– Według dawnych zwyczajów pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia był spędzany w domu, w gronie najbliższych. Dopiero w drugi dzień świąt wskazane były odwiedziny u rodziny i u przyjaciół. Wtedy też, czyli w dzień św. Szczepana rozpoczynano kolędowanie – powiedziała Katarzyna Batko, etnolog i antropolog kultury.
Chodzono od domu do domu m.in. z turoniem oraz w przebraniach różnych postaci. Turoń to rogate, czarne i włochate zwierzę z kłapiącą paszczą, symbolizował siłę i płodność. Wśród kolędników musiał być także Herod, Żyd, Anioł, Diabeł i Śmierć.
– W podzięce za wizytę gospodarze częstowali kolędników ciastem, dawali też drobne pieniądze. W rejonie Sandomierza, a zwłaszcza w okolicach Zawichostu popularne było obdarowywanie kolędników tzw. szczodrakami. Były to specjalne wypiekane rogaliki lub bułki. Czasami do środka wkładano do niektórych migdały. Osoba, która trafiła na taki wypiek, mogła liczyć na szczęście – mówi Katarzyna Batko.
Od drugiego dnia świąt zaczynano również wystawiać jasełka, czyli widowiska religijne przedstawiające sceny z narodzenia Jezusa Chrystusa. Początkowo odbywały się one wyłączne w kościołach.