Prezydent Kielc zaprezentował projekt budżetu miasta na przyszły rok.
Według planu, dochody mają wynieść 1,7 mld zł. Podobnie wyglądają wydatki. Tymczasem zaplanowane wydatki inwestycyjne mają wynieść jedynie 210 mln zł. Kieleccy radni są zgodni, że projekt budżetu na przyszyły rok nie napawa optymizmem.
Anna Myślińska z klubu Koalicji Obywatelskiej uważa, że problemy finansowe miasta z jednej strony są spowodowane spłatą rosnących zobowiązań finansowych, a z drugiej podwyżką m.in. płacy minimalnej. W opinii radnej spory wpływ na kształt budżetu na 2024 rok miały także nietrafione decyzje władz miasta związanych z dopłatami do opóźnionych inwestycji.
– Ratusz dopłaca do wykonawstwa zamiast waloryzować tylko te kontrakty, które są realizowane terminowo, w przypadku których nastąpił wzrost wartości inwestycji. Radni niejednokrotnie proponowali też podjęcie działań w związku z budową obwodnicy Malikowa. Tam można wykupić tereny inwestycyjne i coś zmienić dla Kielc. Można również pomyśleć o uruchomieniu gruntów w Obicach, które należą do naszego miasta. Jednak o tym nic się nie mówi, a rozczarowanie jest duże – mówi.
Z kolei zdaniem Jarosława Karysia, przewodniczącego rady miasta oraz szefa klubu Prawa i Sprawiedliwości, przyszłoroczny budżet Kielc jest po prostu słaby i świadczy o tym, że władze miasta stawiają przede wszystkim na przetrwanie. Radny zauważa, że wbrew pozorom, sytuacja finansowa na tle innych miasta, jak np. Kraków, nie jest aż taka zła.
– Jest to budżet przetrwania. Propozycja jest jaka jest i sugerująca, że kolejne miesiące lub nawet lata będziemy funkcjonować w sytuacji swoistej defensywy. Kwestia inwestowania w tereny inwestycje powinna być czymś oczywistym. Rolą miasta jest tworzenie przyjaznych warunków dla biznesu. Ten budżet jest biedny i bez większych ambicji. Chociaż należy pamiętać, że z zaskakująco niskim deficytem. Myślę, że włodarz miasta mógł być bardziej odważny przy kreowaniu wydatków na przyszły rok – ocenia.
Krytycznie uchwałę budżetową na przyszły rok ocenia także Kamil Suchański, przewodniczący klubu Bezpartyjni i Niezależni. W jego opinii, pewną tradycją stało się nierealizowanie wydatków inwestycyjnych w założonych terminach i przenoszenie ich na kolejne lata. Zdaniem Kamila Suchańskiego przewidywane w 2024 roku wydatki inwestycyjne na poziomie nieco ponad 200 mln zł są przejawem niskich ambicji władz Kielc.
– Tak jak zima zaskakuje drogowców, tak prezydenta Wentę co roku zaskakują wydatki inwestycyjne. I nie chodzi tu o wdrażanie oszczędności. W rzeczywistości praktycznie przez całą kadencję, każdego roku część z zaplanowanych inwestycji nie była realizowana lub nawet rozpoczęta. Odnoszę wrażenie, że tym razem prezydent po prostu urealnił wysokość przedsięwzięć jakie jest zdolny wraz ze swoimi służbami wykonać. Wydatki na poziomie 200 mln zł to plan ambitny, ale dla dużego miasta powiatowego, a nie stolicy województwa – komentuje.
Przypomnijmy, że według projektu budżetu na 2024 rok, zaplanowane dochody miasta mają osiągnąć poziom ponad 1,7 mld zł (w 2023 roku było to 1,5 mld zł). Wydatki również mają wynieść przeszło 1,7 mld zł (w 2023 roku prognozowano 1,6 mld zł). Planowane zadłużenie Kielc na koniec przyszłego roku ma wynieść 1,177 mld zł i będzie wyższe od prognozowanego na 2023 rok o prawie 130 mln zł. Z dokumentu wynika również, że w przyszłym roku deficyt budżetowy wyniesie 18 mln zł.
Debata nad finansami Kielc w przyszłym roku odbędzie się podczas sesji budżetowej, w piątek 15 grudnia.