Oddział położniczo-ginekologiczny Szpitala Powiatowego w Staszowie zawiesił działalność. To budzi obawy pacjentek, które będą pozbawione opieki, ale i stanowi problem dla personelu, który boi się o pracę. Jak rozwiązać sytuację, aby mieszkanki powiatu mogły korzystać ze świadczeń, a położne nie straciły zatrudnienia? O tym rozmawialiśmy w programie Interwencja.
Obecnie położne z ginekologii zatrudnione są czasowo na innych oddziałach staszowskiego szpitala, ale gwarancję pracy mają tylko przez 3 miesiące. Jeśli oddział nie wznowi działalności, automatycznie stracą zatrudnienie. Średnia wieku położnej w naszym kraju to ponad 51 lat, jednak położne ze Staszowa to w większości kobiety młode, które z tym miejscem chciały związać życie zawodowe. Zwłaszcza, że otworzyły się dla nich perspektywy. Oddział ginekologiczno-położniczy został 2 lata temu gruntownie wyremontowany i stał się jednym z najnowocześniejszych w regionie. Gwarantował pacjentkom możliwości rodzenia bez bólu, w komfortowych warunkach, przy użyciu nowoczesnych metod i sprzętu, których nie oferowały inne szpitale w regionie.
Problemem Staszowa od kilku lat jest jednak brak kadry lekarskiej. Większość lekarzy jest w wieku okołoemerytalnym, trudno jest pozyskać młodych medyków, którzy mieliby stanowić obsadę oddziału.
W audycji uczestniczyły również panie, które są pacjentkami szpitala w Staszowie. Kobiety mają termin porodu w lipcu i chciałyby, żeby problem został do tego czasu rozwiązany. Rodziły już wcześniej w tym szpitalu, chwaliły panującą tam atmosferę, personel i wyposażenie, i nie wyobrażają sobie, by musiały jeździć gdzieś indziej. Obawiają się zwłaszcza komplikacji okołoporodowych. Jeżeli takie by wystąpiły i do najbliższego szpitala musiałyby jechać kilkadziesiąt kilometrów, nie wiadomo, czy nie odbiłoby się to na zdrowiu ich lub dzieci. A nie wyobrażają sobie, gdyby musiały rodzić w samochodzie.
Problem z utrzymaniem oddziałów ginekologiczno-położniczych i neonatologicznych występuje nie tylko w Staszowie. W kwietniu o czasowe zawieszenie działalności zawnioskowały dwie placówki: Staszów i Busko. Wcześniej, kilka lat temu, zamknięto oddziały w Pińczowie i we Włoszczowie. W tej sytuacji całe południe naszego regionu pozostałoby bez zaopatrzenia w te usługi medyczne.
Uczestniczący w audycji wicewojewoda Michał Skotnicki powiedział, że wojewoda świętokrzyski nie wyraził zgody na zamknięcie oddziałów staszowskiego i buskiego ze względu na bezpieczeństwo kobiet, które mają rodzić, ale i tych pań, które poszukują opieki na oddziale ginekologicznym. Gdyby oddziały przestały istnieć, pacjentki musiałyby korzystać z placówek w Kielcach lub w Sandomierzu. Decyzja wojewody nie jest jednak wiążąca, ostateczne rozstrzygnięcie jest w rękach dyrektora szpitala w Staszowie. Dyrektor jednak, podobnie jak starosta staszowski, nie wzięli udziału w dzisiejszej audycji.