Paweł Deląg to odtwórca głównej roli w słuchowisku „Krew i żelazo” wyprodukowanym przez Polskie Radio Kielce. Aktor w rozmowie tłumaczy, na ile uniwersalna jest dla niego postać Jacka Lipskiego, co przekazać chce odbiorcom w swoim reżyserskim projekcie „Pani Basia” i czy wojna w Ukrainie pomoże uratować planetę przed globalnym kryzysem klimatycznym?
Z Pawłem Delągiem rozmawia Magdalena Galas-Klusek.
Właśnie nagrywamy słuchowisko „Krew i żelazo”. Czy trudno aktorowi pracować jedynie głosem?
– Bardzo lubię i polecam oglądanie filmów bez obrazu. Warto czasami wyłączyć obraz w telewizji, przygasić światła i skupić się na dźwięku. To otwiera zupełnie inną i piękną przestrzeń. Używamy wewnętrznych oczu do oglądania świata.
Lubię ten rodzaj pracy, choć jest wymagający, szczególnie wobec scenarzystów, bo muszą przecież tak napisać scenę, żebyśmy ją zobaczyli. Przy słuchowiskach, tak mi się wydaje, aktorzy świetnie się bawią, ponieważ ta praca daje pewien rodzaj wolności. W przypadku „Krwi i żelaza”, monumentalnego zadania składającego się aż z 52 odcinków, to czas nagrania jest dość długi, choć sprawny. Mam wrażenie, że aktorzy, kończąc nagrania, nie mogą się doczekać kolejnych. Choć jest to słuchowisko bardzo wymagające dźwiękowo, z dużą ilością trudnego słownictwa: żelaza, maszyn, metalu, dźwięków hut, kopalń. Jednak, gdy osłuchamy się z tym szczękiem metalu, to rozumiemy, jaką ma to wartość.
Na ile uniwersalna jest historia Jacka Lipskiego, człowieka, który musi odnaleźć się w nowym miejscu?
– Jest to postać ciekawa. Z jednej strony sprawia wrażenie Judyma, a czasem Indiany Jonesa, a czasem widzę w nim podobieństwo do Wokulskiego, beznadziejnie zakochanego. Kiedy pojawia się sytuacja kryzysowa, to pierwszy zawsze na miejsce biegnie Jacek Lipski, więc to też jakiś supermen. Jest humanistą, naukowcem ciekawym nowych wynalazków, wierzy w rozwój człowieka, równość. A pamiętajmy, że akcja rozgrywa się w XIX wieku, czasach pańszczyzny. To szlachetny patriota, który czasem potrafi też dać w gębę. Jest pełnokrwistą postacią, która odnalazłaby się w światowym kinie.
Oprócz aktorstwa zajmuje się pan również reżyserią. Ostatnio odbyła się premiera pana autorskiego projektu „Pani Basia”.
– „Pani Basia” ciągle jest do zobaczenia na vod.pl. Ten 30-minutowy film jest projektem ekologicznym i społecznym, który ma edukować i pokazywać problem, jakim jest zanieczyszczenie powietrza. W Polsce zanieczyszczenie powietrza jest bardzo wysokie. Jest to poważny problem społeczny i polityczny. Odpowiadają za to osoby, które pozwalają nam oddychać takim powietrzem. Rząd podejmuje pewne działania w tym zakresie i stoi twardo na stanowisku, że węglowodory i kopalniane źródła są podstawą energetyczną. Doświadczenie wojny w Ukrainie ukazało zagrożenie energetyczne dla gospodarki polskiej, europejskiej i światowej. Jednak, paradoksalnie, może być to korzystne dla naszego zdrowia. Wojna wymusi i przyspieszy pewne zmiany, które będą proekologiczne, będą dla nas bezpieczniejsze. Jeżeli będziemy mieli więcej farm wiatrowych i możliwości pozyskiwania energii ze słońca czy wód termalnych, więcej energii atomowej, która jest dla nas bezpieczniejsza niż elektrownie napędzane węglem, będziemy zdrowsi.
Wróćmy jednak do filmu „Pani Basia”. Jest to opowieść intymna o każdym z nas, bo główna bohaterka to nasza mama, babcia, bliska naszemu sercu osoba. Dowiaduje się któregoś dnia, że ma chorobę nowotworową. Lekarz z prywatnej służby zdrowia podczas badania pyta: „Co pani robiła, że ma płuca, jakby paliła pani trzy paczki papierosów w tydzień”. Kobieta odpowiada, że nie pali. Jaki więc mamy wpływ na nasze zdrowie i czy zawsze jesteśmy kowalami własnego losu. Ta sytuacja wymaga działania obywatelskiego, powinniśmy żądać by pewne działania były podejmowane, bo ciężko wymagać od ludzi, żeby sami zmienili źródło ogrzewania. 52 procent emisji niskiej, która wpływa na stan powietrza w Polsce zależy od tego, czym opalamy kotły. Najczęściej „byle czym”. Mądra polityka i regulacje prawne plus wsparcie energii zielonych i nieobciążanie dodatkowymi opłatami urządzeń, które gromadzą zieloną energię, to rzeczy dla nas bardzo ważne. Taki niewielki film diagnozuje niezmiernie ważne społecznie problemy.
Mówi pan, że wojna może przyczynić się do zmiany źródeł ogrzewania. A jak zmienia środek ciężkości w myśleniu o Europie i jak zmieniła choćby Pana styl życia?
– Wojna przeorała naszą świadomość i zabrała nam poczucie bezpieczeństwa, komfortu. Zmieniła scenę polityczną i postawiła świat między liberalną demokracją, a totalitaryzmem, co nie działa na korzyść obywateli. Takie uzurpatorstwo i dążenie do dyktatu jednego systemu, który jest korupcyjny, chce władzy i pieniędzy, prowadzi do zubożenia społeczeństwa i jego zindoktrynowania. Widzimy to na przykładzie Rosji, która podejmuje brutalną wojnę w imię chorej ideologii, twierdząc, że Ukraińcy nie mają prawa posiadać własnego państwa, kultury i języka. Mówi bezczelnie, że są nazistami, faszystami. Najgorsze jest to, że duża część społeczeństwa rosyjskiego wierzy w te przekazy. Rosjanie zostali poddani silnej presji propagandowej, która idzie przez narodowe źródła masowego przekazu. Możemy sobie przypomnieć, jak wyglądał nasz kraj przed 24 lutym, co u nas nazywało się propagandą i jednowładztwem. Nastąpiło otrzeźwienie. Społeczeństwo powiedziało „nie” i ruszyło, by pomagać Ukraińcom, za tym poszły elity polityczne. Stała się rzecz niebywale pozytywna, jaką jest pojednanie z Ukrainą. Po raz pierwszy w historii mamy szansę na prawdziwe przymierze i zgodę. Oczywiście, powinniśmy rozmawiać o tym, co nas dzieliło w przeszłości, nasza przyjaźń nie może być bezrefleksyjna. Wołodymyr Zełenski podczas wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Ukrainie powiedział, że jest nas 80 milionów – Polaków i Ukraińców. To siła ekonomiczna, gospodarcza, kulturowa, która może się przeciwstawić dyktatorskim zapędom i brutalnej polityce Rosji. Jednak nie możemy tego zrobić sami, musimy mieć zaplecze w postaci Unii Europejskiej, w postaci przestrzeganych zasad, praworządności, ze wsparciem NATO. Możemy być w końcu narodem zjednoczonym, który jest zarządzany według pewnej etyki. Dla bezpieczeństwa mojej rodziny i moich przyjaciół. Mamy do tego prawo. Czy tym się kultura powinna zajmować? Kultura nas łączy i zbliża, ma szansę edukować i wskazywać rzeczy słuszne lub niewłaściwe, powinna być naszym wentylem bezpieczeństwa.
Pracował Pan na planach filmowych zarówno w Rosji, jak i w Ukrainie. Jak filmowcy teraz sobie radzą, zostali w Ukrainie, wyjechali?
– Chwycili za karabiny, część została na miejscu i pomaga wolontaryjnie. Wszyscy w jakiś sposób pracują, żeby Ukraina przetrwała. Wbrew pozorom Ukraina ma szansę dziejową, żeby doszło do integracji społeczeństwa. Buduje kraj, który na etosie wygranej wojny będzie szanował wolność i demokrację. Wracając do filmowców, przygotowuję obecnie film krótkometrażowy o dzieciach z Ukrainy, współpracuję z kolegami z Ukrainy. Oni marzą, by wrócić do zawodu, ale obecnie to niemożliwe. Ale kiedyś filmowcy z Ukrainy wrócą do pracy. Choćby w Cannes widać życzliwość wobec Ukrainy. Były specjalne panele i spotkania z producentami ukraińskimi. Było wzruszające wystąpienie Wołodymira Zełenskiego, podczas którego otrzymał owację na stojąco od ludzi z całego świata.
Czy aktorzy, filmowcy powinni uświadamiać rosyjskich twórców, mówić im prawdę o tej wojnie Putinowskiej?
– Czynię, co mogę za pośrednictwem swoich kanałów społecznościowych, które mają zasięg również w Rosji. Najczęściej spotykam się jednak z milczeniem rosyjskich kolegów po fachu. To przykre, ale to strach i terror odgrywa tam kluczową rolę.
Akcja słuchowiska Radia Kielce „Krew i żelazo” dzieje się w latach 40-tych XIX wieku na terenie tzw. Zagłębia Staropolskiego. Jacek Lipski, absolwent Szkoły Akademiczno-Górniczej w Kielcach, podejmuje posadę zawiadowcy fabryk żelaza w Maleńcu. W słuchowisku występują znane postacie historyczne oraz prezentowane są ważne wydarzenia z przeszłości regionu świętokrzyskiego i Polski. Można poznać zarówno obyczajowość połowy XIX wieku, jak i ówczesną technologie. Pojawiają się też elementy fantastyczne, steampunkowe. Autorem scenariusza jest doktor Maciej Chłopek, dyrektor Zabytkowego Zakładu Hutniczego w Maleńcu, a reżyserem Magdalena Galas-Klusek – dziennikarka Radia Kielce. W rolę głównego bohatera Jacka Lipskiego wciela się aktor Paweł Deląg. Słuchowisko „Krew i żelazo” będzie miało 52 odcinki. Premiery w każdą niedzielę o godzinie 10.45 na antenie Radia Kielce. Powtórka w każdy wtorek o godz. 20.45.