Powstaje projekt rewitalizacji zabytkowego, zachodniego skrzydła klasztoru na Świętym Krzyżu. Oblaci chcą pokazać potęgę benedyktyńskiego opactwa, pierwsze skryptorium na ziemiach polskich i ogromną, bogatą książnicę.
Niewykluczone, że do pierwotnych kształtów wróci dawny refektarz benedyktynów. Sala była wyższa nawet o trzy metry od obecnej.
Jak informowaliśmy, Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej 30 maja tego roku podpisało na 50 lat umowę ze Starostwem Powiatowym w Kielcach na użytkowanie trzech działek, na których jest m.in. zachodnie skrzydło klasztoru.
Ojciec Marian Puchała, superior klasztoru informuje, że realizacja prac mogłaby się rozpocząć dopiero za trzy lata, gdy Muzeum Świętokrzyskiego Parku Narodowego będzie miało już nową siedzibę w Nowej Słupi.
– Jeśli będą wcześniej konieczne jakieś prace w skrzydle zachodnim, to będzie to prawdopodobnie remont dachu. Jednak tego też nie rozpoczniemy w najbliższym czasie, ale najwcześniej za rok. Ekspertyzy mówią, że dach grozi zawaleniem i trzeba się tym szybko zająć – wyjaśnia.
Ojciec Marian Puchała informuje, że projekty powstaną z uwzględnieniem wiedzy zawartej w archiwach na temat zachodniego skrzydła oraz przy ścisłej współpracy z konserwatorem.
– Całe to tysiącletnie opactwo jest wielkim zabytkiem, jest też pomnikiem historii. Podlega także szczególnej ochronie. Kilka razy w roku mamy wizytację konserwatora zabytków, który sprawdza, czy tutejsze zabytki są właściwie zabezpieczane – podkreśla.
Budynek jako kompletna całość
Z o. Marianem Puchałą udajemy się do zachodniego skrzydła klasztoru, gdzie obecnie mieści się siedziba Muzeum Przyrodniczego.
– Już stojąc przed budynkiem, patrząc na dachy, zdobienia, widzimy, że to była jedność – podkreśla duchowny. – To był jeden wielki kompleks, a podział tego wszystkiego rozpoczął się od kasaty w 1819 roku, która rozpoczęła niechlubny okres w historii tego miejsca. Car ustanowił tu ciężkie więzienie, które było tu także w czasach II Rzeczpospolitej, a potem był niemiecki obóz zagłady dla jeńców radzieckich, których zginęło tu ok. 6 tys. I tak przez kolejne lata tędy przebiegała granica między klasztorem, a więzieniem – mówi, wskazując na łącznik między skrzydłem wschodnim i zachodnim.
– Zachodnie skrzydło za czasów benedyktynów stanowiło ich miejsce centralne. Tu był ich refektarz – jadalnia, tu były ich cele do odpoczynku i pracy. Był to wielki kompleks świętokrzyskiego opactwa – opowiada.
Ogromny refektarz częściowo pod posadzką
Wchodzimy do środka. Schodami docieramy na pierwszy poziom, na którym znajduje się wystawa przyrodnicza.
– Znajdujemy się w tej chwili w największej sali XVII-wiecznego, zachodniego skrzydła: w refektarzu, czyli jadalni świętokrzyskiego opactwa, gdzie benedyktyni przez wieki jedli posiłki – opowiada o. Puchała. – W tej chwili oczywiście widzimy tu wystawę przyrodniczą, ale kiedy spojrzymy na sufit, to zobaczymy, że są tu wspaniałe sklepienia, pozostały jeszcze jakieś malowidła. Wszystko to wskazuje na to, że jest to pomieszczenie klasztorne. Co więcej, wszystkie badania, które geologowie tu przeprowadzali wskazują, że ta sala ma znacznie podniesioną podłogę. Pierwotna sala jadalna benedyktynów była o wiele wyższa (nawet o 2-3 metry). Te podziemia, a więc pozostała część tej sali znajdująca się pod obecną posadzką – są zasypane gruzem. Wszystko wskazuje na to, że jest to jednorodny gruz i jeśli to się uda, to będziemy chcieli powrócić do pierwotnych wymiarów i kształtów tego benedyktyńskiego refektarza – zapowiada o. Marian Puchała.
To oznacza, że także obecne schody, które prowadzą od wejścia na pierwszy poziom, zostały dobudowane znacznie później. Jeśli uda się przeprowadzić rewitalizację zachodniego skrzydła i przywrócić jego dawny wygląd – prawdopodobnie również obecna klatka schodowa znacznie się zmieni, a częściowo zniknie.
Najpierw zakonne cele, a potem ciężkie więzienie
Z pierwszego poziomu udajemy się na drugi, gdzie są pokoje wykorzystywane obecnie m.in. jako część administracyjna Muzeum Przyrodniczego.
– Jesteśmy na piętrze zachodniego skrzydła, czyli nad wystawą przyrodniczą. Tu są pokoje, w których niegdyś były cele zakonne, tu mieszkali benedyktyni. Wiemy, że te pokoje były wielokrotnie przebudowywane, gdy było tu wielkie więzienie: i za czasów zaborcy i w II Rzeczpospolitej, i w czasie wojny. Było tu bardzo wielu więźniów. Później, gdy ministerstwo przekazało to Świętokrzyskiemu Parkowi Narodowemu, także zostały dostosowane do nowych funkcji. Korzystały z nich Uniwersytet Warszawski, czy Łódzki, a także Akademia Górniczo-Hutnicza. Te pokoje są dość duże. Jest ich kilkanaście – opowiada superior klasztoru.
Plany na przyszłość? Muzeum Życia Monastycznego i pierwsze skryptorium
Co w przyszłości mogłoby się znaleźć w tych pomieszczeniach, zarówno na pierwszym, jak i na drugim poziomie? Ojciec Marian Puchała zaznacza, że oblaci nie chcą znacznie zmieniać aktualnej funkcji pomieszczeń.
Duża sala na dole, będąca niegdyś refektarzem benedyktynów, po przywróceniu pierwotnej kubatury nadal pełniłaby funkcje edukacyjne. – Mamy wiele sympozjów na Świętym Krzyżu i myślę, że będziemy to miejsce wykorzystywać także jako salę konferencyjną, której jak dotąd bardzo nam brakuje – wyjaśnia o. Marian Puchała.
Natomiast w dawnych celach benedyktynów mogłyby się znaleźć np. pokoje dla pracowników przyszłego muzeum.
– Bowiem na dole, tak jak obecnie jest Muzeum Przyrodnicze Świętokrzyskiego Parku Narodowego, tak chcemy aby w przyszłości nadal te sale pełniły funkcje muzealne. W planach jest stworzenie muzeum życia monastycznego na Świętym Krzyżu, przedstawiającego 800 lat benedyktynów w tym miejscu, zakończone odtworzonym skryptorium benedyktyńskim. To było pierwsze skryptorium w Polsce. Była tu także wspaniała Biblioteka Świętokrzyska. Chcemy do tego wrócić w planowanej ekspozycji i to pokazać, przybliżyć pielgrzymom i turystom. Będzie także muzeum życia oblatów zakończone wystawą misyjno-etnograficzną, żeby pokazać cele i charyzmaty Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Naszym celem jest przede wszystkim głoszenie Ewangelii. Pokażemy więc życie naszych misjonarzy w 70 krajach świata, niemalże na wszystkich kontynentach. Od dawna misjonarze przywozili przeróżne pamiątki z misji, będą one także tam wyeksponowane – opowiada o. Marian Puchała.
Poznamy potęgę Świętokrzyskiej Biblioteki
Pytany o szczegóły przyszłych ekspozycji w poszczególnych salach muzealnych, o. Marian Puchała zaznacza, że wszystko jest w trakcie tworzenia. Podkreśla jednak, że ważne miejsce zajmie pokazanie potęgi dawnej Biblioteki Świętokrzyskiej, która była jedną z największych ówczesnych książnic.
– Wiemy, że w niektórych miejscach w Polsce są pozostałości z tej biblioteki, np. w Ossolineum we Wrocławiu, na zamku w Kórniku, czy w innych miejscach. Chcemy dokonać digitalizacji tych ocalałych ksiąg, by móc je pokazać w tym miejscu, z którego pochodziły – w klasztorze na Łyścu. Przy okazji tego skryptorium chcemy pokazać, jak mnisi, benedyktyni, pisali księgi, przepisywali je. To byli profesorowie, którzy ukończyli np. Akademię Krakowską i wiele innych, światowych uczelni. Świętokrzyski klasztor był znany nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Prof. Derwich przypomina, że w czasach średniowiecznych było to znaczące centrum religijne i kulturowe. Dziś to miejsce nie jest tak doceniane. Dlatego chcielibyśmy przybliżać turystom i pielgrzymom historyczne znaczenie Świętego Krzyża, tysiącletniego opactwa, wspaniałej biblioteki i skryptorium, które stanowiło jeden z centralnych punktów tego miejsca – podkreśla o. Marian Puchała.
Naukowcy szacują, że Świętokrzyska Biblioteka w momencie kasaty mogła liczyć 8-9 tys. woluminów wraz ze starodrukami.
Dużą pomocą w opracowaniu wystawy przybliżającej Bibliotekę Świętokrzyską będzie „Spicilegium” – kodeks zawierający wykaz najważniejszych ksiąg, jakie znajdowały się w Świętokrzyskiej Bibliotece. Spis stworzył francuski benedyktyn zaledwie na trzy lata przed kasatą opactwa. Jak wielokrotnie informowaliśmy, został on odnaleziony przez naukowców w czeskim Brnie i opracowany przez prof. Marka Derwicha, prof. Krzysztofa Brachę, prof. Jerzego Kaliszuka i dr Ewelinę Kaczor. Na kartach Spicilegium jest też wiele informacji dotyczących historii, zasad życia i bieżących wydarzeń, jakie miały miejsce w świętokrzyskim opactwie benedyktynów. Można tam przeczytać np. o pożarze, pladze szarańczy, albo ważnych wizytach, np. króla Kazimierza Jagiellończyka z całą rodziną, w tym dwiema córkami. Te zapisy także mogą pomóc w tworzeniu przyszłej ekspozycji w zachodnim skrzydle klasztoru.
– To jest kopalnia wiedzy o Świętym Krzyżu. W tej chwili dokonuje się tłumaczenie tego wybitnego dzieła z języka łacińskiego na polski i będziemy podejmować kolejne sympozja przybliżające historię opactwa – zapowiada o. Puchała.
Turyści przejdą jednym korytarzem: od wschodniego, przez północne, po zachodnie skrzydło
Stojąc na drugim poziomie, pomiędzy dawnymi celami benedyktynów, widzimy drzwi na końcu korytarza. Niegdyś tej ściany, ani drzwi prawdopodobnie nie było. Za nią jest skrzydło północne, łączące się ze skrzydłem wschodnim – a więc przestrzenie obecnego klasztoru.
– Widać, że jest to jedność, takie same poziomy, klatki schodowe, sklepienia. To był jeden budynek i wszystko na to wskazuje. To była całość, wielki wspaniały kompleks, mający jednego gospodarza. I mamy nadzieję, że wkrótce ponownie tak się stanie, a to pomoże przywrócić tu wielkie tradycje i pokazać wspaniałą historię tego miejsca – podkreśla przełożony klasztoru.
Ojciec Marian Puchała przypomina, że łysogórski klasztor benedyktynów był pierwszym narodowym sanktuarium, na długo przed tym, jak stała się nim Jasna Góra.
– Tu pielgrzymowali królowie, począwszy od Władysława Jagiełły, przez następnych. Darzyli to miejsce wielkim sentymentem. Król Władysław Jagiełło niemalże przykazał swoim następcom, aby pamiętali o Świętym Krzyżu, wspierali to miejsce. M.in. dzięki temu po wszystkich pożogach, jakie przeszły przez to miejsce, ten klasztor powstawał jak feniks z popiołów – przypomina.
Jeśli uda się doprowadzić do rewitalizacji skrzydła zachodniego, znikną drzwi dzielące budynek dawnego wielkiego benedyktyńskiego opactwa. Cały kompleks będzie dostępny dla pielgrzymów i turystów – zapowiada o. Marian Puchała.
– Projekty są dopiero opracowywane, więc nie znamy jeszcze szczegółów dotyczących kosztów tych prac, ale spodziewamy się, że będą to duże pieniądze. Będziemy starać się o jakieś dofinansowanie z programów ministerialnych lub unijnych i mam nadzieję, że otrzymamy jakieś wsparcie, ponieważ z naszych funduszy nie byłoby najmniejszych szans na jakiekolwiek działania – dodaje.
Oblaci ponoszą aktualnie koszt użytkowania trzech działek, m.in. tej, na której znajduje się zachodnie skrzydło klasztoru. Umowa podpisana na 50 lat ze Starostwem Powiatowym w Kielcach opiewa na 3,5 mln zł. To oznacza, że oblaci rocznie będą płacić 72 tys. złotych.