Lucyna Różalska wraz z mężem od czterech lat prowadzi gospodarstwo agroturystyczne w Bałtowie nazwane „Świetlikowym Wzgórzem”.
W ostatnim czasie gospodarstwo świadczy pomoc uchodźcom z Ukrainy, którzy zatrzymują się na chwilę, by odpocząć i ruszyć dalej, do większych miast. Z kolei Polacy coraz częściej szukają odpoczynku w prawdziwym wiejskim klimacie.
„Świetlikowe Wzgórze” położone jest w Bałtowie, jak sama nazwa wskazuje, na wzgórzu. W domu do dyspozycji gości są trzy pokoje, w których śmiało zmieszczą się rodziny cztero- lub pięcioosobowe. Dla nich przygotowana jest kuchnia z niezbędnym wyposażeniem do przyrządzania posiłków. Tuż obok jadalnia z wydłużonym stołem, aby każdy w czasie pandemii mógł zachować swoją przestrzeń.
A dlaczego w nazwie gospodarstwa są świetliki? Bo tych owadów jest tutaj rzeczywiście dużo. Warto odwiedzić gospodarstwo w dwóch pierwszych tygodniach lipca, aby móc obserwować setki latających jasnych punkcików. Pod wrażeniem są szczególnie dzieci.
Na podwórku znajduje się duża altana, a także miejsce dla ogniska.
Wjeżdżając na podwórko naszym oczom ukazuje się stara drewniana stodoła. Jak mówi Lucyna Różalska, często się zdarza, że turyści są wystraszeni perspektywą spędzenia nocy w takim budynku. Jednak po chwili przekonują się, że nie ma się czego obawiać, bo zaraz za stodołą oczom ukazuje się duży dom. Pani Lucyna opowiada, że walczyła o to, aby stara stodoła po dziadkach jej męża pozostała na swoim miejscu, ponieważ oddaje klimat starej wsi.
Na ścianach stodoły umieszczono różne przedmioty używane dawnej na wsi. To m.in. jarzmo do noszenia wody, chomąto, urządzenia do czesania lnu.
A tuż za miedzą znajduje się rezerwat Stróźniak. Pojawiają się tu zające, sarny, bażanty, lisy, a ostatnio nawet wydry. Czasami słychać też głośne godowe pokrzykiwania żurawi.
W pobliżu znajduje się stary pałac Druckich-Lubeckich, a także przyjemny park.