Opłatkiem trzeba podzielić się w Wigilię również ze zwierzętami, które o północy powinny przemówić ludzkim głosem. Czy rolnicy nadal kultywują ten zwyczaj? Okazuje się, że tak. Szczególnie tam, gdzie rolnictwo jest pracą i tradycją przekazywaną z pokolenia na pokolenie.
Dariusz Przemyski, rolnik ze Starej Słupi w powiecie kieleckim ma 30 krów mlecznych. On i jego żona Małgorzata dzielą się z nimi różowym opłatkiem.
– Ten zwyczaj przejąłem od mojego ojca, a on od dziadka. Po wieczerzy wigilijnej w gronie rodzinnym idę z żoną do obory, aby podzielić się opłatkiem ze zwierzętami – mówi Dariusz Przemyski.
Święcony opłatek należy odpowiednio podać, aby zwierzę na pewno go zjadło. W tym celu listek wielkości paznokcia wkłada się do paszy treściwej. A czego się życzy krowom mlecznym? Przede wszystkim zdrowia, a także szczęśliwych wycieleń, bo z nimi bywa różnie.
– Życzymy im też, aby szczęśliwie doczekały następnych świąt. Liczymy, że za te życzenia krowy odwdzięczą się nam produkcją – mówi Dariusz Przemyski.
Rolnik ubolewa, że jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się słyszeć zwierząt przemawiających ludzkim głosem.
Rolnik zwyczaj wigilijny chciałby utrzymać w rodzinie jak najdłużej. Jak mówi, uczy swoje córki, aby szanowały zwierzęta i podtrzymywały tradycję, jeśli w przyszłości zechcą kontynuować prowadzenie gospodarstwa.