem i z kłosów układał krzyż, który kładł na początku ścierniska, następnie zacierał ręce ziemią, w ten sposób hartując dłonie. Te symbole miały przy żniwach bardzo duże znaczenie – zaznaczył pasjonat tradycji. Na żniwiarza-przewodnika wybierano najlepszego gospodarza.
Rolą kobiet było przede wszystkim robienie powróseł, wiązane snopków i ich układanie oraz przygotowanie posiłku.
– W rejonie Sandomierza podczas żniw jedzono chleb z twarogiem i masłem, zsiadłe mleko, ziemniaki, pito zbożową kawę oraz pamułę, czyli gotowane, przecierane owoce z dodatkiem śmietany lub mleka – powiedziała Celina Chmiel, prezes Stowarzyszenia „Razem dla Nadbrzezia”.
Społecznicy są zgodni co do tego, że tradycję należy podtrzymywać, ponieważ coraz bardziej zanika. – Dla dzieci i młodzieży to przykład jak utrwalać ją w pamięci kolejnych pokoleń – podkreślają państwo Chmielowie.
Wśród żniwiarzy, oprócz członków stowarzyszenia z Nadbrzezia, byli także przedstawiciele koła gospodyń wiejskich z Zalesia Gorzyckiego. O dawnych tradycjach żniwnych opowiadał przedstawiciel Muzeum Wsi Kieleckiej.
Na zakończenie żniw ustawiono pośrodku pola tzw. mendel, czyli zestawienie kilkunastu snopków, które według tradycji chronią od burzy i deszczu. Na dawnej wsi mendel stał na polu do momentu, gdy nie zwieziono wszystkiego do gospodarstwa.
Podczas pokazu zainteresowani mogli spróbować swoich sił przy koszeniu oraz przejechać się furmanką. Był też poczęstunek dla wszystkich. Można było skosztować tradycyjnego, wiejskiego jedzenia, a na koniec odbyła się biesiada przy grillu i akordeonie.