Leśnicy z Nadleśnictwa Włoszczowa uratowali trzy małe borsuki, których matka zginęła pod kołami samochodu na drodze z Włoszczowy do Jędrzejowa.
Maluchy trafiły do Leśnego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Kole.

Andrzej Kusa strażnik leśny z Nadleśnictwa Włoszczowa informuje, że leśnicy w trakcie swoich obowiązków służbowych w leśnictwie Polipie dostrzegli trzy błąkające się przy ruchliwej trasie borsuki.
– Małe borsuki w ogóle nie bały się ludzi, podeszły do leśników jak szczenięta, które chcą się bawić. W pobliżu nie było ich matki, która jak się później okazało została potrącona przez samochód – relacjonuje.
Jak dodaje borsuki przewieziono do siedziby leśnictwa Polipie, gdzie młode zostały zabezpieczone i nakarmione.
– Borsuki zostały nakarmione przez podleśniczego Olgierda Zielińskiego mlekiem dla szczeniąt przez strzykawkę, co zaleciła weterynarz. My jako strażnicy leśni następnego dnia przewieźlimy trzy małe borsuki do ośrodka dla dzikich zwierzą – tłumaczy.

Borsuki trafiły do Leśnego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Kole, gdzie opiekę nad nimi przejął Paweł Kowalski – kierownik ośrodka. Małe borsuki zostały zbadane przez weterynarza, jak się okazało to dwie samiczki i jeden samiec.
Gdyby nie pomoc i szybkie działanie pracowników Nadleśnictwa Włoszczowa czekałaby je niechybna śmierć.
Leśnicy apelują, aby w podobnych sytuacjach nie działać na „własną rękę”, lecz informować odpowiednie służby.