Wspomnienie Katarzyny Orzeszek-Pęczalskiej (1938-2022)
Katarzyna Orzeszek-Pęczalska, jak królowa Elżbieta II, zawsze BYŁA. „Panowała” na scenie Teatru Lalki i Aktora „Kubuś” w Kielcach im. Stefana Karskiego przez niemal pół wieku. I gdy niedawno, 17 września 2022 roku, w wieku 83 lat, odeszła, trudno nam było przyzwyczaić się do rzeczywistości bez Niej, mimo że w ostatnich latach na scenie już nie występowała.
Pani Kasia była wspaniałą, niezwykle utalentowaną aktorką. Przyciągała uwagę nie tylko swoją urodą (w młodości zachwycająca, filigranowa blondynka), ale również, a raczej przede wszystkim, kunsztem aktorskim. Posiadała umiejętności animacyjne na najwyższym poziomie, choć w planie żywym też radziła sobie bardzo dobrze. Wspominała, że w „Grymaseli” lalki miały kształt zwykłych klocków bez twarzy, ale po przedstawieniu dzieci powiedziały, że najbardziej podobały im się oczy Grymaseli (jej tytułowa rola). Potrafiła zawładnąć wyobraźnią widza, wyczarować coś, czego nie było…
Wrażliwa, subtelna, wyrozumiała, życzliwa. Pracowita, obowiązkowa, punktualna. Ciekawa ludzi, świata, kochająca przyrodę i poezję. Uzdolniona manualnie, malowała i szyła. Jak sama siebie określała, była niepoprawną optymistką. Oddana rodzinie, kochająca żona i matka.
Pionierska ekipa Karskiego
Pochodziła z Łowicza, ale to z Kielcami związała prawie całe swoje życie, prywatne i zawodowe. Tu rozwinęła zainteresowania teatralne, które przejawiała od najmłodszych lat, choć w dzieciństwie myślała o leczeniu dzieci, a w czasach licealnych o księgarstwie. Wyboru aktorstwa dokonała pod wpływem Ireny i Tadeusza Byrskich, którzy w Kielcach prowadzili Studio Teatralne, inspirując i zarażając młodych ludzi „magią prawdziwego teatru” oraz Stefana Karskiego – założyciela i ówczesnego dyrektora „Kubusia”.
Zaczęła występować w amatorskim zespole Wojewódzkiego Domu Kultury, ale nie w sekcji lalkowej, tylko dramatycznej. Tam zobaczył ją Stefan Karski i… natychmiast zaproponował pracę. Zawód aktora-lalkarza poznawała od podstaw, będąc już na etacie w teatrze. Uczyła się chętnie i szybko, nie tylko aktorstwa na scenie, ale także wykonywania lalek w pracowni plastycznej czy innych zadań technicznych. W 1961 roku zdała eksternistyczny egzamin aktorski przed Państwową Komisją Egzaminacyjną w Krakowie i uzyskała uprawnienia aktora-lalkarza.
Należała do tej pierwszej, pionierskiej ekipy Karskiego, która pracowała w najcięższych warunkach, ale za to z wielkim zapałem i pasją. Pani Kasia współtworzyła kielecki teatr lalkowy, który choć bez własnej siedziby, w początkowym okresie niedoskonały artystycznie, to jednak kształtował, edukował, dostarczał emocji i przeżyć. Docierał do dzieci z odległych wsi i miasteczek, dla których w powojennej Polsce często był to pierwszy kontakt z teatrem. I tak Pani Kasia z zespołem wędrowała i razem z nim śpiewała swój ulubiony „Hymn Lalkarza”:
Chodzi lalkarz światem,
Serce w nim rogate.
Chodzi z wiatrem z pluchą
Z lalką za pazuchą.
Hej, hej jak wędrowne ptactwo,
Hej, hej kukiełkarskie Bractwo.
Zobaczycie teraz
Najpiękniejszy teatr
Teatr przyjechał!
W historii „Kubusia” zapisanych jest wiele wydarzeń z tego właśnie okresu: wzruszających, zabawnych, dzisiaj czasami aż trudnych do uwierzenia. Znamy je również dzięki Pani Kasi, która wielokrotnie o nich ze swadą opowiadała.
Na przykład o tym, jak pewnej jesieni, będąc w objeździe po górskich wioskach, zespół „Kubusia” miał zagrać w jednym dniu pięć czy sześć spektakli w różnych miejscach. Gdy dotarł wreszcie do ostatniego, wyglądało na to, że nikt już na lalkarzy nie czeka. Pani Kasia „w duchu” nawet się ucieszyła, bo była już bardzo zmęczona i zmarznięta. Ale nagle drzwi od remizy strażackiej otworzyły się i przed budynek wybiegły dzieci. Ucieszone, że teatr przyjechał! I „Kubuś” zagrał dla nich, mimo zimna, zmęczenia i późnej pory. „W takich sytuacjach grałam najlepiej, wtedy miałam z grania największą radość i satysfakcję” – mówiła.
Albo o tym, jak pewnego razu na wyjeździe z „Kopciuszkiem” (jej tytułowa rola) zespół zapomniał zabrać lalkę Kopciuszka w skromnej sukni (w spektaklu grały dwie lalki Kopciuszka, jedna w sukni balowej, druga w skromnej). Pani Kasia, dla której szycie i cerowanie nie stanowiło żadnego problemu, i która zawsze miała w torebce „niezbędnik”, by ratować przedstawienie natychmiast zabrała się do szycia ze znalezionego kawałka materiału „narzutki” na balową suknię. Na szczęście, w międzyczasie, ktoś zdążył lalkę dowieźć. Takich historii z tamtego okresu było wiele, a Pani Kasia sypała nimi, jak z rękawa.
Z czasem, mimo rozmaitych trudności, „Kubuś” stawał się coraz bardziej rozpoznawalny i lubiany, wzrastał jego poziom artystyczny. W końcu spełniło się jedno z największych marzeń Pani Kasi i całego zespołu, by grać na prawdziwej scenie – w 1992 roku teatr otrzymał własną siedzibę. Od tego czasu było już trochę lżej.
Damy, królowe, czarownice, anioły…
Pani Kasia w ciągu wielu lat zatrudnienia w „Kubusiu”, w latach 1959-2000, i jeszcze przez kilka następnych, występując już coraz rzadziej na emeryturze, stworzyła około dwieście kreacji aktorskich w niemal stu przedstawieniach (lalkarze często grają po kilka ról w jednym spektaklu). Grała królowe, królewny, damy dworu, matki, wróżki, czarownice, rozbójniczki, anioły, postacie zwierzęce, męskie i wiele innych. Jednym z jej niezrealizowanych marzeń było sprawdzenie się w poważniejszym repertuarze. Chciała zagrać Matkę Courage bohaterkę dramatu Bertolta Brechta, ale na scenie teatru lalkowego. Nie aspirowała do przejścia do „dramatu”, spełniała się w „lalkach”. Uważała, że lalka daje aktorowi ogromne możliwości.
Do każdej roli – czy była główna, czy drugoplanowa, czy tak zwana „trawka” – podchodziła z takim samym entuzjazmem i rzetelnością. Każda sprawiała jej przyjemność, każdej oddawała duszę, serce, a nawet zdrowie. Najwięcej satysfakcji przynosiły jej te, nad którymi najwięcej się napracowała, np. rola Lwicy Wiki w „Przygodach małego lewka”, czy Prosiaczka w „Mruczankach Kubusia Puchatka”. Praca nad postacią Prosiaczka szczególnie dała się jej we znaki. Długo się z nią zmagała, aż w końcu nadeszło trójstronne porozumienie i akceptacja: aktorki, postaci i lalki. Ta historia zaowocowała nawet powiedzeniem: „Każdy ma swojego Prosiaczka” (każdy musi się kiedyś potknąć), które na stałe weszło do Kubusiowego słownika.
Pracowała m.in. z reżyserami: Stefanem Karskim, Władysławem Jaremą, Joanną Piekarską, Krzysztofem Niesiołowskim, Moniką Snarską, Andrzejem Rettingerem, Edwardem Doszlą, Ewą Marcinkówną, Leszkiem Śmigielskim, Maciejem Tonderą, Haliną Borowiak, Bohdanem Radkowskim, Tomaszem Jaworskim, Henrykiem Bielskim, Ireną Dragan.
Kurtyna zapadła
W teatrze spełniała się nie tylko w roli aktorki. Bywała asystentem reżysera, żałowała nawet, że nie skończyła studiów reżyserskich. Przez wiele lat pełniła funkcję kierownika zespołu, doskonale radziła sobie z wieloma zadaniami, organizowała na przykład pracę podczas wyjazdów „w teren”.
Swoją wiedzą i doświadczeniem chętnie dzieliła się z adeptami, przygotowując ich do egzaminów aktorskich. W podziękowaniu niektórzy z nich, w Dzień Nauczyciela, przychodzili do niej z kwiatami.
Przez wiele lat prowadziła przy teatrze Dziecięce Studio Teatralne dla młodszych uczniów z kieleckich szkół podstawowych, a także zespół słowno-muzyczny „Wrzos” w Klubie Seniora przy Świętokrzyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Udzielała konsultacji teatralnych, wielokrotnie była członkiem jury w różnego rodzaju konkursach i przeglądach.
Pisała wiersze… do szuflady, ale marzyła o tym, żeby je kiedyś wydać. Nie zdążyła… Kiedyś spytała ośmioletniego chłopca, co według niego jest w teatrze najciekawsze. Odpowiedział, że kurtyna. Napisała o niej wiersz:
Aktorzy
Zatracamy się i spalamy
Bez płomieni
Wierząc, że
Gdy zapadniesz
Otulisz nasze
Zmęczenie
Kurtyna zapadła. Wierna towarzyszka dobrego, spełnionego życia tuli Ją teraz w swych ciepłych ramionach, dając zasłużone wytchnienie. Do zobaczenia Pani Kasiu.
• „Grymasela” M. Kownackiej, reż. M. Snarska, 1961 (Grymasela), wyróżnienie za rolę tytułową na I Spotkaniach Teatrów Lalkowych Polski Wschodniej w Lublinie, 1963;
• „Zaklęty Rumak” B. Leśmiana, reż. S. Karski, 1971 (Księżniczka), wyróżnienie za rolę Księżniczki na VI Spotkaniach Teatrów Lalkowych Polski Wschodniej w Lublinie, 1971;
• „Anna Skrzatek i Słomiany Hubert” V. Nezvala, reż. T. Stecewicz, 1973 (Anna);
• „Przygody małego lewka” H. Doskočilovej, reż. T. Stecewicz, 1974 (Wika, Sipa);
• „Guignol w tarapatach” J. Wilkowskiego i J. Ośnicy, reż. E. Doszla, 1978 (Guignol, Kot);
• „Przygody Pifa” J. Żukowskiej i M. Astrachań, reż. A. Rettinger, 1978 (Pif);
• „Kopciuszek” E. Szwarca, reż. J. Piekarska, 1979 (Kopciuszek);
• „O Zwyrtale Muzykancie” J. Wilkowskiego, reż. J. Piekarska, 1980 (Św. Cecylia, Aniołki, Anioły, Śmierć);
• „Wilk, koza i koźlęta” J. Grabowskiego, reż. J. Piekarska, 1981 (Melania, Beba);
• „Malutka Czarownica” O. Preusslera, reż. I. Dragan, 1981 (Malutka Czarownica);
• „Tomcio Paluszek” J. Zaborowskiego, reż. I. Dragan, 1982 (Królewna);
• „Szopka krakowska” S. i T. Estreicherów, reż. B. Radkowski, 1982 (Anioł, Gospodyni, Herodowa, Góralka);
• „Farfurka Królowej Bony” A. Świrszczyńskiej, reż. I. Dragan, 1983 (Królowa Bona, Małgorzata);
• „Tymoteusz i Psiuńcio” J. Wilkowskiego, reż. I. Dragan, 1985 (Tymoteusz);
• „Baśń o rycerzu Gotfrydzie” H. Górskiej, reż. L. Śmigielski, 1986 (Ochmistrzyni II, Wróżka Wiwiana, Dama Dworu II);
• „Ostatnia wyprawa Kościeja” B. Kmicic-Dohnalik, reż. I. Dragan, 1987 (Stara Hucułka, Ptak);
• „Królewna Kukułeczka” J. Romanovsky’ego, reż. I. Dragan, 1988 (Narrator, Niania);
• „Zemsta Wróżki” B. Kościuszko, reż. I. Dragan, 1990 (Kanclerzowa);
• „Pinokio” C. Collodiego, reż. A. Zajt, 1991 (Columbina, Wróżka, Papuga);
• „Baśń o zaklętym kaczorze” M. Kann, reż. I. Dragan, 1993 (Matka Księżyca, Matka Wiatru);
• „Królowa Śniegu” wg H. Ch. Andersena, reż. I. Dragan, 1994 (Królowa Śniegu, Wrona);
• „O straszliwym smoku i dzielnym szewczyku, prześlicznej królewnie i królu Gwoździku” M. Kownackiej, reż. B. Radkowski, 1996 (Królewna);
• „Czarodziej z Ziemi Oz” J. Středy, reż. I. Dragan, 1996 (Czarownica z Ziemi Mlaskali, Wielki Czarodziej Oz).