Maciej Giemza z ORLEN Team na 1. etapie rozgrywanego w Arabii Saudyjskiej 46. Rajdu Dakar zajął odległe 56. miejsce, ale zostało ono zweryfikowane i ostatecznie pochodzący z Piekoszowa motocyklista został sklasyfikowany na 45.
28–latek na trasie z Al-Ula do Al Hinakiyah, pomagał swoim rywalom udowadniając, że zachowanie fair play jest ważniejsze niż sportowa rywalizacja za wszelką cenę.
Pierwszy etap długości 532 kilometrów, z czego 414 stanowił odcinek specjalny, obfitował w niebezpieczne sytuacje. Poważny wypadek miał zwycięzca piątkowego prologu Tosha Schareina, a dwóm innych zawodnikom jako pierwszy pomocy udzielił Maciej Giemza.
Hiszpański motocyklista upadł na 240. kilometrze odcinka specjalnego. Okazało się, że musi się wycofać z rajdu z powodu kontuzji ramienia. Wychowanek KTM Novi Korona Kielce był świadkiem tej sytuacji, a sam jako pierwszy pomógł Joaquimowi Rodriguesowi z Portoryko i Michaelowi Docherty’emu z RPA, którzy także musieli się wycofać z rajdu.
– Tak jak zapowiadał organizator, to był ultra ciężki odcinek. Zresztą najlepiej to pokazuje liczba wypadków na trasie. Na 70. kilometrze zobaczyłem leżącego Joaquima Rodriguesa. On nie za bardzo kontaktował, musiał bardzo mocno uderzyć głową o ziemię, nie odpowiadał na moje pytania. Po jakimś czasie trochę doszedł do siebie, przyjechali jego koledzy z zespołu Hero i powiedzieli, że już się nim zajmą i wezwą helikopter – opowiadał Maciej Giemza dziennikarzowi PAP.
– Po kilku minutach ruszyłem dalej, a po tankowaniu widziałem, że zwycięzca prologu Tosha Schareina miał wypadek, ale stał już przy nim Ross Branch. Z kolei na 323. kilometrze wypadek miał jadący przede mną Michael Docherty. W ogóle się nie ruszał, leżał obok motocykla, miał złamany daszek w kasku. Natomiast kontaktował, odpowiadał na pytania, ale miał bardzo duży ból w biodrze. Bardzo cierpiał, dałem mu środki przeciwbólowe, wezwałem helikopter i poczekałem, aż go przejmą lekarze. Nie wiem ile to trwało, zupełnie nie mogę tego ocenić, pewnie góra z 10 minut, ale w takich sytuacjach wtedy ten czas bardzo się dłuży – zakończył motocyklista ORLEN Team.
Jak poinformowali organizatorzy, wśród zawodników pomagających Schareinie był prowadzący w tym momencie na odcinku Ross Branch z Botswany, który został uznany zwycięzcą etapu, chociaż najlepszy czas na mecie uzyskał Amerykanin Ricky Brabec, któremu ostatecznie przypadła druga lokata.
W niedzielę zawodnicy będą mieli do pokonania 662 kilometry z Al Hinakiyah do Al Dawadimi. Odcinek specjalny będzie miał 443 kilometry długości.