Wybrali Zbyszka, najszczuplejszego z całej czwórki. Ostrożnie opuszczali go w głąb szczeliny, mocno trzymając za ramiona. Nie mieli pojęcia, co kryje wnętrze. Chłopiec mógł spaść do samego piekła, lecz znalazł się w… raju. Jaskinia Raj zaistniała na mapie turystycznej Polski osiem lat po odkryciu. W tym roku mija pół wieku odkąd zwiedzili ją pierwsi turyści.
We wrześniu 1964 roku czterech uczniów Technikum Geologicznego z Krakowa przyjechało w Góry Świętokrzyskie na dwutygodniowe praktyki, byli to: Bogusław Bałdun, Zbigniew Bochajewski, Włodzimierz Łucki i Wojciech Pucek. Nastoletnia pasja, ciekawość, ale też młodzieńcza brawura sprawiły, że dokonali niezwykłego odkrycia.
Droga do udostępnienia turystom Jaskini Raj była długa i wyboista. Na szczęście, od samego początku ideę jej ochrony wspierali pasjonaci, ludzie nauki i to im zawdzięczamy, że w Jaskini Raj stalaktyty ciągle „rosną”.
Szacuje się, że Jaskinię Raj przez pół wieku odwiedziło już ponad pięć milionów osób. Michał Poros, kierownik Centrum Geoedukacji w Geopark Kielce, geolog i przewodnik świętokrzyski, oprowadzał po niej grupy z Polski i zagranicy.
– Turyści zachwycają się różnorodnością i skalą nagromadzenia szaty naciekowej. Największe wrażenie robią Sala Kolumnowa i Sala Stalaktytowa, choć Komora Złomisk ze słynną Harfą również pozostaje w pamięci. Ważną rolę odgrywa inscenizacja (oświetlenie) oraz narracja przewodników, którzy zwracają uwagę na niezwykłe kształty nacieków, przypominające różne, znane turystom motywy: harfę, pagodę czy pola ryżowe. Duże zainteresowanie wzbudzają również motywy związane z epoką lodowcową, w szczególności neandertalczyków i dużych ssaków plejstoceńskich. Turyści interesują się nietoperzami hibernującymi w jaskini w okresie zimowym, ale i okolicznościami odkrycia i nadania nazwy jaskini – mówi Michał Poros.
Społeczeństwo baśniowe
Góry Świętokrzyskie zawsze były i nadal są ważnym obszarem na geologicznej mapie Polski. Ciekawość geologów oraz adeptów geologii budziło między innymi zbudowane z paleozoicznych skał, niewysokie Pasmo Bolechowickie, które co rusz odsłaniało na powierzchni wapienie środkowego dewonu lub zlepieńce permu. Na zboczach tutejszych wapiennych wzgórz znajdowały się historyczne marmurołomy, m.in. słynna „Zygmuntówka” sąsiadująca z interesującym wzniesieniem Malik. W 1963 roku dwaj mieszkańcy okolicznych wsi – Józef Kopeć i Feliks Wawrzeńczyk – wydobywali na jego północnym zboczu kamień do budowy swoich domów. Odsłonili wówczas szczelinę, która prowadziła w głąb zbocza. Nie zdecydowali się jednak na wejście do środka. Rok później uczynili to wspomniani już czterej uczniowie Technikum Geologicznego z Krakowa.
– W terenie spędzaliśmy bardzo dużo czasu. Byliśmy obserwowani przez miejscowych. Niektórzy z troską ostrzegali nas: „Nie chodźcie tam, bo coś się wam stanie”. To było „baśniowe społeczeństwo”, opowiadali nam o niebezpiecznych dziurach w ziemi, które nazywali „piekłami”, mówili o jaskiniach z tak dużymi jeziorami, że można po nich pływać łodzią. Tych dziur ludzie się obawiali i często próbowali je po prostu zasypywać – wspominał na konferencji z okazji jubileuszu 50 lat udostępnienia Jaskini Raj dla ruchu turystycznego jeden z jej odkrywców, Zbigniew Bochajewski.
Choć nic tego nie zapowiadało, kolejne wyjście w Góry Świętokrzyskie okazało się przygodą ich życia. Jak co dzień przemierzali szlaki, wprawiając się w tworzeniu map geologicznych, aż trafili na Malik. Zainteresowali się odkrywką skał – tą samą, którą eksploatowali Józef Kopeć i Feliks Wawrzeńczyk. Z zapamiętaniem zaczęli rozgarniać kamienie, którymi ewidentnie coś było przysypane… aż zobaczyli otwór.
Miejsce nie z tego świata
Wybrali Zbyszka, najszczuplejszego z całej czwórki. Ostrożnie opuszczali go w głąb szczeliny. Nie mieli pojęcia, co kryje się wewnątrz, chłopiec mógł spaść w ciemną otchłań, lecz nastoletnia ciekawość zagłuszała głos rozsądku. Wreszcie Zbyszek dotknął stopami skalnego rumowiska. Odległość otworu wejściowego od podłoża okazała się bezpieczna. Wzrok powoli przyzwyczajał się do ciemności. Za chwilę dołączyli do niego koledzy. Razem zsuwali się coraz niżej, aż dotarli do płaskiego podłoża. To była jakaś jaskinia. Na tyle wysoka, że dało się chodzić bez schylania. Wojtek oświetlił przestrzeń latarką.
– Oniemieliśmy! Baliśmy się, że trafiliśmy do piekła, a tu… był raj! Nigdy czegoś podobnego nie widzieliśmy! Takiej szaty naciekowej nie miała żadna jaskinia w Polsce: stalaktyty, stalagmity, polewy kalcytowe lśniące jak śnieg, perły jaskiniowe na każdym kroku! Największe wrażenie zrobiły na mnie kolumny naciekowe i „pola ryżowe”. Czuliśmy się jakbyśmy trafili na inną planetę. Staliśmy olśnieni i nie wiedzieliśmy co robić. Naprzeciwko dostrzegliśmy kolejne przejście, zasłaniały je ciasno stalaktyty. Było cudownie! Zapomnieliśmy o głodzie i upływającym czasie – wspominał Zbigniew Bochajewski.
W jaskini spędzili trzy godziny. Na kwaterę w Chęcinach dotarli późno. Dostali burę od zdenerwowanej przedłużającą się nieobecnością podopiecznych opiekunki i nauczycielki Mirosławy Boczarowej. Początkowo nie wierzyła w ich relacje, lecz w końcu chłopcom udało się przekonać mentorkę do wspólnej wyprawy. Zaprosiła na nią zakwaterowanego w tym samym miejscu Wojciecha Jaroszyńskiego, doktora nauk geologicznych z Warszawy. Na drugi dzień poszli do jaskini razem.
„Ten moment należy uznać za w pełni świadome odkrycie nowej jaskini. Oczarowani pięknem niezwykłego podziemnego świata odkrywcy nadali jaskini nazwę „Raj”. Podkreślili tym samym kontrast w stosunku do znanej w okolicy niewielkiej i ubogiej jaskini o nazwie „Piekło” – napisał w artykule „Historia odkrycia, ochrony, badań i udostępnienia Jaskini Raj” Zbigniew Rubinowski (wydawnictwo Kieleckiego Towarzystwa Naukowego).
Miesiąc później na zaproszenie Mirosławy Boczarowej do jaskini zszedł znany krakowski speleolog dr Ryszard Gradziński, który potwierdził wartość naukową odkrycia.
Utrzymać w tajemnicy
W 1965 roku w piśmie branżowym „Przegląd Geologiczny” ukazał się pierwszy artykuł na temat Jaskini Raj. Jego autorka, Mirosława Boczarowa, nie wskazała w nim położenia wejścia do jaskini. Wraz z naukowcami, których zainteresowała tematem, uznali, że dopóki odkrycie nie zostanie objęte ochroną prawną, podanie takiej informacji szerokiemu gronu odbiorców, mogłoby przyczynić się do dewastacji obiektu. Informacja o odkryciu została przekazana prof. Władysławowi Szaferowi oraz wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków. Należało jak najszybciej ochronić prawnie odkryte „cudo”.
Artykuł Mirosławy Boczarowej sprawił, że na poszukiwanie jaskini wyruszyła grupa kieleckich geologów pod egidą Tymoteusza Wróblewskiego z grupą uczniów z Technikum Geologicznego w Kielcach. Trafili do niej w kwietniu 1965 roku. O Wróblewskim mówi się, że to „ojciec chrzestny Jaskini Raj”. To on zainicjował systematyczne badania geologiczne, za jego sprawą sporządzono bogatą dokumentację fotograficzną, rozpoczęto rzetelną inwentaryzację, a Oddział Świętokrzyski Instytutu Geologicznego w Kielcach roztoczył nad jaskinią stałą i wszechstronną opiekę naukową. W 1965 roku Tymoteusz Wróblewski odkrył nowy ciąg korytarzy o długości 20 metrów. W jednym z wykopów w Sali Stalaktytowej znaleziony został trzonowy ząb mamuta, podkładka z kości oraz krzemienne artefakty.
Kielecki geolog uratował jaskinię przed całkowitą dewastacją. Mimo, że otwór wejściowy był stale przez badaczy zamaskowywany, a miejsce odkrycia utrzymywane w tajemnicy, to dziennikarzom lokalnej gazety udało się dotrzeć do szczegółowych informacji. W opublikowanym artykule wskazali dokładną lokalizację otworu wejściowego. Spowodowało to najazd „dzikich turystów”, którzy masakrowali wnętrze Raju, odłamując nacieki i wynosząc na zewnątrz całe ich naręcza. Dewastacja trwała 10 dni, do 10 lipca 1965 roku, kiedy to została zamontowana stalowa krata zabezpieczająca wejście. I było to pierwsze działanie, którego celem była ochrona obiektu. Choć próby przedostania się do wnętrza jaskini ponawiane były jeszcze wielokrotnie.
Ochrona i udostępnienie
Kieleccy geolodzy od chwili wejścia do jaskini zabiegali o ochronę prawną obiektu. Ich starania zaowocowały 8 maja 1967 roku, kiedy to jaskinia zarejestrowana została jako stanowisko archeologiczne o wybitnej wartości naukowej. Niezwykle ważna była też decyzja Ministerstwa Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego dotycząca utworzenia rezerwatu przyrody Jaskinia Raj, który objął fragment lasu na wzgórzu Malik (7,76 ha) oraz samą jaskinię, co nastąpiło 5 października 1968 roku.
Jaskinia nieustająco budziła zainteresowanie „dzikich turystów”, a media podsycały zainteresowanie niezwykłym odkryciem. Kluczowa była wizyta Stefana Kozłowskiego, przewodniczącego Komisji Ochrony Zasobów Przyrody Nieożywionej w Państwowej Radzie Ochrony Przyrody, który wspierany przez profesorów Władysława Szafera i Walerego Goetla zaopiniował, aby obiekt zagospodarować i udostępnić turystom.
W Kielcach powołany został zespół projektantów, którym kierował dr inż. Zbigniew Rubinowski.
„Projektanci stanęli przed bardzo trudnym zadaniem. W Polsce nikt dotąd nie miał doświadczenia w tego typu projektowaniach. Zespół, wykorzystując swoją wiedzę, zasięgnął również opinii szeregu wybitnych krajowych badaczy jaskiń, a także odbył konsultacje na Słowacji. Głównym założeniem projektu wstępnego było takie udostępnienie i zagospodarowanie jaskini, aby zachowując swe naturalne walory, mogła stanowić atrakcyjny, nowocześnie urządzony obiekt turystyczno-dydaktyczny, umożliwiający również kontynuację rozpoczętych badań naukowych”.
10 czerwca 1972 roku do Jaskini Raj weszli pierwsi turyści. Operatorem jaskini zostało Przedsiębiorstwo Turystyczne „Łysogóry”.
Nowoczesność w „domu” neandertalczyka
Wypracowana pół wieku temu formuła zwiedzania sprawdza się do dziś. Wieloletnie analizy pokazują dobrą kondycję jaskini, zauważono nawet przyrosty na szacie naciekowej. Na czym polega tzw. „kontrolowane udostępnianie” wyjaśnia Piotr Dwurnik, dyrektor spółki, członek zarządu Przedsiębiorstwa Turystycznego „Łysogóry” Sp. z o.o.
– Udostępnianie Jaskini Raj musi opierać się na respektowaniu zasad, którym podlegają zarówno zwiedzający, lecz także my – opiekunowie Jaskini Raj. Chcemy pokazać ten unikatowy obiekt jak największej liczbie osób, lecz pragniemy także utrzymać go w stanie nienaruszonym. Staramy się zatem zachować równowagę turystyczną i przyrodniczą. Dlatego też wprowadzone zostały limity turystów mogących odwiedzać jaskinię w poszczególnych okresach roku, dotyczą one także wielkości grup i częstotliwości wchodzenia do jaskini. Każda grupa porusza się z przeszkolonym przewodnikiem. Ten jest zobowiązany przed wejściem na trasę turystyczną uświadomić zwiedzającym zasady, jakie obowiązują w ścisłym rezerwacie przyrody oraz stanowisku archeologicznym. Wyznaczana jest przez przewodnika jedna osoba, która znajduje się na końcu grupy i zamyka drzwi sztolni, a następnie wejściowe do jaskini. Sztolnia pełni swego rodzaju śluzę ochronną, a to ma ogromne znaczenie dla utrzymania stałej temperatury w jej wnętrzu, która powinna wynosić około 9 st. Celsjusza oraz wysokiej, bo 95-procentowej, wilgotności – wyjaśnia Piotr Dwurnik.
Opiekunowie jaskini są zobowiązani do monitorowania warunków mikroklimatycznych. Stacja monitorująca co kilka minut zbiera informacje na temat temperatury, wilgotności, stężenia dwutlenku węgla. Te następnie analizowane są przez obsługujących ją naukowców. Dodatkowo badane są fizyko-chemiczne parametry wody w jaskini, także wód opadowych na zewnątrz, co pozwala na bieżące wyciąganie wniosków na temat „kondycji” jaskini i umożliwia szybką reakcję w sytuacji zagrożenia.
– Co roku spoczywa na nas obowiązek prowadzenia monitoringu chiropterologicznego, czyli badania ilościowego i gatunkowego nietoperzy hibernujących w jaskini. Miejsce ich pobytu nie jest dostępne dla turystów. Monitorujemy także stabilność górotworu pod kątem bezpieczeństwa zwiedzających. Prowadzimy badania instalacji elektrycznych, np. oświetlenia, ze względu na wysoką wilgotność panującą we wnętrzu. Dopiero na podstawie wyników badań i analiz regionalny dyrektor ochrony środowiska wydaje zgodę na udostępnienie jaskini dla ruchu turystycznego. Dzieje się tak każdego roku – wyjaśnia dyrektor Dwurnik.
Nowoczesne technologie pozwolą w najbliższej przyszłości ponowić inwentaryzację szaty naciekowej w jaskini.
– Nasz plan to uzyskanie niezbędnych zgód i zezwoleń na bezinwazyjne wykonanie skaningu laserowego i stworzenie cyfrowej, przestrzennej mapy wnętrza jaskini. Na przestrzeni lat może to być pomocne przy ocenie np. szybkości przyrostu poszczególnych nacieków – wyjaśnia Piotr Dwurnik.
W tym roku przy jaskini powstała farma fotowoltaiczna, która w zupełności zaspokaja jej zapotrzebowanie.
Rarytas dla geologów
Jaskinia Raj jest jednym z ważniejszych stanowisk krasu podziemnego w Polsce. Unikatowość tego obiektu jest związana z kilkoma aspektami. Jednym z nich jest wyjątkowe nagromadzenie i różnorodność szaty naciekowej reprezentowanej przez stalaktyty, stalagmity, kolumny naciekowe, draperie, misy naciekowe (tzw. pola ryżowe) oraz pizoidy (tzw. perły jaskiniowe). Poza różnorodnością form naciekowych istotne znaczenie ma również skala ich nagromadzenia. Pod tym względem rekordzistą jest Sala Stalaktytowa, w której liczba stalaktytów w różnych stadiach rozwoju sięga 200 sztuk na metr kwadratowy.
– Jaskinia Raj jest także jednym z ważniejszych stanowisk paleontologicznych i archeologicznych w Polsce. W czasie badań naukowych prowadzonych przed udostępnieniem jaskini do ruchu turystycznego odnaleziono w namuliskach jaskiniowych szczątki fauny plejstoceńskiej (m.in. mamuta, nosorożca włochatego, niedźwiedzia jaskiniowego) oraz ślady obozowisk neandertalczyków sprzed 50 tys. lat. Materiały archeologiczne znalezione w jaskini (narzędzia krzemienne i kamienne) reprezentują kulturę mustierską ze środkowego paleolitu. Ciekawostką archeologiczną jest również znalezisko ochry, czyli sproszkowanego tlenku żelaza , który mógł być stosowany również do celów rytualnych – wyjaśnia Michał Poros.
Zwiedzanie Jaskini Raj zajmuje około 45 minut. Trasa turystyczna zaczyna się w pawilonie, gdzie zorganizowana jest wystawa muzealna wprowadzająca turystów w tematykę krasu. Można tutaj zobaczyć znalezione w namulisku jaskini krzemienne narzędzia pracy człowieka neandertalskiego, zamieszkującego jaskinię ok. 50 tys. lat temu, a także szczątki mamuta, nosorożca włochatego, czy niedźwiedzia jaskiniowego. W muzeum zobaczymy także obozowisko rodziny neandertalskiej z trzema naturalnej wielkości postaciami.
Potem wchodzimy do sztucznej sztolni, która łączy pawilon z jaskinią. Pełni ona rolę śluzy zabezpieczającej mikroklimat jaskini. Po 20 metrach wchodzimy już do Raju, gdzie od pierwszych metrów spotykamy to, z czego słynie nasza jaskinia, czyli bogatą szatę naciekową w postaci stalaktytów, stalagnatów, stalagmitów czy mis naciekowych.
Pierwsza część jaskini to obszerna Komora Wstępna łącząca trzy ciągi korytarzy. W górnej lewej części komory usytuowany jest otwór, którym odkrywcy dostali się do jaskini. Kierując się w prawą stronę, docieramy do Komory Złomisk – największej sali w jaskini. Widzimy tu ogromne głazy, które oderwały się od stropu, a później zostały pokryte naciekami. Na uwagę zasługuje też kolumna naciekowa o nazwie Harfa, prześwitująca po podświetleniu. Następnie 40-metrowym, sztucznym tunelem przechodzimy do Sali Kolumnowej, w której znajdują się pełne uroku kolumny naciekowe i stalaktyty, a w ścianach liczne skamieniałości koralowców. Dno sali pokrywają małe jeziorka i misy martwicowe. Później niewielkim mostkiem przechodzimy do Sali Stalaktytowej, niezwykle bogatej w stalaktyty, ale mamy tu również bardzo ciekawe nacieki zespolone, np. kolumnę naciekową zwaną „Pagodą”.
Kolejna komora to Sala Wysoka ze stropem – osiem metrów ponad poziomem chodnika. Tutaj również zachwycamy się bogactwem szaty naciekowej o różnych formach. Następna sala to ponownie Komora Wstępna, skąd znaną już sztolnią udajemy się do wyjścia i kończymy zwiedzanie Jaskini Raj.