Donald Tusk uparcie przekonuje ugrupowania opozycyjne do wspólnego startu w wyborach parlamentarnych. Zdecydowane przeciwne takiemu rozwiązaniu jest PSL oraz Szymon Hołownia, natomiast za jedną listą opowiada się lider lewicy Włodzimierz Czarzasty. Czy przedstawiciele opozycji wiedzą, w jakiej konfiguracji wystartują w przyszłorocznych wyborach? Czy zjednoczenie opozycji jest możliwe? Na ten temat dyskutowali goście Studia Politycznego Radia Kielce.
Zdaniem Artura Pejasa z Nowej Lewicy, decyzje o wspólnej liście opozycji będą podjęte dopiero wtedy, gdy oficjalnie zostanie ogłoszona kampania wyborcza i termin głosowania. Zależeć będą one również od nowej ordynacji wyborczej – zaznaczył działacz. Odnosząc się do słów Włodzimierza Czarzastego stwierdził, że mają one jeden znaczący wydźwięk, mianowicie oznaczają dostrzeżenie przez partie opozycyjne ważnych punktów w programie wyborczym lewicy, które je łączą i są dla nich spójne.
– Wspólnym postulatem jest też m.in. stwierdzenie Donalda Tuska, że mieszkanie jest prawem, nie towarem, to także kwestie światopoglądowe, rozdzielenie państwa od Kościoła, prawa aborcyjne, możliwość finansowania in vitro, co pojawia się w dyskusji publicznej także po stronie Platformy Obywatelskiej. Z kolei postulatem lewicy, do którego ugrupowanie będzie chciało przekonać innych partnerów jest wprowadzenie renty wdowiej – dodał.
Artur Pejas podkreślił, że lewica nie wyklucza wspólnej listy, przeciwnie – proponuje negocjacje polityczne i kompromis. – Dyskurs w sferze politycznej jest koniecznością, ale ważne jest porozumienie, szczególnie w sprawie projektów, które będą wprowadzone po ewentualnym przejęciu władzy – powiedział.
Mateusz Iwan z Konfederacji stwierdził, że jego ugrupowanie jest odległe od tworzenia wspólnej listy. Przyznał, że głosi wartości prawicowe, ale jest partią opozycyjną. Dodał jednocześnie, że nie widzi w postulatach głoszonych przez lewicę zbyt wielu punktów wspólnych z PO, a z pozostałymi partiami szczególnie.
Mateusz Iwan podkreślił, że Konfederacja proponuje społeczeństwu idee zupełnie inne, niż te, co dotychczasowa klasa polityczna. – Od ponad trzydziestu lat jedziemy w Polsce na „okrągłostołowym”, postkomunistycznym układzie. Prawie połowa członków Sejmu, to ludzie, którzy zasiadali w tych ławach, kiedy wiele afer przetaczało się przez nasz kraj, kiedy znikały publiczne pieniądze i wciąż nikt nie widzi w tym problemu. W Konfederacji zdarzają się różnice zdań, które konsekwentnie omawiamy, ale pracujemy spójnie, wspólnie i wydajnie dla dobra tego państwa – powiedział Mateusz Iwan.
Michał Piasecki przypomniał, że przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk apelował o zjednoczenie opozycji. – Chcielibyśmy, żeby zjednoczenie było widoczne także na listach wyborczych. Wiemy, że jest to możliwe, co pokazuje choćby przykład Kielc, gdzie działacze Platformy i Lewicy wspólnie przegłosowali program in vitro. Łączą nas także wartości, przede wszystkim poszanowanie Konstytucji, praw obywatelskich i osobistych, praworządności, obecność Polski w Unii Europejskiej, kluczowa rola samorządów w funkcjonowaniu państwa – powiedział działacz PO.
Jak stwierdził Michał Piasecki, żeby posprzątać po PiS potrzebujemy przynajmniej 276 głosów w Sejmie, czyli większości niezbędnej do odrzucania veta prezydenta. Póki co, na taki wynik wyborczy nie możemy liczyć, ale jeśli wystartujemy razem, to jest on bardzo prawdopodobny. Cały czas apelujemy o zjednoczenie opozycji, bo stawka jest zbyt wysoka, aby bawić się w partykularne interesy – podkreślił działacz Platformy Obywatelskiej.
Grzegorz Forkasiewicz z Polski 2050 powiedział, że największym beneficjentem zmiany na scenie politycznej i układu rządzącego powinni być Polacy. – Nasz lider Szymon Hołownia nigdy nie powiedział, że jest przeciwnikiem jednej listy opozycji. W chwili obecnej wszystkie praktycznie sondaże dają opozycji przewagę, dlatego powinniśmy pracować razem, żeby po wyborach uzyskać stabilną większość sejmową, umożliwiającą nam odrzucanie prezydenckiego weta – podkreślił.
– Teraz nie powinniśmy mówić o listach, bo zaraz wywiąże się dyskusja, kto ma na nich się znaleźć i kto ewentualnie zasiądzie w rządzie. Skupmy się na dyskusji programowej, wyciągnijmy w tym trudnym dla Polski okresie najważniejsze dla nas tematy, czyli galopującą inflację, stagnację gospodarczą, problemy w edukacji. Wyjmijmy 8-10 kluczowych problemów, o których liderzy opozycji powinni porozmawiać, wypracujmy wspólne pomysły, aby to był początek do pakietu ustaw po wygranych wyborach – stwierdził Grzegorz Forkasiewicz. Dodał, że jedna wspólna lista też może mieć minusy, bo niewyobrażalne jest na przykład, by część chrześcijańskiego elektoratu PSL zechciała głosować na Nową Lewicę.
Według Michała Skotnickiego z PSL, zanim przystąpi się do dyskusji o wspólnej liście wyborczej, powinno się porozmawiać o programie, by wyróżnić to, co łączy poszczególne ugrupowania i wyeliminować to, co je dzieli. – Nie sztuką jest wygrać wybory, sztuką jest utworzyć potem dobry rząd, który będzie sprawnie poprawiał błędy obecnie rządzących – stwierdził działacz Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jak dodał, obecnie wszystkie sondaże pokazują, że najlepszym rozwiązaniem byłoby utworzenie dwóch list opozycyjnych. Wówczas powstałaby większość sejmowa, zdolna do odrzucania weta prezydenta – powiedział.
Zaznaczył przy tym, że wiele obszarów łączy partie opozycyjne. – Właśnie rozpoczęło się zbieranie podpisów pod projektem „Uczciwa Polska”. Jednym z jego elementów jest dziedziczenie renty po zmarłym partnerze, drugim – „Nowy kąt dla młodych”, proponujący półtoraprocentowe opodatkowanie kredytu mieszkaniowego, plus 100 tys. zł od Banku Gospodarstwa Krajowego na wkład własny. Nasze postulaty pokazują, że jesteśmy najbliżej ruchu Szymona Hołowni, nie tylko w kwestiach światopoglądowych, ale jesteśmy przygotowani do wyborów również samodzielnie. Na razie jest jeszcze za wcześnie, by mówić o konkretach. Myślę, że czas na to będzie w pierwszej połowie przyszłego roku – dodał działacz PSL.
Senator Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Słoń stwierdził, że nie zazdrości rozmówcom rozterek, które ujawnili. Przyznał, że rzeczywiście jest jeszcze za wcześnie, by opozycja mogła deklarować wystąpienie w jednym, dwóch, czy może trzech blokach. Jak powiedział, dyskusje służą przede wszystkim temu, by ustawić się na pozycji startowej, ale też żeby utrzymać jedność partii opozycyjnych w uznawaniu PiS jako największego zła w Polsce. – Teraz Polacy oceniają PiS i Zjednoczoną Prawicę w sondażach powyżej 40 proc., w 2015 roku prawica wygrała wybory z wynikiem 38 proc., a w 2019 niemal 44 proc. – przypomniał senator.
– Zdajemy sobie sprawę, że tu nie chodzi o kwestie programowe, być może one łączą w jakiś sposób opozycję, natomiast decydującą rolę odgrywa pozycjonowanie się na przyszłość, na to co będzie po wyborach. Bo jeżeli mniejsze ugrupowania opozycyjne zostaną na etapie tworzenia list wchłonięte przez większe partie, to później będzie mniejszy problem z utworzeniem rządu, który mógłby sprawnie zarządzać krajem – powiedział.
Jak dodał Krzysztof Słoń, nie dziwi nikogo fakt, że teraz tworzą się dwa bloki opozycyjne, jeden lewicowo-liberalny, skupiony wokół Platformy Obywatelskiej i Nowej Lewicy oraz drugi, z bardziej konserwatywnym PSL i chcącą odróżniać się nieco od Platformy Polską 2050.
Senator podkreślił, że w naszym kraju daleko jeszcze do utworzenia dwóch silnych bloków politycznych, wzorem chociażby Stanów Zjednoczonych, ale dyskusja na ten temat od pewnego czasu trwa. W przypadku opozycji języczkiem u wagi będzie, czy któremuś z jej liderów uda się zgromadzić wokół siebie większą liczbę działaczy, co wskazywałoby go jednocześnie jako kandydata na przyszłego premiera. – Myślę, że Donald Tusk, zachęcony przez niektórych polityków w Unii Europejskiej chciałby to zadanie wykonać i zostać premierem w przyszłym rządzie. Postaramy się jednak ze wszystkich sił, nawet w tej trudnej sytuacji, takim osobom jak Donald Tusk to skutecznie uniemożliwić – zaznaczył senator Krzysztof Słoń.