W meczu 14. kolejki PKO BP Ekstraklasy, piłkarze Korony Kielce przegrali w Częstochowie z liderem rozgrywek Rakowem 0:1 (0:0). Jedynego gola w tym spotkaniu zdobył dla gospodarzy Ivi Lopez z rzutu karnego w 63.
Korona, jak można się było spodziewać, wyszła na boisko z nastawieniem na uważną grę w defensywie, ale to goście jako pierwsi, już w trzeciej minucie, wywalczyli rzut rożny. Potem inicjatywę przejął Raków i raz po raz zagrażał bramce rywali, jednak nie potrafił wypracować stuprocentowych sytuacji strzeleckich.
Groźnie było po dośrodkowaniach ze skrzydeł, ale ich adresatom brakowało precyzji i strzelali niecelnie albo byli blokowani przez kieleckich obrońców, a w kilku przypadkach dobrze spisał się bramkarz Marcel Zapytowski. Dogodnych sytuacji nie wykorzystali: Fabian Piasecki, Ivi Lopez, Giannis Papanikolaou, Patryk Kun i Władysław Koczerhin.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie, chociaż Korona zaczęła grać odważniej, a ataki Rakowa straciły nieco impet. Rozstrzygający okazał się rajd Deiana Sorescu w 60. minucie. Rumun przedarł się prawym skrzydłem na pole karne gości i tam sfaulował go Roberto Corral, a sędzia Daniel Stefański odgwizdał „jedenastkę”. Na bramkę zamienił ją pewnym strzałem Ivi Lopez.
Korona próbowała walczyć o remis i tym samym narażała się na kontry Rakowa, ale więcej bramek nie padło. Kielczanie byli bliscy wyrównania w 89. minucie, gdy po rzucie wolnym niemal z połowy boiska i rykoszecie piłka trafiła w słupek bramki gospodarzy. Raków mógł jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale w drugiej minucie czasu doliczonego przez arbitra Gustav Berggren z dystansu trafił w poprzeczkę.
Był to 12. pojedynek ligowy Rakowa i Korony, a czwarty na poziomie ekstraklasy, i po raz 12. wyłoniono zwycięzcę – Raków wygrał siedem spotkań, a pięć razy górą była Korona.
Dla kielczan to siódmy ligowy mecz z rzędu bez zwycięstwa. Na wygraną podopieczni Leszka Ojrzyńskiego czekają już od dwóch miesięcy.
– Od początku realizowaliśmy swój plan. Graliśmy na zero z tyłu i z pełną świadomością cierpieliśmy. W pierwszej połowie było groźniej pod naszą bramką, ale i tak zachowaliśmy czyste konto. Raków oddał trzy celne strzały i mimo przewagi nie umiał zdobyć bramki. W drugiej odsłonie, jedyny w światło bramki to był ten z rzutu karnego. Czekaliśmy na swoje szanse po stałych fragmentach gry. Po czterech rzutach rożnych, trzy razy doszliśmy do główki. Po ostatnim dostaliśmy karnego. Moim zdaniem Corral był wcześniej trzymany za koszulkę przez Sorescu. Rozkładał ręce, mając pretensje do sędziego, a potem zabrakło mu dwóch metrów. Starał się kopnąć w piłkę, a trafił w nogę. Przy jednej naszej akcji gospodarzy uratował słupek. Goniliśmy, chcieliśmy zdobyć wyrównującą bramkę, zmieniliśmy ustawienie, graliśmy pod kontry, ale nie wyszło. Inna sprawa, że według mnie w 39. minucie Arsenicowi należała się druga żółta kartka, a tymczasem za protesty w tej sprawie został upomniany Miłosz Trojak i ja – powiedział trener „żółto–czerwonych” Leszek Ojrzyński.
– Był to dla nas bardzo ważny mecz zarówno pod kątem kontynuacji serii zwycięstw, jak i gry bez straty bramki. Cel został zrealizowany. Mecz był pod naszą kontrolą, choć wynik nie jest przekonujący. Prowadząc 1:0 zawsze może się coś zdarzyć, jakaś przypadkowa akcja, tak jak choćby ten słupek, ale z gry wyglądało, że zdominowaliśmy przeciwnika. Spodziewaliśmy się, że Korona zagra bardziej otwarcie, bo to jest taki agresywny, waleczny zespół – ocenił szkoleniowiec gospodarzy Marek Papszun.
Do składu kieleckiego zespołu wrócił Bartosz Śpiączka. Ze względu na problemy zdrowotne 31–letni napastnik nie wystąpił w poprzednich trzech meczach PKO BP Ekstraklasy.
– Nikt chyba nie przypuszczał, że przyjedziemy do Częstochowy, żeby zagrać otwarty futbol. Wszyscy wiemy jakby się to skończyło. Mieliśmy plan, bronić dostępu do własnej bramki i kontratakować. Wiedzieliśmy, że Raków ma bardzo dobrych zawodników. Jeden błąd i wszystko legło w gruzach. Straciliśmy bramkę, ale prawda jest też taka, że mieliśmy wcześniej swoje sytuacje i gdybyśmy je wykorzystali ten mecz mógł się potoczyć zupełnie inaczej. Przegraliśmy, ale nie możemy się poddawać – ocenił wychowanek Sokoła Rakoniewice.
W kieleckiej bramce, po raz pierwszy w PKO BP Ekstraklasie, stanął Marceli Zapytowski, który zastąpił Konrada Forenca. Dla 21–letniego piłkarza był to trzeci występ w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dwa pierwsze zaliczył w barwach Wisły Płock.
– Ten mecz był do zremisowania. Bardzo ciężki przeciwnik, ale jesteśmy Koroną Kielce i zawsze walczymy o jak najwięcej. Jest niedosyt, bo bramkę straciliśmy z karnego. Byłem blisko obronienia strzału Ivi Lopeza i mam o to do siebie pretensje. Nie poddajemy się i skupiamy się na kolejnym spotkaniu – powiedział wychowanek „Nafciarzy”.
W sobotę 29 października Korona zmierzy się na „Suzuki Arenie” z sąsiadem w tabeli Piastem Gliwice. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 15.00.
Raków Częstochowa – Korona Kielce 1:0 (0:0)
Bramka: Ivi López 63 (k)
Raków: Kovačević – Arsenić, Petrášek, Svárnas – Sorescu (84. Rundić), Papanikoláou (66. Berggren), Koczerhin, Ivi López (77. Ben Lederman), Nowak (85. Musiolik), Kun – Piasecki (77. Gutkovskis).
Korona: Zapytowski – Danek, Deja (84. Zarandia) Trojak, Balić, Corral – Łukowski (84. Frączczak), Deaconu, Sewerzyński (76. Szpakowski), Błanik (76. Sierpina) – Śpiączka (76. Szykawka).
Żółte kartki: Arsenić – Balić, Trojak, Corral, Deaconu.
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Widzów: 5237.