Każda jest wyjątkowa i nie ma drugiej takiej samej. Wycinanki tworzone przez Lucynę Kozłowską ze Skarżyska-Kamiennej powstają z pasji oraz miłości do tradycji przodków. Teraz trafiły na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
To wyróżnienie ucieszyło samą Lucynę Kozłowską, która wykonywaniem wycinanek zajmuje się od trzech dekad.
– Przez te 30 lat najpierw traktowałam wycinankę jako pasję, a potem ta pasja przekształciła się w misję. Kiedy w 2014 roku otrzymałam ogólnopolską nagrodę im. Władysława Orkana za ocalenie od zapomnienia wycinanki ludowej oraz promocję kultury i dziedzictwa regionu, to inaczej spojrzałam na moje wycinankarstwo, bo zrozumiałam, że to, co robię, ma jakieś znaczenie nie tylko dla mnie, ale też dla innych ludzi. A bywało trudno, bo wycinanka kojarzyła się z tymi prostymi kształtami. Tymczasem ja zaczęłam robić wycinankę narracyjną, która potrzebowała czasu by się przebić do świadomości. Cieszę się, bo to mój sukces osobisty, ale też ta wycinaka w jakimś sensie może się stać symbolem ziemi świętokrzyskiej, czyli Gór Świętokrzyskich i okolic – zaznacza.
Pomysł na tradycję
Lucyna Kozłowska z wykształcenia jest ekonomistką. Jako dziecko widywała wycinaki w różnych domach. Były ozdobą, zastępowały serwetki. Już jako dorosła osoba, jeżdżąc na kiermasze ludowe razem z mężem, rzeźbiarzem, miała okazją poznać świętokrzyskie wycinankarki, w tym Cecylię Czernikiewicz z Bodzentyna, która była prekursorką wycinanki narracyjnej. W końcu sama zaczęła wycinać. Momentem przełomowym był konkurs „Legendy świętokrzyskie w sztuce ludowej”. Mąż wystartował ze swoimi rzeźbami, ona – z wycinankami. Udział w tym konkursie uważa za oficjalny moment, kiedy wkroczyła na artystyczną ścieżkę. Potem było kolejne konkursy i wystawy.
Wycinankarka podkreśla, że w swoich pracach bazuje na tradycji.
– Wycinam na podstawie tej dawnej wycinanki kieleckiej, czyli stosuję w tych swoich wycinankach symetrię, rytm wzorów, technikę wykonywania, technikę składania papieru, formy, czyli kółka, kwadraty, prostokąty. Też wzory – trójkąciki, kwadraty, strzałeczki, ale kompozycje są moje, czyli nie naśladuję i nie odtwarzam tego, co było, tylko wprowadzam swoje własne pomysły. W ten sposób przywracam pamięć o tej naszej tradycyjnej wycinance – tłumaczy.
Diabły i św. Franciszek
Te wycinanki tematyczne, narracyjne bardzo lubi. Najczęściej przedstawia za ich pomocą legendy świętokrzyskie, ale zadanie nie jest łatwe.
– Staram się dużo czytać, by jak najlepiej poznać historię, jej bohaterów, żeby wychwycić jakieś charakterystyczne cechy, elementy. To jest ważne, by widz patrząc na wycinankę, wiedział, że chodzi właśnie o tę postać i o tę historię – wyjaśnia i zdradza, że wiele problemów nastręczyło jej madejowe łoże, znalezienie pomysłu na niego.
Ulubiony motyw? Bez wątpienia sabat czarownic.
– Ponieważ nie rysuję wzoru, to akurat przy te tematyce jakoś te nożyczki same mi tańczą na papierze. Lubię także wycinać św. Franciszka. To mój ulubiony święty. Jak mam przerwę w wycinaniu, to potem zaczynam od diabełków i sabatów, albo św. Franciszka – śmieje się.
Warto podkreślić, że Lucyna Kozłowska przed wykonaniem wycinanki nie szkicuje jej. Efekt końcowy także dla niej jest zaskoczeniem.
– Kiedy zaczynam wycinać, to oczywiście mam zamysł czy temat, co chcę zrobić, ale już bordiura, czyli dopełnienie tego tematu, wychodzi z tego, co zostaje, więc ta niewycięta płaszczyzna podpowiada kolejny kształt. Oczywiście trzeba zachować technikę, by jeden kształt trzymał drugi – mówi.
Powrót do korzeni
Lucyna Kozłowska nie wie, ile wycinanek wykonała w swoim życiu. Na pewno trzeba liczyć w tysiącach. Zapytana, co trzeba zrobić, aby zrobić wycinankę, odpowiada: potrzebne są papier, nożyczki i wyobraźnia.
– Z papierem eksperymentuję 30 lat. W różnych papierach wycinałam, ale doskonałego nie znalazłam. Doskonałego, czyli takiego, który by był na tyle cienki, żeby miał odpowiednią gramaturę, żeby można było wyciąć drobne elementy, nie było znać zgięć. Nożyczek idealnych też nie znalazłam, choć mam ponad 100 sztuk nożyczek, różnych, ale wycinam praktycznie trzema. Nożyczki są przedłużeniem palców. Ich wybór jest sprawą bardzo indywidualną – stwierdza.
Lucyna Kozłowska już od lat dzieli się swoimi umiejętnościami na warsztatach z dziećmi, ale też z osobami dorosłymi, a nawet seniorami. Mówi, że te zajęcia są dla niej miłym przeżyciem.
– Spotykam się z takim zdziwieniem, zaciekawieniem zarówno ze strony młodzieży i dzieci, ale też starszych osób. Młodzi nie pamiętają takiej wycinanki, bo skąd? Znają bardziej wycinankę łowicką, kurpiowską, bo one są szeroko rozpropagowane, ale o naszej nie wiedzą, bo była bardzo uboga. Dawniej wiele osób ją wycinało, bo była ozdobą chałupy, ale z tego nic, albo niewiele się zachowało. Jest dla mnie miłe zaskoczenie, że ludzie się tym interesują, że coraz więcej młodych osób zaczyna cenić kulturę przeszłości. Zachwyt kulturą Zachodu, komercją powoli chyba mija. Każdy szuka czegoś takiego indywidualnego, z czym mógłby się utożsamić – podkreśla.
Budujące jest to, że są osoby chętne kontynuować to dzieło.
– Syn pomaga, wnuczki są małe, ale bardzo chętne. Nie brakuje też osób zaangażowanych na warsztatach. Ale czy będą wycinać? Tego nie wiem. Umiejętność, którą pozyskałam, a potem rozwinęłam, wszystkim przekazuję, natomiast kiedy się w kim odezwie ta chęć wycinania? Wchodzenie w głąb sztuki nie zależy od wieku – stwierdza.
Rzemiosło artystyczne i słowo
Wycinanka świętokrzyska trafiła na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego w lipcu. W staraniach o wpis Lucynę Kozłowską wspierały: Dom Kultury im. Leopolda Staffa w Skarżysku-Kamiennej oraz Dom Kultury Zameczek w Kielcach. Obie te instytucje wraz z panią Lucyną przygotowały plan ochrony zjawiska, planując różne działania (warsztaty i wystawy).
Dr Nina Glińska z Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Kielcach podkreśla, że choć na liście UNESCO są już wycinaki z innych regionów Polski, te Lucyny Kozłowskiej są szczególne: łączą rękodzieło z tradycją ustną.
– Przede wszystkim są to wycinanki narracyjne. Wycinanka ta wywodzi się z prostych form, które także do dziś są wykonywane, ale te ostatnie wycinankarki, nieżyjąca już Cecylia Czernikiewicz i oczywiście mistrzyni, Lucyna Kozłowska, stworzyły wycinankę narracyjną. Ta wycinanka obrazuje legendy świętokrzyskie, nie tylko rzemiosło artystyczne, ale też tradycje oralne. Czegoś takiego nie ma w innych częściach Polski. Druga ważna rzecz, to sposób wykonywania, bo pani Lucyna nie rysuje wcześniej wzorów. Te wszystkie formy, które mogą się wydawać bardzo skomplikowane, są wycinane z głowy – podkreśla.
Na Krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego jest obecnie 97 wpisów. Nina Glińska zwraca uwagę, że ma ona charakter prestiżowy.
– To jest „stempel jakości”, mówiący o tym, że to są wyjątkowe tradycje, zwyczaje umiejętności. Jest to lista informacyjna, taki rejestr najważniejszych tradycji z naszego kraju. Taka informacja dla nas wszytych, co mamy cennego, i co należy zrobić, by to ochronić – dodaje.
W tym roku, z naszego regionu, na listę wpisane już zostało zabawkarstwo drewniane ośrodka Łączna-Ostojów, reprezentowane przez ostatniego twórcę, Włodzimierza Ciszka. Nad wnioskiem pracują bodzentyńskie tkaczki.