Koalicja Obywatelska wygrała wybory do Parlamentu Europejskiego wynika z sondażu Exit poll. KO zdobyła 38,2 proc. na kolejnym miejscu jest PiS – 33,9 proc., Konfederacja – 11,9 proc. na kolejnym miejscu jest Trzecia Droga (PSL i Polska 2050) – 8,2 proc oraz Lewica – 6,6 proc.
Radość ze zwycięstwa, wiwaty i wzajemne podziękowania – tak wyglądał wieczór wyborczy w sztabie świętokrzyskiej Koalicji Obywatelskiej. Kilkudziesięciu działaczy partii wraz z kandydatami KO do Parlamentu Europejskiego wielkimi oklaskami przywitali sondażowe wyniki wyborów do Europarlamentu.
Marzena Okła-Drewnowicz, minister do spraw polityki senioralnej mówi, że czuje się bardzo szczęśliwa, bo wynik wyborów pokazuje, że Polacy ponownie zaufali obecnie rządzącym.
– To jest oczywiście wielkie zobowiązanie, które też pokazuje, że ludzie mają przekonanie o tym, że Koalicja Obywatelska gwarantuje bezpieczeństwo. Jest ono możliwe w silnej Unii Europejskiej. Nasi przeciwnicy z PiS-u robili wszystko, żeby zbudować sojusz z poplecznikami Putina, co trzeba sobie jasno powiedzieć – podkreśla.
Poseł Artur Gierada, szef świętokrzyskich struktur KO mówi, że wybory do PE to święto demokracji, ale też szczęśliwie święto KO.
– Jest to dość znaczna przewaga nad PiS-em. Myślę, że to dobry prognostyk dla nas jako organizacji, ale i dla nas jako Polski. Jesteśmy partią prounijną, która będzie tworzyła największą frakcję w Parlamencie Europejskim i wybierała najważniejsze stanowiska. Mając tak dużą reprezentację, będziemy mogli dobrze zadbać o polskie interesy. Bardzo dziękuję wyborcom, to był głos rozsądku – ocenia.
Małgorzata Wilk-Grzywna, kandydująca do PE z drugiego miejsca w okręgu małopolsko-świętokrzyskim zapytana, czy znając sondażowe wyniki wyborów, liczy na uzyskanie mandatu, mówi że traktuje go raczej w granicach cudu.
– Zdaję sobie sprawę, jaka jest sytuacja. Małopolska ma trzy razy więcej wyborców, a moja kampania była ograniczona do województwa świętokrzyskiego. Myślę, że to trochę „mission impasible”, ale kto wie – odpowiada.
Na razie, według sondażowych wyników wyborów w okręgu małopolsko-świętokrzyskim z Koalicji Obywatelskiej do PE wejdą Bartłomiej Sienkiewicz i prawdopodobnie Jagna Marczułajtis-Walczak.
Michał Skotnicki, wicewojewoda świętokrzyski z Polskiego Stronnictwa Ludowego uważa, że wynik Trzeciej Drogi jest zaskoczeniem.
– Można się było tego spodziewać, ponieważ przy wzroście poparcia dla Koalicji Obywatelskiej, nam notowania spadały. Widzimy też, że na terenach wiejskich frekwencja była niska, a to oznacza przełamanie dominacji PiS-u.
6,6 proc. – taki wynik według sondażu exit poll osiągnęła Nowa Lewica w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Ugrupowanie znalazło się dopiero na piątym miejscu.
Adam Jarubas z Trzeciej Drogi kolejny raz zostanie świętokrzyskim europosłem. Za naszym pośrednictwem podziękował za wszystkie głosy. Jak zaznacza słabszy wynik partii proeuropejskich może być wynikiem niewystarczającej komunikacji.
– Obserwujemy ogólnoeuropejski trend partii eurosceptycznych, więc to daje nam do myślenia. Nie jest tajemnicą, że np. Zielony Ład budzi kontrowersje, ponieważ nie było odpowiedniego wytłumaczenia i komunikacji. Dzisiaj w warunkach wojny powinniśmy być razem, a nie dążyć do rozwalenia Unii Europejskiej, która oferuje wszystkim wiele korzyści. Przed podjęciem decyzji należy przede wszystkim konsultować się z ludźmi, a nie informować po fakcie.
Andrzej Szejna, wiceminister spraw zagranicznych i lider listy w okręgu małopolsko-świętokrzyskim tuż po poznaniu wyników sondażowych nie ukrywał, że nie jest zadowolony.
– Liczyłem na więcej, spodziewałem się wyniku w granicach 9-10 proc. Ale ciągle mam nadzieję, że zdobędę mandat dla województwa świętokrzyskiego. To dlatego, że frekwencja w Polsce była największa właśnie w Małopolsce, województwie świętokrzyskim oraz mazowieckim – tłumaczył minister.
Andrzej Szejna podkreślał, że zarówno on, jak i jego współpracownicy zrobili wszystko, aby uzyskać jak najlepszy wynik. Jak dodaje, pewne głosy na pewno zostały Nowej Lewicy odebrane przez koalicjantów, z którymi tworzy rząd.
– Ciągle mamy do czynienia z polaryzacją sceny politycznej, czyli jest walka między PiS a Platformą Obywatelską. Wyborcy wybierają jedno z tych ugrupowań. Ale mamy teraz 3,5 roku – pomijając oczywiście wybory prezydenckie – aby to naprawić – zapowiedział lider Nowej Lewicy w naszym regionie.
Andrzej Szejna zapewnił, że jest optymistą i spodziewa się, że po podliczeniu wszystkich głosów jego wynik pozwoli na zdobycie mandatu europosła.
Dawid Lewicki z Konfederacji przypomina, że jego ugrupowanie 5 lat temu miało ledwo 4 proc., więc ten wzrost jest znaczący.
– Polacy nie dają się już nabierać na te oszustwa, choć martwi mnie, że wciąż dominuje KO i PiS. Wynik KO pokazuje, ze skanibalizowali swoich koalicjantów z Trzeciej Drogi i Lewicy i przyciągnęli cześć wyborców. 20 lat temu ludzie głosowali za wejściem do Unii Europejskiej, ale nie wiedzieli, że wkrótce nie będą mogli jeździć samochodami elektrycznymi. Spotykaliśmy się np. z rolnikami i martwili się o to jakie skutki przynosi Zielony Ład, a to pokazuje, że Polacy się budzą. Prawicowe partie zyskują w całej Europie.
Anna Krupka z Prawa i Sprawiedliwości nie uważa, że PiS przegrało wybory do europarlamentu.
– Różnica błędu między KO, a PiS jest na granicy błędu statystycznego, więc poczekajmy z ogłaszaniem zwycięzcy. Na Zielonym Ładzie straciła przede wszystkim Trzecia Droga i PSL, którzy wcześniej identyfikowali się jako przyjaciele rolników i wsi. Parlamentarzystka uważa że oceny wyborów będzie można dokonać gdy pojawią się rzeczywiste wyniki wyborów.
Dr Magdalena Piłat-Borcuch, socjolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach uważa, że tegoroczna kampania była słaba a dowodem na to jest niska frekwencja i szczególnie słaby wynik lewicy.
– Od dawna widzimy, że z Lewicą jest pewien problem. Postulaty Lewicy od dłuższego czasu są przejmowane zarówno przez PiS i KO. Lewica ma problemy z przywództwem, oni nie znaleźli żadnej narracji, które trafiłyby do wyborców. Ogólnie uważam, że wszystkie partie miały słabą kampanię, choć można wyróżnić działania Konfederacji, która była bardzo aktywna w Internecie.
Socjolog podkreśla, że taką frekwencją nie ma się co szczycić.
– W kwietniu prognozowano, że frekwencja wyniesie ok. 70 proc., dwa tygodnie temu było już 50 proc., a teraz mamy ledwo 40 proc.