Lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach uratowali życie 27-letniego mężczyzny, który w czerwcu 2024 roku po wypadku na motorze trafił do lecznicy na Czarnowie w stanie zagrożenia życia. Pacjent miał m.in. stłuczony mózg, złamany kręgosłup, łopatkę, dłonie i zmiażdżone nogi.
Dr n. med. Michał Domagała, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w szpitalu na Czarnowie informuje, że mężczyzna oddychał tylko dzięki pomocy respiratora.
– Uraz dotyczył klatki piersiowej. Zmiażdżone były też kończyny dolne. Trafił do nas w stanie skrajnie ciężkim, był niewydolny krążeniowo, niewydolny oddechowo, dlatego zastosowaliśmy u niego wentylację mechaniczną respiratorem. Wykonaliśmy obustronny drenaż jamy płucnej. Pierwsze godziny, to była walka o przetrwanie. Po ponad 2 tygodniach przebywania na oddziale intensywnej terapii, stabilizacji stanu klinicznego, pacjent nadawał się do tego żeby pojechać na blok operacyjny – wyjaśnia dr Michał Domagała.

W pierwszej kolejności lekarze ustabilizowali kręgosłup, ponieważ choremu groził paraliż ciała. Następnie lekarze zajęli się leczeniem kończyny – informuje dr n. med. Rafał Wójcicki, kierownik Kliniki Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej.
– Pacjent miał otwarte złamanie kości udowej, oraz roztrzaskany staw kolanowy. W związku z tym ten chory nie miał stanu kolanowego i doszło do zapalenia tkanek, w których toczyła się ostra infekcja bakteryjna. Mężczyźnie groziła amputacja kończyny. Dlatego przeprowadziliśmy dwuetapowy zabieg. Najpierw usunęliśmy martwe, zniszczone tkanki, a pozostałe tkanki miękkie się wygoiły. Nie było już stanu zapalnego. Wówczas mogliśmy mężczyźnie wszczepić sztuczne kolano. Trzy tygodnie później zaczął już samodzielnie chodzić – tłumaczy dr Rafał Wójcicki.
Agnieszka Łucka, mama pacjenta podziękowała w poniedziałek (10 marca) lekarzom, którzy leczyli jej syna.
– Jestem im wszystkim ogromnie wdzięczna. To prawdziwi fachowcy, dzięki którym mój syn Konrad żyje. To był dla mojego syna i dla mnie bardzo trudny czas. Lekarze najpierw walczyli o jego życie, a później o przywrócenie mu sprawności. Dziś syn ma jedną nogę krótszą od drugiej o 2,5 cm, ale najważniejsze że żyje – dodała wzruszona Agnieszka Łucka.
W sumie mężczyzna w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach spędził kilka miesięcy. Dziś porusza się samodzielnie, bez kul i pomocy dodatkowego sprzętu. Myśli o powrocie do pracy.