Po ośmiu nieprzegranych ligowych meczach z rzędu, piłkarze Korony Kielce doznali porażki 0:1 z Lechem Poznań. Starcie 17. kolejki PKO BP Ekstraklasy na „Suzuki Arenie” toczyło się w anormalnych warunkach atmosferycznych. Zdaniem wielu obserwatorów sędzia Bartosz Frankowski nie powinien rozpoczynać tego spotkania.
Opady śniegu były w Kielcach tak intensywne, że 37–letni arbiter z Torunia w drugiej połowie dwukrotnie zarządził przerwę na odśnieżenie niewidocznych linii bocznych, końcowych, środkowej, pól karnych i bramkowych. Zawodnicy brodzili w śniegu, który sięgał po kostki.
Trener Korony Kielce Kamil Kuzera na pomeczowej konferencji nie chciał odpowiedzieć wprost na pytanie, czy z perspektywy czasu, byłby za odwołaniem spotkania. 40–letni szkoleniowiec dziękował za to wszystkim, którzy pracowali przy przygotowaniu boiska.
– Podziękowania dla wszystkich, którzy przyczynili się do tego, żeby ten mecz się w ogóle odbył. Każdy zakasał rękawy. Sytuacja była na tyle wymagająca, że sam wziąłem łopatę i odśnieżałem. Widziałem ludzi, którzy wkładali w to całe serce. Na rozgrzewce, czy nawet jeszcze na pięć minut przed rozpoczęciem zawodów, to boisko było „OK”. Zdarzało się grać w trudniejszych warunkach. Później zdarzyły się rzeczy, na które nie mieliśmy już żadnego wpływu – ocenił Kamil Kuzera.
Jacek Podgórski potwierdził, że mimo trudnych warunków, piłkarze chcieli rozegrać ten mecz.
– Chcieliśmy zagrać. Przed meczem nie wiedzieliśmy, że aż tak będzie padać. Z jednej strony zanosiło się trochę na to, ale przed rozpoczęciem spotkania, opady trochę ustały i nie były tak intensywne. Myśleliśmy, że się uda. W pierwszej połowie boisko nie było takie fatalne jak w drugiej. W takim śniegu nie grałem nigdy – powiedział skrzydłowy Korony.
Z powodu fatalnych warunków atmosferycznych odwołane zostało sobotnie spotkanie w Mielcu, w którym Stal miała zmierzyć się z ŁKS Łódź. Konfrontacja Piasta z Puszczą Niepołomice w Gliwicach została przerwana po kwadransie. Opady śniegu uniemożliwiły kontynuowanie tego meczu.